§ 21.

368 20 7
                                    

Przez resztę dnia dopracowywaliśmy z Ksawerym szczegóły sobotniej próby dostania się do komputera Kaktusa. Plan był dość ryzykowny i niemal w każdym jego punkcie coś mogło pójść nie tak, ale nie miałam zamiaru odpuścić. I Dziura chyba też ostatecznie poczuł tę ekscytującą chęć do działania. To była nasza póki co jedyna realna szansa na odkrycie tego, co właściwie stało się z Igą. Nie mogliśmy jej nie wykorzystać tylko dlatego, że obleciałby nas strach. Nie byłam tchórzem, a pełna używek impreza organizowana przez narkotykowego bossa, który mógł mieć też na koncie porwanie, a nawet zabójstwo, nie była mi straszna.

Skontaktowaliśmy się z Kazikiem, który potwierdził, że nie będzie żadnego problemu, aby wprowadzić nas do apartamentu Kaktusa. Jedyny haczyk polegał na tym, że musieliśmy stwarzać pozory zadufanych w sobie bogaczy, którzy chcą sobie zafundować trochę rozrywki za pomocą białego proszku. Cóż, nigdy nie miałam zbytnich zadatków na aktorkę, ale to chyba nie powinno być takie trudne. Wbiję się w jakąś strojną kieckę, nałożę na twarz tonę tapety, uwieszę się na ramieniu Ksawerego i będę udawać głupią lalę, która potrafi zrobić wielką dramę ze złamanego paznokcia. To chyba powinno wystarczyć.

Częścią dotyczącą przejęcia tajnych plików miał zająć się Dziura. Poprosiłam, aby mi coś nieco z tego wytłumaczył, ale po tym jak już w pierwszym zdaniu zalał mnie falą określeń, których nawet nie potrafiłam zapamiętać, o zrozumieniu ich znaczenia nie wspominając, odpuściłam. Wierzyłam w to, że Ksawery świetnie wykorzysta swoje hakerskie zdolności i nie musiałam dokładnie wiedzieć, jak to zrobi.

W trakcie naszej dyskusji o całej sprawie, doszliśmy do wniosku, że to chyba czas najwyższy, aby poinformować mojego patrona o naszej współpracy. Żadne z nas nie do końca było z tego powodu zadowolone, ale mecenas Dziurowicz miał prawo wiedzieć, jakie są postępy w sprawie, a ciężko byłoby mi je wytłumaczyć, nie ujawniając udziału jego syna. Zresztą po kancelarii za sprawą Michała i Olki już zaczęły krążyć jakieś plotki o naszym zbytnim spoufalaniu się, a nie chciałam, aby prawnik dowiedział się o tym w taki sposób. Powinnam powiedzieć mu o tym osobiście. Pewnie i tak nie będzie z tego zadowolony, ale przynajmniej nie będzie mógł mieć pretensji, że takie wieści docierają do niego drogą pantoflową.

Pewnie powinnam załatwić to od razu i mieć to z głowy, ale nie mogłam się zebrać w sobie do przeprowadzenia tej konfrontacji. Musiałam przemyśleć, jak to rozegrać, aby było to dla mnie jak najmniej bolesne. Niby nie zrobiłam niczego karygodnego, ale mimo wszystko obawiałam się nieco gniewu Dziurowicza. A najbardziej tego, że mógłby mnie odsunąć od sprawy, na co nie mogłam sobie teraz pozwolić. Nie w tak kluczowym momencie, kiedy rozwiązanie zagadki wydawało się być na wyciągnięcie ręki.

Ksawery zaproponował, że pójdzie ze mną i w razie czego spróbuje ukoić nerwy ojca, ale uznałam, że będzie lepiej, jeśli sama przedstawię mu sytuację. Nie chciałam, aby patron pomyślał, że się go boję i wzięłam na rozmowę jego syna, aby pełnił dla mnie rolę tarczy ochronnej. W głównej mierze to ja byłam odpowiedzialna za ukrywanie pomocy, jaką służył mi Dziura, więc chciałam wziąć to na klatę. Nie potrzebowałam obrońcy. Przyjmę ewentualny atak z godnością, a potem wstanę, otrzepię się i ruszę dalej do celu.

Tak, w teorii brzmiało to wspaniale, ale w rzeczywistości wcale takie nie było. W piątkowy poranek od dobrych kilkunastu minut krążyłam przed drzwiami gabinetu Dziurowicza, wciąż zastanawiając się, jak przeprowadzić tę rozmowę. Zrzucenie bomby o udziale Ksawerego w śledztwie już na samym początku nie było chyba dobrym pomysłem. Najlepiej wpleść tę informację tak mimochodem, żeby mecenas nie miał zbyt dużo czasu na jej analizowanie. I należało podać to tak, jakby to nie było nic dziwnego. Jeśli udam, że nie czuję w związku z tym wyznaniem żadnego lęku, to może mój patron przymknie na to oko. Bo najgorsze, co można zrobić z takich sytuacjach, to okazać strach. Jeżeli się do tego nie dopuści, to druga strona nie będzie mogła tego wykorzystać.

Dla mnie Pestka! (Pestka #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz