4

23 2 0
                                    

*Pov. Natalie*
Minęły dwa tygodnie, a my z Blake'm mieliśmy coraz bardziej gorszy kontrakt. Nie mieliśmy tak prawdę o czym rozmawiać i albo ja chodziłam do niego albo on przychodził do mnie. Było mi z tego powodu niezmiernie przykro, ponieważ nie wiedziałam czy była to moja wina czy czegoś innego. Tak naprawdę większość mojego wolnego czasu spędzałam z chłopakami. Chodziłam na ich próby albo wychodziliśmy do kawiarnii czy po prostu na zwykłe spacery.

Niedługo koniec lipca, więc co za tym idzie - urodziny Simpsona. Koniecznie muszę obgadać z chłopakami czy robimy jakąś imprezę dla niego czy po prostu spędzamy ten czas tylko w naszym gronie.

Niedawno były moje urodziny, niestety wypadały w środku tygodnia, więc przełożyliśmy je na sobotę, która wypada dzisiaj. Blake miał być po mnie dopiero o dziewiętnastej trzydzieści, więc zaczęłam się szykować dopiero o siedemnastej. Poszłam wziąć prysznic i gdy spod niego wyszłam, wytarłam i przeszłam do swojego pokoju, w którym założyłam bieliznę. Nałożyłam na siebie szlafrok i usiadłam przy toaletce by zrobić sobie makijaż. Gdy był gotowy, stanęłam przy szafie, z której wybrałam czarną rozkloszowaną sukienkę, która na plecach posiadała koronkę. Zabrałam również szpilki, schowałam tylko do kopertówki telefon, dokumenty i pieniądze na wszelki wypadek i byłam gotowa. Zeszłam na dół i akurat wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Założyłam szybko szpilki, zabrałam z wieszaka ramoneskę i wyszłam z domu.

Przywitałam się z chłopakiem i ruszyliśmy do samochodu, a gdy już w nim byliśmy ruszyliśmy do klubu. Będąc na miejscu wysiedliśmy i ruszyliśmy w kierunku wejścia, a kiedy już znajdowaliśmy się w pomieszczeniu, zauważyłam twarze swoich starych znajomych, którzy ciepło się do mnie uśmiechali, lecz gdy szukałam twarzy chłopaków, żadnej nie zobaczyłam. Przywitałam się ze wszystkimi a chwile później zgasły światła na sali i usłyszałam wybijany rytm na perkusji. Uśmiechnęłam się pod nosem, ponieważ wiedziałam, że był to Tristan. Następnie usłyszałam gitary a chwile później Bradley zaczął śpiewać moją ulubioną piosenkę. Przepraszam, jedną z ulubionych, ponieważ każda była wspaniała. Zagrali jeszcze kilka i zeszli ze sceny, by udać się do mnie aby złożyć mi życzenia. Mój chłopak znajdował się cały czas koło mnie i gdy przytulałam się z Simpsonem, zauważyłam że nie jest z tego powodu zadowolony.

Zdążyłam potańczyć z każdym członkiem The Vamps oraz z niektórymi znajomymi. Wypiłam kilka shotów i trzy drinki. Koło godziny pierwszej poczułam się zmęczona, więc poprosiłam Blake'a by ten odwiózł mnie do domu. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam z klubu wraz z brunetem. Gdy ten mnie odwiózł, od razu zdjęłam buty, od których moje nogi po prostu umierały. Weszłam po cichu do kuchni by wziąć sobie tabletki oraz wodę na rano. Zdążyłam szybko zmyć makijaż oraz przebrać się w piżamę, a chwile później już spałam.

Nazajutrz wstałam i moja głowa mi pękała. Naprawdę nie mam mocnej głowy do alkoholu. Z szafki nocnej wzięłam tabletki, które tam zostawiłam i napisałam się, a następnie sprawdziłam godzinę - dochodziła dwunasta. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki by się umyć. Wyszłam spod prysznica i się wytarłam by później założyć bieliznę oraz jakiś dres. Przeszłam do pokoju, z którego wzięłam telefon i wyszłam z niego by zejść na dół. Będąc na dole poszłam do kuchni aby zrobić sobie śniadanie. Postawiłam na kanapki z serem i pomidorem, dodatkowo zrobiłam sobie herbatkę. Usiadłam przy stole i od razu zaczęłam jeść, a gdy skończyłam posiłek schowałam naczynia do zmywarki, a następnie przeszłam do salonu, w którym moi rodzice wraz z rodzeństwem oglądali telewizje. Przywitałam się z nimi i usiadłam na fotelu. Akurat gdy usiadłam, dostałam wiadomość na grupowym chacie.

Tristan:
Siemka mordy. Co dzisiaj porabiacie?

Ja:
Siedzę w domu i odpoczywam po wczorajszym piciu

Bradley:
Ja podobnie

Tristan:
To może wyjdziemy gdzieś?

Connor:
Chętnie, tylko nie do klubu. Za dużo alkoholu

Bradley:
Dokładnie, więcej chyba już nie pije

Ja:
Haha ty bez alkoholu na jakiejkolwiek imprezie? Zabawne. Cud by musiał się stać by tak było

Bradley:
Chcesz się przekonać, że wytrzymam?

Ja:
Pewnie, o co się zakładamy?

Bradley:
O co tylko chcesz

Ja:
Dobra. Gdy wygram, na następnym koncercie, śpiewasz tylko refreny i robisz jako  chórek a James i Connor śpiewają

Bradley:
Stoi. Ja wymyślę swoje gdy już wygram

James:
Czuje, że źle się to skończy

Tristan:
Też tak uważam

Connor:
Ja też. Wiecie co? Możecie wbić do mnie na maraton filmowy.

Ja:
Oo super. Będę na pewno

Bradley:
Ja też będę

James:
Też będę

Tristan:
I ja

Connor:
To do zobaczenia

Cheater || Bradley SimpsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz