I

249 4 0
                                    

Jęknęłam przeciągle, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Od razu wiedziałam, że to moje pokojówki, które przyszły, aby przygotować mnie na kolejny dzień. 

-Proszę- powiedziałam siląc się na uprzejmy ton, a one od razu wparowały do mojej komnaty. 

-Jak się Jaśnie Pani dzisiaj spało?- zapytała wysoka brunetka, Rose. Była bardzo dobrą kobietą, lubiłam ją, mimo że czasem za dużo mówiła, czego nie przystoi robić damie.

-Wspaniale, dziękuję- odpowiedziałam uprzejmie, odrobine mijając się z prawdą, ponieważ bardzo długo nie mogłam zasnąć. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, iż za kilka dni poznam swojego przyszłego męża, czym niewyobrażalnie się stresuję.

Kiedy wstałam z łóżka Rose od razu chwyciła za gorset i podała go innej kobiecie, aby mi go założyła. Po chwili do pokoju weszła Diana z przyborami do makijażu i Kristen z przeróżnymi grzebieniami i spinkami do włosów. Wszystkie cztery okrążyły mnie i zaczęły szykować. 

Kiedy skończyły, postawiły przede mną lustro, a ja stwierdziłam, że wykonały dobrą robotę, z resztą jak zawsze.  Miałam na sobie długą, czerwono-czarną suknię ze złotymi zdobieniami, włosy spięte w niskiego koka, natomiast makijaż był delikatny i ledwo zauważalny.

Wychodząc z pomieszczenia grzecznie podziękowałam i udałam się do kuchni. Nie poszłam tam tylko po to, aby coś zjeść, ale również, żeby spotkać się z pracującą tam kucharką. Sprawowała tą funkcję odkąd pamiętam, wspaniale się z nią dogadywałam i kochałam ją jak własną matkę. Zawsze była wobec mnie ciepła i opiekuńcza, dawała najlepsze rady, a także potrafiła najlepiej podnieść mnie na duchu kiedy miałam gorsze dni.

-Witaj Aurelio- powiedziałam wchodząc do kuchni, a moja twarz od razu się rozpogodziła widząc pulchną, niską, trzydziesto-ośmio letnią kobietę o rudych włosach. 

-Dzień dobry Księżno Madeline- odpowiedziała jednocześnie się kłaniając.- Jak się Jaśnie Pni dzisiaj spało?- zapytała z uśmiechem na ustach jednak ja poczułam, że coś jest nie tak.

-Aurelio? Czy wszystko w porządku?- zapytałam odrobinę się do niej zbliżając, jednak ona cofnęła się do tyłu. Nie wiedziałam co się dzieje, kobieta nigdy wcześniej się tak nie zachowywała, a szczególnie w stosunku do mnie.

-Udaj się proszę do jadalni, niebawem przyniosę śniadanie- powiedziała nie siląc się już na uprzejmy ton czy uśmiech. Tym razem jej głos był po prostu zimny i bez wyrazu, zrobiłam jednak to o co mnie poprosiła. Wychodząc z pomieszczenia jeszcze raz spojrzałam na rudowłosą, jednak ta znów była pochłonięta gotowaniem. 

-Dzień dobry- rzekłam kłaniając się, kiedy w jadalni zobaczyłam matkę i ojca. Oni tylko skinęli głową, a ja, podeszłam do stołu i zajęłam swoje zwyczajowe miejsce.

Siedzieliśmy tak w milczeniu przez dobre kilka minut, dopóki jedna z pokojówek nie przyniosła jedzenia. Dawniej milczenie rodziców przyprawiało mnie o dyskomfort jednak teraz przyzwyczaiłam się już do tego, że prawie w ogóle z nimi nie rozmawiam. Nawet podczas posiłków na których spotykamy się wspólnie teoretycznie po to, aby porozmawiać lub podzielić się swoimi przeżyciami oni zachowują się jakbym nie istniała. Właśnie dlatego tak ważna jest dla mnie Aurelia. O ile moich rodziców interesuje tylko, abym nie przyniosła wstydu naszej rodzinie, o tyle Aurelia jest jedyną osobą która zawsze mnie rozumie i której mogę powiedzieć wszystko.

-Jutro do pałacu o godzinie dwunastej przybędzie twój przyszły mąż, dlatego masz być gotowa od samego rana- odezwała się w końcu matka, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Fakt, wiedziałam, że niedługo go poznam, ale nie spodziewałam się, że zostanie mi to oznajmione z dnia na dzień. Szczególnie, że według wszelkich planów nasze pierwsze spotkanie powinno dobyć się za kilka dni.

-Przepraszam matko, ale obawiam się, że to pomyłka. Miałam w końcu poznać Księcia Alexandra dopiero za kilka dni- powiedziałam uprzejmie lecz stanowczo.

-Owszem, miało tak być- syknęła wrogo, ponieważ śmiałam zakwestionować jej słowa.- Ale wraz z twoim ojcem uznaliśmy, iż lepiej będzie jeżeli poznasz go wcześniej. Nieprawdaż Williamie?- powiedziała wyniośle, przenosząc swój zimny wzrok ze mnie na ojca.

-Prawda Isabello- rzekł ojciec nie podnosząc nawet wzrok z nad talerza. Byłam wściekła. Nie dość, że oboje nie raczyli mi nawet powiedzieć o zmianie planów choć odrobinę wcześniej, to jeszcze traktowali mnie z wyższością, ponieważ śmiałam nie zgodzić się z tym co powiedziała matka.

-Dobrze. Czym mam może na dzisiaj jakieś inne zadania o których również nie wiedziałam?- zapytałam kąśliwie. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale zwyczajnie nie wytrzymałam.

Matka spiorunowała mnie mnie wzrokiem, a ja od razu pożałowałam swoich słów.

Mogłam przynajmniej zadać to pytanie w inny sposób.

-Nie, dzisiaj masz wolne Madeline- odpowiedział chłodno ojciec, widząc minę mojej rodzicielki.

Poczułam jednak nie małą ulgę, że nie mam na dzisiaj żadnych konkretnych zadań, ponieważ będę mogła przynajmniej jakiś czas porozmawiać z Aurelią.

Kiedy wszyscy skończyli jeść grzecznie podziękowałam za wspólny posiłek i jak najszybciej wyszłam z tego pomieszczenia. Z początku chciałam faktycznie udać się do kuchni, aby zapytać rudowłosą kobietę czy na pewno nic jej nie jest jednak po chwili namysłu uznałam, że skoro rano zareagowała tak nieprzychylnie to prawdopodobnie nie chce mnie widzieć. Co nie zmienia faktu, że wciąż nie dawała mi spokoju myśl, że może to ja zrobiłam coś nie tak. Postarałam się jednak odpędzić od siebie te myśli i udałam się do swojej komnaty, aby poczytać książkę, ponieważ postanowiłam w pełni wykorzystać mój wolny dzień.

Witam moi drodzy w świeżutkim opowiadaniu! Mam nadzieję, że szkoła was jeszcze nie dobiła i że czujecie się dobrze XD. No, a co do rozdziału to mam nadzieję, że wam się podoba, bo pomysłodawcą na całe opowiadanie jest jak zawsze CLARA. A na koniec życzę wam dobrego życia i szósteczek w szkole!
Kocham SELENE💖

𝐃𝐞𝐚𝐝𝐥𝐲 𝐋𝐨𝐯𝐞 [𝟏𝟖+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz