Rozdział 4

974 56 35
                                    

Jak wróciłem do domu, Theo w nim był. Cieszyłem się, że został. Odrobiłem lekcje i reszte wieczoru, spędziłem z brunetem, na graniu na konsoli i rozmawianiu.

*

Dalej mnie zastanawiało to czemu, Liam tak bardzo nie chce mnie zapomnieć. Ja też go nie chcę zapomnieć. Pod wieczór, stało się coś co kompletnie mnie zamurowało. Podczas mojej rozmowy, z młodszym on mnie pocałował, a ja to oddałem. Tylko nie rozumiem czemu. Usta nastolatka, były takie miękkie i słodkie. I czemu chciałbym je całować godzinami? Pocałunek przeszedł trochę w bardziej namiętniejszą stronę. Liam trochę przysunął się w moją stronę, tak że prawie siedział mi na kolanach, położył ręce na moim karku, a moje powędrowały na talię Dunbara. Liam niepewnie dotknął jezykiem moją wargę, a ja niekontrolowanie rozchyliłem usta. Nasze języki poruszały się w tańcu, ale mi się to podobało. Nawet bardzo. W końcu, gdy zabraklo nam tchu powoli odsunęliśmy się od siebie i oparliśy się o swoje czoła. Oddychaliśmy szybko. Między nami panowała przyjemna cisza, ale zacząło mnie dręczyć jedno pytanie, które po chwili zadałem.

-Dlaczego to zrobiłeś? -szepnąłem. Nie wiem czemu, ale bałem się że wyższy ton może przestraszyć Liama.

-Po prostu chyba ciebie kocham, a jak mam ciebie już zapomnieć, to chcę byś o tym wiedział, nie ważne czy to odwzajemniasz czy nie -uśmiechnął się do mnie smutno, co odwzajemniłem. Pocalowałem chlopaka w czoło i przytuliłem.

-Ja ciebie też kocham Dumbar -zasmiał się cicho na to przezwisko- Tylko nie jestem pewny czy w ten sposób -poczułem jak Liam kiwa głową i też mnie obejmuje- Ale czy to źle, że chcę ciebie znów pocałować?

Brunet odsunął się ode mnie, i dalej z smutnym uśmiechem, pokręcił przecząco głową. Po chwili jego usta znów spodkały moje. Już kocham te usta.

*

Obudziłem się, gdy słońce zaczęło mnie napierdzielać w oczy. Jezu może je ktoś wyłączyć? Wkurzony wstałem i podeszłem do rolety, którą zasłoniłem. Czemu była odsłonięta? Zawsze ją zasłaniam. Super, miły początek dnia. Westchnąłem i zeszłem na dół, już na schodach wyczułem zapach śniadania, nawet bez wilkołaczych zmysłów bym to wyczuł.

W progu kuchni powitała mnie mama, mówiąc że wrociła z ojcem nad ranem. Podała mi talerz z jajecznicą. Podziękowałem i skierowalem się do pokoju. Śniadanie zjadłem u siebie, opierając się o ramę łóżka. Spojrzałem na zegar, który wskazywał godzinę 6.30, może dziś nie spóźnię się do szkoły?

Po zjedzonym posiłku, odniosłem naczynie do zlewu i pożegnałem się w wychodzącą rodzicielką do pracy. Nie chciałbym być prawnikiem jak ona. Wystarczy, że mam swoje sprawy na głowie, po co mi problemy kogoś innego. 

Wszedłem po raz kolejny do mojego pokoju i podeszłem do szafy, chciałem wyciągnąć swoją ulubioną granatową bluzę, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Może zostawiłem ją gdzieś po treningu? Westchnąłem i wziąłem inną oraz jakieś spodnie i bokserki. Z ubraniami skierowałem się do łazienki. Wziąłem zimny prysznic, po nim ubrałem wcześniej wybranie odzianie (aut. bawi mnie to określenie) i wróciłem do swojego pokoju.

Zobaczyłem kartkę na mojej półce nocnej, zdziwiłem się, bo nie pamiętałem bym tam coś wczoraj kładł. Podeszłem do niej, i zgłupiałem jak zobaczyłem na niej swoje pismo.

Zadzwoń pod ten numer *********

Wzruszylem lekko ramionami, i zrobilem tak jak było na karteczce. Po kilku sygnałach odebrał jakiś chłopak, z bardzo przyjemnym dla ucha głosem. Mogłbym go słuchać godzinami.

-Halo?

-Um... t-to dziwne, ale miałem do ciebie zadzwonić -czemu ja się kurwa zająkałem?

-Liam? -spytał niepewnie głos w słuchawce.

-Ty mnie znasz? -spytałem kompletnie zmieszany sytuacją.

-Tak... -westchnął- Ale ty mnie zapomniałeś -powiedział bardzo cicho... ktoś- Dzięki za telefon -powiedział i zanim zdążyłem spytać chłopak się rozłączył.

O co tu chodziło? Czemu sam kazałem sobie zadzwonić, do jakiegoś kolesia, którego w ogóle nie kojarzę? Ze zdziwieniem stwierdziłem, że jest już 7.20, i za kilka minut przyjedzie po mnie Mason. Wziąłem plecak, i jak zawsze, gdy wcześniej wstanę usiadłem na werandzie i przymykałem na chwilę powieki.

*

W połowie szóstej lekcji, do mojej klasy lekcyjnej przyszedł Scott. Powiedzieć, że się zdziwiłem to mało. Nigdy, ale to przenigdy nie chciał mi przerywac w nauce. Moja Alfa, wymieniła kilka zdań z nauczycielem, które doskonale słyszałem przez mój nadprzyrodzony słuch, a po chwili razem ze Scottem, Masonem i Coreyem, wychodziliśmy ze szkoły. Stiles, Lydia i Malia mieli dołączyć później, bo musieli coś załatwić. Ale czy tylko ja miałem wrażenie, że jest o jedną osobę mniej, pomimo że wiem że nikt inny nie należy do stada?

*

Od telefonu Liama minęło kilka godzin. Tylko czy mnie nie powinno tu już być? Zdziwiony tym, postanowiłem pojechać do Deatona, bo tylko chyba on może mi pomóc.

Gdy byłem już pod kliniką, westchnąłem i weszłem, do środka. Przecieżon mnie weźmie za wariata.

-Dzień dobry -powiedział jak zawsze miły Alan, wychodząc z zaplecza- Wczym mogę pomóc?

-To dość skąplikowane, i związane z twoją drugą pracą -westchnąłem i próbowałem utrzymać obojętny ton.

-Nie rozumiem, jestem jedynie weterynarzem -pokręciłem oczami, które na chwilę zmieniły barwę na żółtą.

-Wiem, że mnie nie pamiętasz, ale kojarzysz Jeźdźców Widmo? -spytałem retorycznie, a druid pokazał ręką w stronę sali operacyjnej.

-Chodź -gdy staliśmy już w sali, Deaton znów się odezwał- Opowiedz mi o co chodzi

-No więc od początku, pomagałem trochę Scottowi. Raz zobaczyłem jednego z Jeźdźców. Potem Liam, z którym się przyjaźniłem wyszukał w internecie legendę o Dzikim łowie. Powiedział mi, że wszyscy o mnie zapomną i potem oni mnie zabiorą. Ale jak widać tu jestem, i nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać -wytłumaczyłem powoli.

-Rozumiem, to mogło mieć miejsce, ale skąd wiem że mogę ci ufać? -spytał Deaton, patrząc na mnie z ciekawością.

-Scott, został ugryziony przez Petera Hale'a, Stiles był opętany przez Nogitsune, Lydię tak samo ugryzł Perer, Malia to kotojołak, który by mnie rozszarpał na strzępy gdyby mógł, Derek wyjechał aktualnie do Ameryki południowej, szukać wiadomości o nowych stadach, a Liam, nie panuje nad agresją, Hayden to jego słaby punkt, no i został ugryziony wtedy gdy wendigo chciał go zjeść, byłem przy tym -powiedziałem, z lekką satysfakcją- Ale oni mi nie ufają, bo zrobiłem im kiedyś coś okropnego, i dziwię się że sami mnie za to nie zabili -westchnąłem przypominając sobie,  czasy gdy chciałem być Alfą, a dreszcz przeszedł mi po kręgosłupie na tą myśl.

-Wierzę ci..

__________
Tą natatkę mozesz przeczytać po zakupie wattpad premium
Ah, jak ja nie mam pomysłu na te notatki...

A tak btw to happy b-day to me xddd *ktore były wczoraj ale walić, po prostu za szybko zasnełam*

Do you remember me? | ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz