Rozdział 8

183 12 4
                                    

Pomimo zmęczenia w oka mgnieniu uniosła powieki, podnosząc się na łokciach. Musiała chwilę poczekać, zanim przyzwyczaiła się do panującego mroku.

Na piasku stał Malfoy. Ręce trzymał w kieszeniach spodni, a głowę uniesioną wysoko. Noah głośno przełknęła ślinę, patrząc na jego niewzruszone oblicze i oczy, w których widziała chęć mordu. Nie trzymał jednak różdżki, co ułatwiło sprawę.

Niezauważenie sięgnęła do kieszeni, w miejscu gdzie zawsze nosiła swoją. Zamarła jednak, gdy okazała się pusta.

Kurwa. Merlinie, co teraz?!

Ślizgon, jakby czytając jej w myślach prychnął kpiąco, wyjmując jej własność zza pleców. Musiał wcześniej ją zabrać, gdy dziewczyna zasypiała.

- Tego szukasz, Smith?

Zamachał drewienkiem w powietrzu, bawiąc się jej cierpliwością. Miał plan. Zawsze go miał, nigdy nie działał bez zastanowienia.

Widocznie wzdrygnęła się na dźwięk jego głosu. Dreszcze przeszły jej ciało, przypominając o zimnie. Podniosła się do siadu, opierając o powalone drzewo. Otrzepała piasek z ubrania, aby spojrzeć na wzburzone jezioro. Miliony gwiazd oświetlały ich blade twarze. Oczy świeciły w mroku, wpatrzone w odległy punkt na horyzoncie.

Obraz ten mógłby wydawać się piękny. Pozory często mylą. Wbrew sobie oboje bali się jutra. Ba! Bali się chwili obecnej. Chociaż wiedzieli przecież, że kiedyś nadejdzie. Tego typu konfrontacje nigdy nie są proste i krótkie. Ta też taka nie będzie.

- Czego chcesz?

Westchnęła, nie patrząc na niego. Wystarczył jego głos, aby wstrząsnęły nią dreszcze. Wolała chociaż nie widzieć tych oczu. Oczu, w których widziała siebie.

- Chcę wielu rzeczy.

Zaczął cicho, spuszczając głowę. Nadal bawił się jej różdżką, obserwując każdy ruch swoich dłoni. Zaczął powoli zbliżać się do siedzącej Krukonki. Z gracją usiadł na belce. Widział, jak jej ciało się spięło.

Boi się. To dobrze.

- Jedno jednak interesuje mnie najbardziej.

Spuścił wzrok na te czarne jak nocne niebo włosy, łopoczące na wietrze. Widział, że jej zimno. Nie umiała powstrzymać drgania swojego ciała. Patrzyła gdzieś daleko, jakby próbowała uciec. Od wszystkiego, co ją ogranicza i tłamsi. Wiedział, co czuje. On też tego nie chciał. Nie miał jednak wyjścia. Trzeba trzymać się planu.

- Musisz obiecać, że nigdy więcej nie spróbujesz mnie zabić.

Spodziewała się tego. Nie podniosła wzroku, tępo patrząc przed siebie. Jej mimika nie wyrażała absolutnie niczego. Przymknęła na chwilę powieki, oddychając głęboko. Zaraz jednak podniosła się, unosząc głowę. Jak gdyby niemo prosiła gwiazdy o pomoc. O ucieczkę.

Próba morderstwa nie była dokonana przez nią, ale była współwinna. Czuła się, jakby to ona w tamtym momencie wypowiedziała zaklęcie.

Dracon również się podniósł, stając obok niej. Można było też dostrzec postać Blaisea Zabiniego, który wolnym krokiem zbliżał się na spotkanie z przyjacielem.

Draco odsunął się kilka kroków, wyciągając prawą rękę. Krukonka zrobiła to samo, nadal zapatrzona w niebo. Ich uściski były mocne, choć niepewne. Chcieli sprawiać pozory, które pomagały im dotychczas.

Ślizgon podszedł do nich, wyjmując swoją różdżkę i unosząc ją nad dłońmi pozostałych.

- Noah Smith, czy przysięgasz chronić Dracona Malfoya, choćby za cenę własnego życia?

Spojrzała oburzona na czarnoskórego. O tym nie było mowy. Nie miała go chronić. Miała "nie próbować zabić". To dwa zupełne różne pojęcia. Nie podobało jej się to. W co jeszcze ją wrobią? Otwierała usta, aby zaprzeczyć, ale odpuściła czując mocniejszy ucisk na przedramieniu.

- Przysięgam.

- Czy przysięgasz powstrzymać się od wyrządzenia jakiejkolwiek krzywdy Draconowi Malfoyowi?

- Przysięgam.

- Czy przysięgasz nikomu nie zdradzić treści tej Wieczystej Przysięgi?

- Przysięgam.

Trwali tak, nie patrząc na siebie. Nie zwracali uwagi na szepty Zabiniego. Dalsze słowa przysięgi porwał wiatr, uniemożliwiając usłyszenie ich Krukonce.

- Przysięgam.

Usłyszała nagle głos Malfoya. Zdziwiona uniosła głowę, napotykając jego nieodgadnione spojrzenie.
Nie słyszała. Nie wiedziała, co przysięgał. Nie podobało jej się to. Skonsternowana opuściła wzrok na swoje buty.

Nić, która do tej pory oplatała ich splecione dłonie zaczęła gasnąć. Zdała sobie sprawę, co właśnie się stało. Do czego doszło i na co pozwoliła. Nie miała możliwości odmowy. Dobrze o tym wiedziała.

Zabini wypowiadał dalszą część przysięgi, ale oni nie słuchali. Pogrążyli się we własnych myślach.

Niepokoił ją fakt ewentualności złamania obietnicy. Jeśli on zginie, ona również. Ktoś mógłby wykorzystać ten fakt. Ale przecież nikt ich nie widział. A jednak nie była tego taka pewna. Niczego już nie była pewna. Wszystko kryło się za jedną wielką niewiadomą.

Uniosła wzrok, napotykając mroczne spojrzenie blondyna. Trwali tak przez chwilę, nasłuchując szumu fal. Noah powoli rozluźniała uścisk. Zanim opuściła głowę i odeszła w stronę zamku, mógł zauważyć samotną łzę spływającą po jej policzku.

Zawsze sam| Dracon MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz