- 𝚝𝚑𝚎 𝚎𝚒𝚐𝚑𝚝𝚑 𝚍𝚊𝚢 -

149 17 1
                                    

- 𝚝𝚑𝚎 𝚝𝚛𝚞𝚝𝚑 -

×××

×××

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Panowała dziwna ciemność. Nie miałem bladego pojęcia, gdzie się znajduję. Rozejrzałem się bezcelowo po tej ciemnej pustce, a następnie zrobiłem jeden krok do przodu. A raczej zamierzałem. Coś mnie od tego powstrzymało. Jakbym nie powinien tego uczynić, bo ten jeden niewinny krok sprawiłby, że wpadłbym w jeszcze mroczniejszą otchłań. Czułem się niezdolny do ruchu, nie miałem żadnej władzy nad swoim ciałem. Już mało brakowało, bym wpadł w panikę, ale wtedy coś się wydarzyło. Ciemność zaczęła stopniowo zanikać, a na jej miejscu pojawiła się jasność. Byłem w swoim domku? Obleciałem po wszystkim wzrokiem w niedowierzaniu. 

- ODDAJ MI GO!!! 

Razem z tym wrzaskiem pojawiły się przed moją twarzą ręce, które zaczęły mnie dusić. Nie mogłem oddychać. Spanikowany patrzyłem na Junhuia przed sobą, którego wzrok był bardziej niż przerażający. Doszło jednak do momentu, że całe pomieszczenie zaczęło przemieniać się w proch, to samo działo się ze starszym Chińczykiem. Byłem oszołomiony, kiedy dotarło do mnie, że teraz jestem otoczony samą bielą. Padłem na kolana i spojrzałem na swoje dłonie, które były całe we krwi. 

✄------------------------------

Otworzyłem szybko oczy i podniosłem się do siadu, od razu się odkrywając. Pot lał się ze mnie litrami, próbowałem uspokoić swój oddech, ale było to naprawdę ciężkie w tej chwili. 

- To... To ja? - chwyciłem się za szyję, a zaraz po tym błyskawicznie spojrzałem na dłonie. Obejrzałem je pod każdym możliwym kątem i zamarłem. Na przedramieniu prawej ręki spostrzegłem czerwone ślady zadrapań. To był przypadek, na pewno przypadek. Może tak naprawdę tego nie było, po tym koszmarze byłem zbyt przewrażliwiony - musiałem się uspokoić. Skuliłem swoje ciało i wypuściłem powoli powietrze. Dopiero teraz do mnie dotarło, że nie jestem tutaj sam. Wyprostowałem się momentalnie. 

A raczej powinno tak być. Nie rozumiałem dlaczego nawet Hansola tutaj nie było. Długo spałem? Z zewnątrz nie słyszałem żadnych kłótni ani niepokojących dźwięków. Nawet rozmów... Wstałem na szybko i ruszyłem do drzwi, w między czasie odgarnąłem spocone kosmyki włosów do tyłu, by mi nie przeszkadzały. Drzwi otworzyłem normalnie z prędkością światła, ale było to zbędne. 

Wszystko było w porządku. Cała ósemka znajdowała się na dworze i każdy robił coś innego. Panował spokój, spostrzegłem nawet, jak Hansol pomaga Jihoonowi w przenoszeniu skrzynki z jedzeniem. Wszystko było w porządku - właśnie dlatego zacząłem podejrzewać, że dalej śpię, a moja wyobraźnia płata mi figle. Stałem jak słup, dopóki nie podszedł do mnie Soonyoung.

- Co tak stoisz? Jesteś głodny? - wskazał na miskę pełną owsianki, którą trzymał w ręce. Kiedy Hoshi spostrzegł mój brak przekonania, odezwał się ponownie. - Ja już swoją porcję zjadłem, nie martw się - lekki uśmiech zagościł na jego ustach, a ja jeszcze bardziej zacząłem się gubić. Przecież tu nie chodziło o tą cholerną owsiankę.

𝚍𝚘𝚗'𝚝 𝚠𝚊𝚗𝚗𝚊   ̶c̶r̶y̶ 𝚑𝚘𝚕𝚒𝚍𝚊𝚢 ➴ 𝚜𝚎𝚟𝚎𝚗𝚝𝚎𝚎𝚗Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz