3. Hey, you, baby, you don't know how bad it's gonna get.

352 23 10
                                    

Główna siedziba firmy przyprawiała go o zawrót głowy. Za każdym razem, gdy przekraczał próg tego budynku, miał ochotę odwrócić się na pięcie i już nie wracać. To by było jednak dziecinne i tchórzowskie, więc lawirował pomiędzy elegancko ubranymi ludźmi, których większość była jego dalszą rodziną. Starał się sprawiać wrażenie, jak gdyby wszystko było w porządku, a gwar ich rozmów mieszający się z dzwoniącymi zewsząd telefonami wcale mu nie przeszkadzał.

Dotarł do części dla dyrekcji, przez którą przemknął równie niepostrzeżenie i pchnął drzwi na samym końcu, które prowadziły do gabinetu jego ojca.

Tak, jak zawsze – Fugaku siedział przy swoim biurku w absolutnej ciszy, odcięty od piekła, przez które Sasuke przedzierał się jeszcze przed chwilą. Młody Uchiha miał mieszane uczucia za każdym razem, gdy obserwował go podczas pracy.

Gdziekolwiek, gdzie by się nie pojawił, Fugaku zawsze utrzymywał ład i porządek. Na regale z książkami i segregatorami nie znalazłby nawet grama kurzu, a cała jego zawartość ułożona była alfabetycznie. Na biurku, przy którym siedział, nie było nic poza szklanką wody i kilkoma kartkami, które aktualnie oglądał, z wyłączeniem monitora.

Dodatkowo pamiętał o tym, że to docelowo będzie kiedyś jego gabinet. Z jakiegoś powodu myśl ta onieśmielała go, a nawet nieco przerażała. Choć wizja wyzwolenia się spod kontroli ojca była kusząca, podobnie jak pamięć o jego umowie z Yume i ich planie, który mogliby wcielić w życie, bał się tego momentu, dlatego starał się o tym nie myśleć. 

Ojciec przesunął wzrok w jego kierunku. To było krótkie spojrzenie i Sasuke wiedział, że oznaczało powitanie. Potem skryte za okularami oczy Fugaku powróciły do dokumentu, który trzymał. Ta wymiana trwała być może kilka sekund.

W przeciwieństwie do praktyk w kancelarii matki, nie spieszyło się mu do pracy. Prawdę mówiąc, dalej miał ochotę wyjść. Mimo to podążył dalej i zajął miejsce na jednej z sof pod oknem. Odchylił głowę do tyłu, próbując wyczyścić swój umysł ze wszelkich zbędnych myśli.

Nastał kwiecień i powinno być mu lepiej, ale z jakiegoś powodu zaczął gorzej sypiać. Czuł, że coś wisiało w powietrzu.

- Panie dyrektorze – do gabinetu wpadła jedna z asystentek.

Dzierżyła w rękach kilka potężnych segregatorów, niosąc je do biurka Fugaku, który odłożył swoje dokumenty na bok, robiąc jej miejsce. Sasuke przyglądał się, jak kobieta okrąża mebel i staje u boku Uchihy, podając mu te opasłe tomiszcza z zaaferowaną miną.

- Dziękuję, możesz odejść – ojciec odprawił ją, poprawiając okulary. Kobieta skinęła głową, ale zatrzymała się w pół kroku, gdy jej oczy padły na Sasuke.

- Podać ci coś synku? – zapytała, uśmiechając się dobrotliwie.

Uchiha starał się nie skrzywić, lecz te pieszczotliwe określenia przyprawiały go o ciarki. Czego jednak można się było spodziewać, kiedy zatrudniało się rodzinę, w tym cały szereg bliższych i dalszych cioć, które tylko czekały na to, żeby sprowadzić go do poziomu nierozumnego dziecka.

- Nie trzeba – mruknął, kręcąc głową. – Macie jakiś problem? – zapytał ojca, gdy wyszła.

- Podpięliśmy w końcu Hiyugashich pod nasz system – mruknął Fugaku, pochylając się nad segregatorem. – I ciągle coś się zawiesza. Dzisiaj wywaliło rachunkowość – rzucił mu przelotne spojrzenie.

Sasuke miał nadzieję, że to problemy w firmie były tym, co jak mu się zdawało, wisiało w powietrzu.

→🐈←

Ghosttown ||Paradise. Sequel||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz