Prolog

516 39 2
                                    

Dzień mojego końca, stał się dniem mojego początku.

Słyszałam jedynie piszczenie w uszach. Obraz wirował mi przed oczami, więc postanowiłam ich nie otwierać. Początkowo nic nie czułam, więc nie byłam pewna, czy nadal żyje.

Zaraz jednak poczułam ból. Najpierw wybuchnął on w mojej głowie, później przeniósł się na resztę ciała. Próbowałam krzyknąć, ale nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu. Leżałam z uchylonymi ustami, czekając na śmierć, która ukoi moje cierpienie. Niestety, nie chciała nadejść, a ból z każdą chwilą nasilał się coraz bardziej.

Czułam pod policzkiem nieprzyjemną fakturę ziemi. Kamienie wrzynały mi się w skórę, a w ustach czułam piasek pomieszany z ziemią. Otworzyłam oczy. Najpierw poraziło mnie światło, co spowodowało, że ból głowy się zwiększył. Gdy otworzyłam je po raz kolejny, niewiele widziałam. Wszystko było rozmazane, niewyraźne.

Pomimo bólu, spróbowałam wstać. Jeśli śmierć nie chciała do mnie przyjść, musiałam spróbować walczyć. Jedna ręka, druga, później nogi. Z jękiem się podniosłam, jednak zaraz straciłam równowagę i runęłam znowu na ziemię. Odetchnęłam i spróbowałam jeszcze raz.

W końcu mi się udało stanąć na nogi. Spróbowałam wykonać jeden chwiejny krok, potem drugi i trzeci. Słońce nadal mnie raziło, a świat wydawał się senną marą. Nie potrafiłam powiedzieć, gdzie się znajdowałam. Może jednak nie żyłam? Czy tak miało wyglądać życie po śmierci?

Ból jednak utwierdził mnie w przekonaniu, że to zdecydowanie nie mogło być niebo. Albo byłam w piekle. Nie wiem, która opcja przerażała mnie bardziej.

Szłam cały czas przed siebie, albo raczej włóczyłam się. Ledwo stałam na nogach, chodzenie powodowało, że czułam jak uchodzą ze mnie siły. Chciałam odpocząć, położyć się i zamknąć oczy. Ale coś w środku mi na to nie pozwalało. Jakiś głos w środku mówił mi, abym się nie poddawała. Że mi nie wolno.

Ale wizja odpoczynku i snu była tak bardzo kusząca.

Chciało mi się pić. W ustach miałam Saharę, a między zębami czułam ziemie. Czułam ból w całym ciele i było mi strasznie ciepło - miałam wrażanie, że słońce mnie niemal pali. Wypala moją skórę i wolę walki. Zatrzymałam się i padłam na ziemie. Zamknęłam oczy. Miałam dosyć. Chciałam się poddać i po prostu iść spać.

- Nie mogę. No dalej, podnieś się – mówiłam do siebie w myślach.

Nie wiedziałam gdzie jestem, a co najgorsze, nie wiedziałam kim jestem. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, moje przerażenie wzrosło. Mimo wysiłku, czarna dziura w moim umyśle nie chciała się wypełnić.

Wiedziałam jedno. Nie mogłam się poddać. Czułam, jakby od mojego przetrwania zależały losy świata.

Otworzyłam oczy. Podnoszenie się znowu zajęło mi masę czasu. A może mi się tylko wydawało? Może od mojej pobudki minęło pięć minut? Nie miałam pojęcia.

Szłam dalej. Jeden krok za drugim. Nie wiedziałam nawet, czy idę w dobrą stronę. Czy dojdę do najbliższego miasta, czy może oddalam się od cywilizacji.

Nagle usłyszałam dźwięk. Z początku wydawało mi się, że mam zwidy, ale ten dźwięk z każdą sekundą stawał się coraz głośniejszy. Odwróciłam się i zmrużyłam oczy. Nadal mało widziałam, mój wzrok nie łapał ostrości, ale zauważyłam, że coś się do mnie szybko zbliżało.

- Pomocy – zdążyłam wyszeptać, nim padłam po raz kolejny na ziemie. Zanim straciłam przytomność dostrzegłam tylko ciężkie czarne buty.

Potem pochłonęła mnie ciemność.

_______

#naszeobietnice

Nasze Obietnice JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz