- 𝚝𝚑𝚎 𝚜𝚎𝚟𝚎𝚗𝚝𝚑 𝚍𝚊𝚢 -

85 15 1
                                    

- 𝚌𝚑𝚊𝚗𝚐𝚎 -

×××

×××

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obaj chcieli oderwać się od tej przykrej rzeczywistości i fakt, że mieli siebie nawzajem jak najbardziej im wystarczał. Ładna pogoda jedynie jeszcze bardziej podbudowywała ich na duchu, może nie obu... Dało się to zauważyć jedynie u Junhuia, ponieważ Wonwoo jak zawsze sprawiał wrażenie obojętnego człowieka. Nawet nie zauważyli kiedy znaleźli się na starym, ale wytrwałym pomoście, gdzie usiedli i zaczęli wpatrywać się w czyste niebo.

- Won, myślisz, że nadejdzie koniec tych nieszczęść? - zapytał nagle Chińczyk i przez to jakoś zniknął jego dotychczasowy entuzjazm. Niestety trudno było przestać o tym wszystkim myśleć, to działo się - tutaj, teraz. Jak mieli udawać, że wszystko jest okej, jak nie było? Dlaczego nie było żadnego wyjścia z tej sytuacji? Dlaczego ich to musiało spotkać? - Kto może być kolejny... - mruknął pod nosem, spoglądając przed siebie.

Wonwoo przypatrzył mu się w ciszy, po czym westchnął. - Nie myśl o tym, nic nie zrobisz.

- No ale... - nie udało mu się dokończyć, ponieważ momentalnie znalazł się w całości w wodzie. Wynurzył się szybko i zakaszlał odruchowo, a następnie spojrzał w górę, na Jeona z wielkim wkurzeniem. Wystarczyło jednak, że chłopak się uśmiechnął, a cała złość zaczęła z drugiego ulatywać.

Wonwoo tak rzadko się uśmiechał, tak rzadko się śmiał, a jak już, to tylko dla niego.

✄-------------------------------

Ponowny zduszony szloch odbił się o ściany niewielkiego pokoju, w którym nikt poza chłopakiem nie przebywał. Przewrócił się na drugi bok w stronę ściany i na nowo zaszlochał, chowając twarz w kocu, ale nie swoim. Ze łzami już nie walczył, nie miał z nimi szans - były tak samo uparte jak ich właściciel. - ...Wonwoo... - jak to się stało, jakim prawem musiał przez to przechodzić. Cały wieczór, jaki i całą noc przepłakał, a inni nic na to nie mogli poradzić. W końcu, stracił najważniejszą mu osobę. Nie chciał już żyć, nie miał po co.

✄-------------------------------

Mingyu, którego znałem naprawdę powrócił. Nie pozwolił mi spać na dworze i wpuścił mnie do domku, który razem dzieliliśmy - Hansol nadal się nie odzywał, jednak nie umknął mi niezadowolony grymas Jeonghana. A jeszcze niedawno Kim miał gdzieś to gdzie spałem, co robiłem, czy w ogóle coś jadłem. Cieszyłem się, tak bardzo się cieszyłem, że odzyskałem swojego najcenniejszego przyjaciela.

Było wcześnie rano, ale już nie spałem, nie to co reszta. Coś mnie pokusiło, by wstać i podejść do Mingyu. Obudziłem się z dziwną energią, ciągle się uśmiechałem - to było chore, zważając na naszą sytuację. Mingyu spał, leżał na boku akurat w moją stronę, więc kiedy tylko ukucnąłem przy łóżku miałem doskonały wgląd na jego spokojną twarz. Mój podbródek spotkał się z miękkim materacem, a uśmiech mimowolnie się powiększył. Naprawdę się cieszyłem. Przymknąłem oczy, a następnie wypuściłem lekko powietrze nosem.

𝚍𝚘𝚗'𝚝 𝚠𝚊𝚗𝚗𝚊   ̶c̶r̶y̶ 𝚑𝚘𝚕𝚒𝚍𝚊𝚢 ➴ 𝚜𝚎𝚟𝚎𝚗𝚝𝚎𝚎𝚗Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz