6. Perfect strangers in the night.

377 30 11
                                    

Zanim zaczniemy, pasuje mi do tego rozdziału jak nwm "Baller" NEFFEX. Tekst, w którym podmiot liryczny jest definitywnie palantem niekoniecznie, ale melodia piosenki ewidentnie podpada mi pod rytmikę tego rozdziału. Nie trzeba słuchać, ale można :)
__________

Obudził ją dzwonek do drzwi. Z początku przewróciła się na drugi bok, próbując zignorować intruza. W odmętach jej zaspanego umysłu rozumowała, że nikt, kto ją znał, nie zakłócałby jej spokoju o świcie, a obcych łatwiej było zignorować. Poza tym, niewielu szczęśliwców było w posiadaniu jej nowego adresu. Nakryła się śpiworem po sam czubek głowy, wzdychając cicho.

Kolejny dzwonek obudził ją jednak na dobre. Zielone oczy Sakury otworzyły się szeroko. Nabrała powietrza w płuca, walcząc z rosnącą w jej żyłach irytacją. Odrzuciła śpiwór i wstała niezgrabnie, poprawiając stopami podwinięte nogawki dresu. Podreptała do drzwi, walcząc z zaspanymi powiekami, klejącymi się do siebie uparcie.

- Tak? – warknęła, kiedy uporała się z zasuwką.

W miejscu, w którym powinna być wycieraczka, gdyby różowowłosa przejmowała się takimi pierdołami, stała Mei. Zaciskała wargi, lustrując wyrwaną z łóżka Haruno zahaczającymi o szok oczami.

- Skąd masz ten adres? – Sakura zamrugała, pochylając głowę do przodu. Hyate wzięła głęboki wdech, wciskając dłonie głębiej w kieszenie swoich spodni.

- Mogę wejść? – zapytała, zerkając na nią nieśmiało. Różowowłosa wzruszyła ramionami, uznając, że jej własne pytanie mogło pozostać bez odpowiedzi i wpuściła ją do środka.

Mówiąc najkrócej, była tak zapracowana, że nie zdążyła się urządzić. Mieszkała tu od dwóch tygodni, póki co sama, jako że Ino zdecydowała, że szkoda jej opłaconego czynszu i zostanie w swojej norze do końca miesiąca. Stopniowo przynosiła swoje graty, przez co mieszkanie symultanicznie zapełniało się kartonami. Co jakiś rozpakowały, pojawiał się następny i tak w kółko. Sakura nie mogła się doczekać, kiedy to się skończy. Wskazała Mei miejsce przy kotatsu, samej biorąc się za składanie futonu, na którym spędziła kilka ostatnich nocy.

- Spałaś cały ten czas? – Hyate odezwała się, gdy Sakura dołączyła do niej ze zmaltretowaną miną.

- Skąd to zdziwienie? Wszyscy dali w palnik na premierze twojej płyty – przygładziła włosy, odnosząc wrażenie, że na głowie miała gniazdo. Wzięła butelkę wody, którą trzymała pod stolikiem i przyssała się do szyjki, zdecydowanie unikając rozbawionych, żółtych oczu śledzących każdy jej ruch.

- Jest południe – odrzekła, bębniąc palcami w stół.

- Po co przyszłaś? – zmieniła temat, nie mając zamiaru tłumaczyć się ze swojego zaburzonego rytmu dnia.

- Chcę cię prosić o pomoc – oznajmiła. Sakura zmarszczyła brwi, zachodząc w głowę, o co tym razem mogło jej chodzić. – Zbliża się ten koncert i nie podoba mi się ułożona do niego choreografia.

Haruno miała nadzieję, że nie kazali Hyate tańczyć. Z tą wytwórnią było możliwe dosłownie wszystko, ale nie chciało się jej wierzyć, że ktoś mógłby być aż tak pozbawiony wyczucia. To była depresyjna i pasywno-agresywna płyta, która - owszem - wymagała choreografii, ale subtelnej. Słowo to w tym kontekście miało zdecydowanie zbyt dużo znaczeń.

- No i? Nie wydaje mi się, żebym miała na to wpływ – potarła twarz dłonią, gdy senność ogarnęła ją ponownie. – Jeżeli ci się nie podoba, powinnaś powiedzieć im o tym i niech wymyślą coś innego.

- Powiedziałam i zgodzili się, ale jakoś im nie ufam - zmarszczyła nos. – Chciałabym być jak ty na rampach, dlatego pomyślałam, że może pomogłabyś mi ułożyć własną choreografię. Nie wmówisz mi, że nie miałaś w głowie planu, kiedy poruszałaś się po scenie. Chciałam cię zapytać wczoraj, ale za dużo tam się działo.

Ghosttown ||Paradise. Sequel||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz