Rozdział 16

142 11 9
                                    

- Merlinie! Nie wierć się tak! Auć! Moje włosy!

Beth szamotała się pod kocem, próbując wydostać pojedyncze kosmyki spod pleców przyjaciółki. Cała noc przespana w Pokoju Wspólnym nie była zbyt wygodna. Obudziły się z bólem w kręgosłupach i z niewyraźnymi minami. Spojrzenia innych Krukonów, którzy właśnie spieszyli się na lekcje były bezcenne. One jednak nie przejmowały się tym zbytnio.

- Przepraszam! Hej! Która godzina?

Noah zagadnęła dziewczynkę, która właśnie przechodziła obok. Uniosła zdziwiona brwi, ale odpowiedziała.

- Za dziesięć minut będzie ósma.

Jak burza wypadły spod koca i popędziły w stronę swojego dormitorium. Kilka minut potem już biegły na zajęcia, poprawiając krawaty i potykając się o własne nogi.

- McGonagall nas zabije!

Jęczała Elizabeth niemal przewracając się na zakręcie.

- Myślę, że niepotrzebna ci McGonagall żebyś się zabiła. Korytarze zrobią to za nią.

Wysapała Noah, balansując na ruchomych schodach, które właśnie postanowiły się przemieścić. Miała wrażenie, że Hogwart robi im na złość żeby spóźniły się jeszcze bardziej.

Zajęcia z transmutacji, które wybrały obie dziewczyny odbywały się na pierwszym piętrze. Dlaczego zapomniały nastawić budzik?

- Bardzo śmieszne!

Beth wzniosła oczy ku górze, przez co wpadła na jeden z magicznych portretów. Okrzyki sprzeciwu wydobyły się z płótna. Brunetka została zmuszona do powrotu i poprawienia przekrzywionego obrazu.

Noah zgięta wpół zanosiła się niekontrolowanym śmiechem, próbując złapać oddech. Jej przyjaciółka widząc to również do niej dołączyła. Śmiech Krukonki był bardzo zaraźliwy.

Chwilę później biegły dalej, dopadając do drzwi poszukiwanej sali.
Uspokoiły swoje nierówne oddechy i weszły do środka, wcześniej pukając.

- Przepraszamy za spóźnienie, Pani Profesor. Coś nas zatrzymało.

Wymamrotała Davies, poprawiając swoje rozwichrzone włosy. Minewra spojrzała na nie spod zmrużonych powiek i machnęła różdżką. Siedzący na jej biurku pająk zmienił się w szerszenia, ulatując pod sufit.

Zawstydzona Noah rozejrzała się po klasie, szukając wolnego miejsca. Chciała jak najszybciej zniknąć z pola widzenia nauczycielki.

Jedno obok Krukonki- Lisy Turpin, która zawsze była dość specyficzną osobą. Chociaż kto z tego domu nie jest specyficzny? Była niemal drugą Luną Lovegood.

A drugie... no właśnie. Obok Malfoya. Skrzywiła się delikatnie. Zapomniała, że dzisiaj mięli transmutację ze Ślizgonami.

Już zmierzała w stronę Lisy i wolnego miejsca obok niej, gdy tuż przed jej nosem przebiegła Beth. Wyprzedziła ją, aby z gracją usiąść na krześle. Widziała jeszcze jej perfidny uśmieszek, który kiedyś wydawał jej się uroczy. Nie lubiła tego uśmiechu.

Obdarzyła ją morderczym spojrzeniem, po czym zwróciła się w stronę rozbawionego Dracona. Przeszła całą klasę, z westchnieniem opadając obok blondyna. Wypakowała książki, mamrocząc coś o planie zajęć i mugolskich budzikach.

Chłopak parsknął pod nosem, gdy z jej torby wyleciało jabłko i poturlało się pod nogi Goylea. W następnej chwili z owocu pozostała już tylko miazga, zgnieciona przez but Gregorego.

- Bawi cię to, Malfoy?

Warknęła Smith, patrząc jak ten próbuje powstrzymać śmiech. Nie bardzo mu to wyszło. A trzeba przyznać, że rzadko jest się świadkiem takiej sytuacji. Szczerze uśmiechający się Dracon to coś zupełnie dla niej nowego.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo.

Uśmiechnął się złośliwie, ignorując jej zaciętą minę.

Próbowała się skupić na lekcji, ale rozpłaszczone jabłko przed nią skutecznie odwracało jej uwagę. Z każdym ruchem olbrzyma obrzydliwość zaczynała w niej narastać. Jakakolwiek zmiana pozycji coraz bardziej bowiem gniotła owoc.

- Tak. Możemy zrobić to razem.

Usłyszała nagle głos Malfoya, który spojrzał na nią obojętnie.

Nie miała zielonego pojęcia, o czym mówi. A to jej się bardzo nie podobało. Skierowała zdezorientowany wzrok na Profesor McGonagall. Zdała sobie jednak sprawę, że gdy zapyta o co chodzi, wnioski będą proste. Nie uważała na lekcji. Ravenclaw nie zniósłby kolejnej utraty punktów.

- Tak, myślę że to świetny pomysł.

Odpowiedziała zamiast tego. Zauważyła zdziwienie na twarzy Ślizgona, które od razu zmieniło się w chytry uśmieszek.

- Naprawdę chcesz napisać ze mną prezentację na temat zaklęć transmutacyjnych i wygłosić ją przed innymi za tydzień?

Powiedział na jednym wydechu, patrząc na nią drwiąco.

Usta Smith nieco otworzyły się, gdy zorientowała się, że wpadła jak śliwka w kompot. Nie wyszła jednak z roli. Danie mu satysfakcji to ostatnie, czego dzisiaj chciała.

- Tak właśnie powiedziałam. Czyżbyś niedosłyszał?

Zmierzyła go przelotnym wzrokiem, unosząc wyżej brodę. Pani Profesor uniosła tylko brwi, zapisując coś za pomocą czarów w swoim notatniku.

- Dobrze wiedzieć, że wasze domy nie są do siebie tak wrogo nastawione, jak Gryffindor i Slytherin. Miła odmiana.

Westchnęła zmęczona, obdarzając ich jeszcze jednym podejrzliwym spojrzeniem.

- Zapisaliście sobie temat? Dobrze. Termin na za tydzień. Teodore Nott i Blaise Zabini. Co my tu mamy...

W co ona się wpakowała? Jej godność nie dała szans rozumowi. Jak zwykle. Położyła łokcie na ławce, opierając na nich głowę. Napotkała wzrok Beth, która unosiła wysoko kciuki i uśmiechała się wesoło.

Noah wywróciła oczami i zapatrzyła się na profil Dracona, który notował coś zawzięcie. Nagle jej szmaragdowe spojówki spotkały się z tymi srebrnymi.

Uniósł brwi. Ujrzała rozbawione iskierki w jego oczach. Wyraz jego twarzy jednak nie mówił absolutnie nic.

- Myślę, że musimy się spotkać, żeby to napisać.

O kurwa. Co ja najlepszego zrobiłam?!

Zawsze sam| Dracon MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz