§ 24.

358 21 15
                                    

– A więc miłość jednak kwitnie – stwierdziła z szerokim uśmiechem Olka, kiedy mijałam ją w drodze do swojego biurka.

W pierwszej chwili nie bardzo wiedziałam, o co jej chodzi, bo wyrwała mnie z zamyślenia, ale jej wymowne spojrzenie nie pozostawiało mi złudzeń. Mówiła o mnie i Ksawerym.

– A skąd te wnioski? – spytałam, chcąc się upewnić, czy miała na to stwierdzenie jakieś dowody, czy to tylko niepodparte niczym domysły.

– Rano przyszłaś do pracy nadzwyczaj markotna, potem w kancelarii pojawił się Dziura, który praktycznie nigdy tu nie zagląda, wyszliście razem, a teraz wróciłaś odmieniona z uśmiechem na twarzy – odparła. – To oznacza tylko jedno – kłótnia kochanków i odpowiednia metoda na pogodzenie się – dodała, uśmiechając się kpiarsko.

Przewróciłam oczami, bo miałam już dość tego, że ludzie sprowadzali moją znajomość z Ksawerym do relacji czysto seksualnych. Fakt, buziak, który miał być na pożegnanie, znacznie wyszedł poza ramy niewinnego całusa, przez co opuściłam CRSB kilka minut później, niż planowałam, ale to, co było między nami, to coś więcej. Ta chemia nie odnosiła się tylko do pożądania. Przyciągało nas do siebie, bo świetnie się rozumieliśmy i dobrze czuliśmy w swoim towarzystwie. I mimo krótkiego stażu znajomości naprawdę sobie ufaliśmy.

– No to jak? Jesteście już oficjalnie w związku? – Ola nie dała mi zareagować na swoją wcześniejszą analizę sytuacji.

Na moment mnie wmurowało, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie wiem, jaka jest poprawna odpowiedź na to pytanie. Ustaliliśmy, że chcemy dać sobie szansę, ale czy to od razu oznaczało związek? Cóż, troszkę namieszaliśmy tym, że wylądowaliśmy w łóżku, zanim poszliśmy na prawdziwą randkę, ale czy mogłam już nazwać Ksawerego swoim chłopakiem? Jakoś nie byłam do tego przekonana. Może dlatego, że po prostu jeszcze się z tym nie oswoiłam. Z czasem pewnie będzie mi łatwiej, ale póki co nie byłam jeszcze gotowa przyznać się do tego głośno. Zwłaszcza że jednoznacznie tego między sobą nie ustaliliśmy.

– To trochę skomplikowane – odparłam, wiedząc, że nie brzmi to najlepiej i dostarcza tylko kolejnych powodów do domysłów. – Ale myślę, że coś może z tego być – dodałam, uśmiechając się lekko.

– Nie może, tylko na pewno! – Jej entuzjazm nie ustępował temu, który zwykle ogarniał Zośkę. – Od początku czułam, że będzie wam po drodze – dodała, puszczając mi oczko.

– O, przepraszam bardzo – oburzyłam się. – Na początku to ty chciałaś mnie wyswatać z Michałem.

Dopiero teraz dotarło do mnie, że wbrew zamierzeniom zachowałam się nie fair wobec Okońskiego. Przecież gorliwie przekonywałam go, że odrzuciłam jego starania nie z powodu niego samego, tylko mojej niechęci do wszelakich związków. I chociaż był świadomy tego, że mieliśmy się z Ksawerym ku sobie, to pewnie poczuje się jeszcze bardziej urażony, jeśli po firmie rozejdą się plotki, że sypiam z informatykiem zza ściany, który przy okazji jest synem mojego patrona. Kiedyś obiecałam sobie, że nie będę się przejmować złośliwymi komentarzami osób, które tak naprawdę nic nie wiedzą o moim życiu, ale nie chciałam, aby Michał miał mnie za krętaczkę i kłamczuchę.

– Okej, mój błąd, ale szybko rozumiałam, że to nie on jest ci pisany – broniła się Olka. – Teraz wyglądasz na naprawdę szczęśliwą.

Poprzedniego dnia Zośka powiedziała mi coś podobnego. I w końcu zaczęłam wierzyć w to, że to może być prawda.

– Bo tak się czuję – odparłam, czując, że się lekko rumienię.

W odpowiedzi Ola uśmiechnęła się przyjaźnie.

– W takim razie trzymam za was kciuki.

Naszą rozmowę przerwał dźwięk telefonu stacjonarnego z recepcji. Zanim Olka zdążyła sięgnąć po słuchawkę, zapytałam jeszcze:

Dla mnie Pestka! (Pestka #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz