Chapter XVI

338 15 5
                                    

Gdy zaczyna się wrzesień, po urodzinowym szaleństwie zostaje tylko miłe wspomnienie.

Z dnia na dzień robi się coraz zimniej, co powoduje, że ciepłe bluzy upchane gdzieś na dnie szafy wołają o wyjście na wierzch. Również atmosfera w domu jest dość napięta, lecz Harry zna powód.

Jutro jest bardzo ważny dzień dla Louisa — bankiet, na którym pojawią się najważniejsi biznesmeni w całym Londynie.

Dlaczego to jest tak istotne?

Firma, w której Louis pracuje jako architekt się zadłużyła i splajtuje, jeżeli w najbliższym czasie nie dostanie zastrzyku sporej gotówki. Szatyn jest drugą, od razu po swoim szefie, osobą, która jest na tak wysokim szczeblu zawodowym, więc w pewnym sensie również odpowiada za losy korporacji.

Ostatnim ratunkiem dla firmy są architektoniczne umiejętności Louisa.

Niebieskooki na jutrzejszym bankiecie musi przekonać do siebie jak najwięcej biznesmenów, by można było sklasyfikować ich jako potencjalnych klientów.

Harry zna Louisa i rozumie, dlaczego ten chodzi poddenerwowany czy spina się na każdy delikatny gest. Jednak najbardziej bolesne dla niego jest to, że szatyn z powodu tego stresu zamyka się w sobie i nie ma ochoty z nim rozmawiać.

- Kochanie, zdaję sobie sprawę, że to, co czeka cię jutro, jest cholernie ważne, ale jeśli się nie uspokoisz, nie wiem, czy w ogóle wypuszczę cię z domu. Ten bankiet jeszcze w ogóle się nie zaczął, a już wywołuje w tobie same negatywne emocje. - mówi zmartwiony brunet, widząc, jak jego ukochany chodzi nerwowo po salonie.

- Nie mogę tego spieprzyć, Hazz, rozumiesz? Cały się trzęsę ze stresu, bo wiem, że nie podołam. Najgorsze jest to, że nie mogę nie podołać, bo wtedy zawiodę nie tylko siebie, ale też szefa i moich znajomych z pracy. Gadam głupoty, wiem, ale odkąd dowiedziałem się o bankiecie, nie potrafię się skupić.

- Chodź do mnie, porozmawiajmy. Cały ranek mnie unikałeś. Wiem, że ten bankiet jest dla ciebie ważny i, tak jak powiedziałem ci rano, jestem tutaj. Możesz się na mnie wyładować, możesz mi się zwierzyć albo możemy po prostu się poprzytulać w ciszy. Kocham cię i chcę ci pomóc. - prosi pediatra, wyciągając dłoń w stronę swojego chłopaka.

- Nie mam czasu na czułości. Muszę myśleć, jak przedstawić biznesmenom naszą firmę tak, by w ciemno zainwestowali w nas pieniądze. Ode mnie zależy nasza przyszłość. - Louis odrzuca propozycję zielonookiego.

Harry wzdycha żałośnie, podnosząc się z kanapy. Podchodzi powoli do szatyna, owijając swoje ręce wokół jego talii. Mężczyzna próbuje się wyrwać, jednak loczek mu na to nie pozwala. Spogląda wzrokiem pełnym miłości w oczy swojego ukochanego i nachyla się, by móc dosięgnąć jego ust. Niewinnie pociąga jego dolną wargę, w odpowiedzi dostając niezadowolony pomruk. Chwilę później prawidłowo łączy ich usta ze sobą.

Całują się jakiś czas, dopóki nie dzwoni telefon Louisa.

Harry oddala się z małym uśmiechem na ustach, wciąż spoglądając w oczy szatyna. Może zauważyć, że swoim gestem rozkojarzył Tomlinsona.

- Niall? Wpadasz jutro? Tęskniliśmy za tobą, to super wiadomość! Ale czekaj... Ja jutro mam bankiet! Harry mnie teraz totalnie rozkojarzył i nie myślę poprawnie. Najwyżej zjemy razem obiad, a potem będę się zbierał...

- Idę zobaczyć czy Rose posprzątała już swój pokój. - mówi Harry na odchodne, zanim zaczyna wspinaczkę po schodach. Zrobił wszystko, co mógł w tej sytuacji - pokazał niebieskookiemu, że ten zawsze znajdzie w nim oparcie.

Po wejściu na piętro automatycznie idzie w stronę pokoju Rose, z którego dobiegają dziecięce piski.

- Zostaw mnie! - słyszy Harry otwierając drzwi.

Foolhardy | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz