Rozdział 6. Mason

313 30 3
                                    

- Jak to; nic nie pamiętasz?

Dziewczyna wzruszyła ramionami, znowu spuszczając wzrok. Poczułem dziwny smutek z tego powodu, bo naprawdę lubiłem, gdy na mnie patrzyła. Miała niesamowite, błękitne i duże oczy, które wręcz mnie hipnotyzowały. Nigdy nie spotkałem kogoś o takim spojrzeniu. Nie sądziłem nawet, że kiedykolwiek uznam jakieś kobiece oczy za piękne i wyjątkowe.

A jednak tak się stało.

- Po prostu.

- Aha.

Może nie była to najinteligentniejsza odpowiedź, ale szczerze, to nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Wpatrywałem się w nią w szoku, bo, gdy zdecydowałem się tu przyjść, liczyłem na krótką rozmowę, podziękowania za ratunek i odpowiedź na kłębiące się w mojej głowie pytania.

A teraz stoję jak ten debil i nie wiem co mam powiedzieć dziewczynie, która najwyraźniej nie pamięta nawet swojego imienia.

Zagryzła dolną wargę. Jej palce cały czas ugniatały rąbek kołdry. Była zdecydowanie bardziej zdenerwowana, niż ja...

Dotarło do mnie, że musiała być przerażona. Obudziła się z brakiem jakichkolwiek wspomnień. Nie wie o sobie nic, kompletnie. Nawet nie może zadzwonić do nikogo bliskiego, nikt jej nie odwiedzi i nie wesprze w tej trudnej chwili.

A na domiar złego, jakiś ciekawski palant stoi i gapi się na nią, niczym psychopata.

- Jak się czujesz? – spytałem o pierwszą rzecz, jaka wpadła mi do głowy. – Znaczy wiesz, oprócz tego że leżysz w szpitalu, byłaś nieprzytomna jakiś czas i straciłaś pamięć... wiesz co, może lepiej nie odpowiadaj.

O dziwo na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Ucieszyłem się, bo naprawdę wyglądała pięknie z uśmiechem.

Nim jednak zdołała coś powiedzieć, drzwi do sali otworzyły się. Kate zmierzyła mnie wściekłym spojrzeniem, więc posłałem w jej stronę niewinny uśmiech.

- Mason, wiesz że nie powinno cię tu być.

- No przecież mnie nie ma.

Westchnęła i przewróciła oczami. Gdy spojrzała na swoją pacjentkę, jej wzrok złagodniał.

- Przymknę oko na to małe włamanie, ale następnym razem wezwę ochronę – zagroziła, na co mój uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył. – A teraz zmykaj. Ojciec czeka przy recepcji.

Moje kąciki ust automatycznie opadły. Ojciec. Nie poprawiłem Kate tylko dlatego, że nie chciałem się teraz wdawać w niepotrzebne dyskusje. Ona doskonale wiedziała kim był dla mnie Preston. Nazwała go moim ojcem celowo.

Rzuciłem ostatnie spojrzenie w stronę Bezimiennej, po czym wyszedłem z sali. Mimo wszystko cieszyłem się, że zdecydowałem się tu pojawić.

I chciałem jeszcze kiedyś odwiedzić tę śliczną blondynkę.

***

- Słuchaj stary, szykuje się kolejna impreza. Tam gdzie zawsze. O ósmej.

Skrzywiłem się na słowa Ashtona. Spojrzałem na brata, który przyglądał mi się z zaciekawieniem. Odłożyłem narzędzia na bok i wyszedłem z garażu, nie chcąc aby Robert podsłuchiwał moją rozmowę.

- Nic z tego. Ja dziś odpadam.

Po krótkiej chwili ciszy, usłyszałem parsknięcie chłopaka.

- Jasne. Dobry żart. Mason Brock odmawiający imprezy...

- Serio, Ash. Po tej ostatniej akcji mam areszt domowy.

- Pierdolisz.

Nie odpowiedziałem, nie sądząc, aby mój komentarz był tutaj potrzebny.

- I że niby od kiedy ty się przejmujesz jakimś durnym szlabanem, co?

Miał rację. Nigdy nie przykładałem do tego większej wagi, jednak dzisiejszy dzień był inny. Rocznica, jaka miała wkrótce wypaść wypalała dziurę w moim sercu i sprawiała, że ostatnim na co miałem ochotę, było znoszenie towarzystwa trójki moich kumpli.

Jednak wiedziałem, że wyznanie im czegokolwiek nie wchodziło w grę. Nie zrozumieliby. Nigdy nie rozumieli. Byli dobrymi kompanami do picia, jednak nie łudziłem się, że byli również dobrymi materiałami na przyjaciół.

- Od kiedy zostałem aresztowany za obicie mordy Colsona. Plus nadal podejrzewają, że mam coś wspólnego z tą dziewczyną. Nie mogę się teraz w nic mieszać, a przecież dobrze wiemy, jak kończą się te wasze „imprezki".

- No jak? Zajebiście się kończą przecież.

Przewróciłem oczami, zirytowany już tą rozmową.

- Tak czy inaczej, mnie nie będzie. Bawcie się dobrze.

Rozłączyłem się, nim Ash zdążyłby coś dodać. Wpatrywałem się chwilę w komórkę, zastanawiając się, co ja najlepszego wyrabiam. Przecież imprezowanie to mój styl życia. Sposób, aby zapomnieć i rozkoszować się ch

Wiedziałem jednak, że moja odmowa miała dużo wspólnego z rozmową, jaką przeprowadziłem ostatnio z Prestonem.

- Zaczekaj – mruknął, gdy po powrocie ze szpitala chciałem iść do swojego pokoju. – Czy ty wiesz, co ze sobą robisz?

Zatrzymałem się w miejscu, wzdychając głośno. Nie miałem siły słuchać jego motywacyjnych gadek, ale dla świętego spokoju, odwróciłem się w jego stronę.

- Co robię?

- Alkohol, narkotyki, bójki... chcesz sobie zmarnować życie już na jego początku?

Wzruszyłem ramionami. Prawda była taka, że jego słowa nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że moje zachowanie daleko leżało od dobrego. Niszczyłem siebie i swoje zdrowie, ale nie potrafiłem zmusić się do tego, aby to przerwać.

- Nie twoje życie, nie twoja sprawa – skwitowałem, co wyraźnie nie spodobało się mojemu ojczymowi.

- Tu się mylisz. Twoja matka...

- Nawet nie waż się o niej wspominać – warknąłem, napinając mięśnie. - Nie w takiej sytuacji. Nie wiesz, czego by chciała, ani jakby się czuła, widząc mnie takiego.

- Dobrze, więc spróbuje inaczej. Naprawdę chcesz dać mu satysfakcje, że zniszczył ci życie? Jest tego wart?

Jego słowa ciągle odbijały się w mojej głowie. Nie mogłem przestać o nich myśleć, co denerwowało mnie jeszcze bardziej. Jasne, ta jedna rozmowa wcale nie sprawiła, że zapragnąłem zmienić swoje życie. Lubiłem je. Ale musiałem przystopować i zniknąć gliniarzom z oczu. Nie wdawać się w bójki, odstawić alkohol i narkotyki. To był mój plan na najbliższy miesiąc.

Dobra, góra tydzień.

Ewentualnie do końca tego dnia.

Spojrzałem na telefon w mojej dłoni dokładnie w tym samym momencie, gdy jego ekran się rozświetlił. Wiadomość od Ashtona z adresem miejsca, w którym miała odbywać się impreza, raziła mnie w oczy. Doskonale wiedziałem, że nie powinienem iść, jednak ekscytacja narastała we mnie z każdą minutą. A fakt, że mogłem tym wkurzyć Prestona sprawiał, że ta impreza zaczęła zyskiwać więcej plusów, niż minusów.

Dobra, więc wytrzymam jednak godzinę. 

Nasze Obietnice JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz