X

85 4 0
                                    

Wreszcie nadszedł ten dzień. Bal maskowy i mój jutrzejszy ślub. Bałam się. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że już od jutra będę musiała udawać, że kocham Alexandra i jestem niezmiernie uradowana z uroczystości przypieczętowania miłości. Tylko, że ja nie chciałam tego ślubu, kochałam Arthura i to z nim chciałam spędzić resztę życia.

-Witam, szanowną panią- powiedziała jedna z pokojówek wchodząc do mojej komnaty- Jak samopoczucie, przed taką uroczystością?

-Odrobinę się stresuję, ale myślę, że poza tym czuję się dobrze- skłamałam. Wcale nie czułam się dobrze. Jedyne co chciałam teraz zrobić to rzucić się w ramiona Arthura i zacząć płakać.

Pokojówki zaczęły mnie przygotowywać na bal maskowy.

Kiedy skończyły wyglądałam pięknie. Na koniec wręczyły mi jeszcze dwie maski, abym miała wybór którą mam założyć. Czułam się równie piękna co nieszczęśliwa i przytłoczona całą sytuacją. Wpatrywałam się w obie maski kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

-Mogę wejść?- usłyszawszy głos Arthura momentalnie podniosłam na niego wzrok, a moje usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.

-Oczywiście- odparłam. Mężczyzna szybko wślizgnął się do środka i usiadł na łóżku stojącym na przeciwko mnie.

-Jak się czujesz z tym wszystkim?- zapytał po chwili milczenia.

-Okropnie. Mam wrażenie, że wszystko mnie przytłacza i nie potrafię się już niczym cieszyć. Jutro jest mój ślub z człowiekiem którego szczerze nienawidzę, a na domiar złego straciłam Aurelię. Jednym dobrym aspektem całej tej sytuacji jesteś ty- wyznałam na jednym tchu.

-Przepraszam...- powiedział ściszając głos, a ja nie wiedziałam o co chodzi.

-Ale za co?

-Jakiś czas temu obiecałem ci, że zrobię wszystko, żeby ten okropny człowiek nigdy się do ciebie nie zbliżył, a ty jutro bierzesz z nim ślub...- powiedział z wyraźnym żalem do samego siebie który był wręcz namacalny. Widziałam jak bardzo się za to nienawidził, ale zupełnie niepotrzebnie. Wiedziałam, że to nie jego wina i, że nie ma na to żadnego wpływu.

-Wiem, że dla ciebie cała ta sytuacja też jest trudna dlatego nie masz za co przepraszać. Od początku zdawaliśmy sobie sprawę, że bardzo trudno będzie coś z tym zrobić. Widocznie Bóg chce żebyśmy już zawsze ukrywali swoją miłość- powiedziałam, aby spróbować go pocieszyć.

-Czy jest coś co mógłbym zrobić, abyś poczuła się choć odrobinę lepiej?- to pytanie chwyciło mnie za serce. Widziałam jak bardzo chce zrobić cokolwiek, abym tylko nie była tak bardzo przytłoczona. Kiedy już chciałam powiedzieć, że na ten moment raczej nic nie jest w stanie poprawić mojego samopoczucia, do głowy przyszedł mi skrajnie głupi i nieodpowiedzialny pomysł.

-Weź to- powiedziałam wręczając mu do ręki maskę.- Bal maskowy zacznie się około osiemnastej. Załóż najlepsze ubrania i oczywiście tą maskę. Przyjdź na bal i pod żadnym pozorem nie odsłaniaj twarzy. Jeśli to zrobisz będzie mi lżej przetrwać dzisiejszą uroczystość- rzekłam na jednym wdechu zanim ten zdążył zadać jakiekolwiek pytanie.

-Czy na balach markowych nie proszą przypadkiem o podanie swojej godności?- dopytał niepewnie.

-Słuszna uwaga. Od tego momentu będziesz księciem Armando z sąsiedniego królestwa. On tak czy inaczej nie przyjedzie na przyjęcie- powiedziałam z chytrym uśmiechem na twarzy.

-Więc niech tak bedzie- zaśmiał się.

~~~°°°~~~

Wypatrywałam Arthura ze schodów, co i tak nie było już prostym zadaniem, ponieważ wszystko zasłaniała mi maska i bawiący się ludzie. Minęło już dobre kilkadziesiąt minut od rozpoczęcia przyjęcia, a ja wciąż nigdzie go nie dostrzegłam. Bałam się, że może jednak nie przyjdzie i zostawi mnie z tym wszystkim samą.

-Witaj, Księżno Madeline. Czy można prosić jaśnie panią do tańca?- z początku się przeraziłam, ponieważ ktoś od tyłu złapał mnie za ramię. Kiedy jednak zdałam sobie sprawę, że to Arthur niezmiernie się ucieszyłam.

-Ależ oczywiście, Książę Armando- puściłam mu oczko, czego pod maską czego i tak nie było widać.

Arthur chwycił mnie za rękę i od razu porwał na środek komnaty balowej. Muzyka nagle zwolniła jakby specjalnie dla nas. Czułam się jak w siódmym niebie. Poza tym nie wiedziałam, że mężczyzna jest tak dobrym tancerzem. Przez chwilę zastanawiałam się gdzie się tego nauczył jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że to nie ma najmniejszego znaczenia. W tym momencie powinnam cieszyć się chwilą, ponieważ teraz tak mało rzeczy sprawiało mi radość, że każdy taki moment był dla mnie na wagę złota.

Kiedy muzyka ucichła Arthur powiedział, żebym poszła z nim do osobnego pokoju. Przez krótki moment bałam się czy przypadkiem nie wzbudzi to podejrzeń, ale uznałam, że w sali jest tyle ludzi, że zniknięcie dwójki z nich raczej nie zrobi różnicy.

Weszliśmy zatem na po schodach na piętro gdzie również była masa ludzi, następnie weszliśmy do ciemnego korytarza gdzie był tylko jeden pokój, w dodatku prawie zawsze zamknięty.

-Dlaczego mnie tutaj zabrałeś? Nawet nie mam klucza do tej komnaty- powiedziałam zdziwiona.

-Ale ja go mam- powiedział wyciągając z kieszeni spodni duży mosiężny klucz. A ja zastanawiałam się jak udało mu się go ukraść.

Kiedy Arthur dyskretnie i powoli otworzył drzwi wślizgnęliśmy się do środka. Mężczyzna od razu zamknął za nami drzwi, ponieważ gdyby ktoś dowiedział się, że spędzam czas sam na sam z mężczyzną innym niż mój przyszły mąż mogłoby być bardzo nieprzyjemnie.

Kiedy Arthur usiadł na łóżku nie chciałam dłużej czekać. Od razu zdjęłam maskę i rzuciłam się na niego posypując go pocałunkami. On zrobił to samo.

Po chwili siedzieliśmy na łóżku bez ubrań. Mężczyzna delikatnie chwycił za swoje przyrodzenie i wsunął je we mnie bardzo powoli. Tym razem jednak od początku poruszał się we mnie szybko, a ja starałam się jedynie powstrzymać jęki, bo wiedziałam, że każdy mógłby nas usłyszeć.

Dzisiaj nie mogliśmy długo rozkoszować się tymi chwilami, ponieważ w każdej chwili ktoś mógł zacząć mnie szukać. Dlatego właśnie zrobiliśmy to szybko, a następnie wyślizgnęliśmy się z pokoju tak, aby nikt nas nie zauważył.

Kiedy zeszliśmy na dół usłyszałam wrzask, który był kierowany w moją stronę.

-Madeline! Musimy poważnie porozmawiać- krzyknął Książę Alexander, na szczęście muzyka była tak głośna, że mogli go usłyszeć tylko ludzie stojący bardzo blisko mnie, a tych było niewielu. Mimo wszystko całe życie przebiegło mi przed oczami, bo zupełnie nie wiedziałam o co znów mu chodzi.

Hejka naklejka, chciałam tylko powiedzieć, że już niedługo szykuje się maraton rozdziałów, także wyczekujcie dniami i nocami XD

Kocham SELENE💖

𝐃𝐞𝐚𝐝𝐥𝐲 𝐋𝐨𝐯𝐞 [𝟏𝟖+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz