Chapter XV

362 15 5
                                    

Po kilku dniach stosowania antybiotyków, Rose wróciła do formy.

Przyjęcie urodzinowe odbywa się właśnie dzisiaj, a Louis i Harry mają od rana niezły bałagan do ogarnięcia.

- Harry, gdzie są moje spodnie?! - krzyczy Louis, stojąc w samych bokserkach na środku łazienki.

- Tam, gdzie je zostawiłeś!

- Właśnie ich nigdzie nie ma! Harry, proszę, pożycz mi swoje! - jęczy błagalnie szatyn, wkładając koszulę, a następnie zaczyna zapinać guziki.

- Utopisz się w nich, kochanie! Jesteś za malutki!

- Przesadzasz, jestem wielki! - odpowiada oburzony niebieskooki.

Chwilę później drzwi się otwierają i staje w nich rozbawiony brunet. Rzuca spodnie prosto do rąk Louisa, a następnie opuszcza łazienkę.

- Ja malutki, pf, jeszcze zobaczy, że będą pasować idealnie. - mruczy pod nosem mężczyzna, ze skupieniem wkładając spodnie.

***

Niestety Harry się nie pomylił.

Obecnie Louis siedzi na dziecięcej imprezie i co chwilę musi poprawiać spodnie, bo założenie paska nic nie dało.

Jednak najważniejszym spośród wszystkiego jest jego córka, która w przyszłości na pewno będzie świetnym organizatorem, bo już teraz dba o to, by każdy, dosłownie każdy, gość dobrze się bawił. Podchodzi do najcichszych dzieci i proponuje oranżadę, a także zaprasza do wspólnej zabawy.

Podczas tych wszystkich czynności uśmiech nawet na chwilę nie schodzi jej z twarzy, naprawdę. Mimo zabawiania gości nie zapomina o nim czy o Harrym. Oni także są wliczani w wiele zabaw.

- Tatusiu, tato!

Louis podnosi się z miejsca, aby dołączyć do Rose. Kątem oka spostrzega Harry'ego, który również z wielkim bananem na twarzy idzie w stronę solenizantki.

- Czy twoi goście poczęstowali się pysznymi cukierkami, które tatuś kupił? - pyta brunet, biorąc dziewczynkę na ręce.

- Wybrałem najsmaczniejsze z całego sklepu. - przekomarza się Louis, dając Rose pstryczka w nos.

- Eric na pewno, bo widziałam, jak wkłada cukierka do buzi. Co do innych to nie wiem.

- Dobrze się bawisz? - zagaja niebieskooki.

- Tak! Chciałabym żeby moje urodziny nigdy się nie kończyły. - wyznaje dziewczynka, mocniej wtulając się w Harry'ego.

- Nie chciałabyś już obchodzić innych urodzin?

- Chciałabym! Bardzo!

- Gdybyś nadal trwała w tym dniu - dniu swoich piątych urodzin, nie obchodziłabyś już szóstych, siódmych i tak dalej. - wyjaśnia, jak zwykle, mądrzejszy z ich dwójki loczek.

- W takim razie niech wszystko zostanie takie, jakie jest. - kończy temat Rose, a Harry stawia ją na ziemi.

- Co teraz zamierzasz robić?

- Będziemy tańczyć! Chodźcie wszyscy! - woła Rose - A ty tato, włącz muzykę. - kieruje te słowa do Harry'ego, który bez wahania spełnia jej prośbę.

***

Wieczorem po urodzinach, Louis wzdycha teatralnie, zbierając z ziemi siódmy z kolei papierek po cukierku.

- Dlaczego dzieci tak bardzo bałaganią? - marudzi, schylając się po kolejny papierek.

- Ma coś po tobie. - mruczy pod nosem Harry, zamiatając podłogę.

Foolhardy | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz