Wbiegłem do lasu, i przyśpieszyłem na tyle ile dałem rady. Biegłem ile sił w nogach, i przystanąłem, gdy dobiegłem do starej elektrowni, w ktorej zawsze, się chowałem, gdy miałem gorsze dni. Oddychałem głośno, i zaciągałem mocno powietrze. Nie nawidziłem, tak szybko biegać. Nawet jako wilkołak mogłem się zmęczyć. Gdy unormowałem oddech, wznowiłem swój bieg. Już połowa drogi za mną. Mijałem kolejne drzewa, ktorych robiło się trochę mniej. Zimny wiatr owiał moje ciało, a ja niekontrolowanie zadrżałem, pomimo, że nie było jakoś cholernie zimno. Doskonale wiedziałem, gdzie biegnę, ale nie byłem pewny czy napewno jest tam Theo. Jak to mówią, ryzyk fizyk.
Gdy wyczułem już tak dobrze mi znany zapach spalenizny, z nutką czekolady - nie rozumiem tego połączenia - zwolniłem. Byłem już naprawdę, blisko tylko wystarczy przejść, z 10 metrów, i będę na tym starym parkingu, na którym zawsze parkował Raeken. Dzięki Theo, może jeszcze dalej byś wyjechał?
Pomiedzy drzewami mogłem zobaczyć kontury "muru", który oddzielał stary parking, od drogi. Dwie latarnie ustawione przy wjeździe na drogę, słabo świecily, ale to zawsze coś. Szedłem powoli ciężko oddychając. Jak już znajdę Theo, to go zabiję. Dawno nie przebiegłem prawie 40 kilometrów, w 20 minut. Wychodziłem powoli z lasu.
Chociaż nie mogę narzekać na to miejsce, jest całkiem ładne. Nieduży parking, na którym farba jest już ledwo widoczna, ze strony wyjazdu, stoi "mur", a pozostałe boki parkingu, są zarośnięte przez las. Nocą to wszystko, nabierało takiego mrocznego charakteru, i sądzę że każdy chciałby tu posiedzieć. Prawie że na środku, asfaltu stał czarny Pick-up, a o niego opierał się dziewiętnastolatek, i palił papierosa. Na szczęscie tu jest. Podchodziłem do chłopaka, mój oddech się już unormował.
-Kiedyś nie paliłeś! -krzyknąłem w jego stronę, a brunet od razu się na mnie popatrzył, po chwili stałem przed chłopakiem.
Theo się nie odzywał, tylko patrzył na mnie z zaciekawieniem, zmęczeniem i jakby nadzieją. Po chwili nie wytrzymałem i wpiłem się w usta starszego, który od razu oddał pocałunek. Pieszczota była wypełniona tęsknotą i porządaniem. Gdyby nie to, że zaczął padac deszcz, to pocałunek trwałby dalej, ale obaj zacząliśmy się śmiać.
-Jak ja mogłem ciebie zapomnieć? -spytałem jakby sam siebie, opierając swoje czoło, o to Theo.
-To nie twoja wina -powiedział brunet, kładąc ręce na moich bokach i przyciągnął mnie do pocałunku.
-Częsciowo moja -powiedziałem w usta starszego.
-Chodźmy do samochodu, bo jeszcze się rozchorujesz -powiedział Theo uśmiechając się do mnie, po czym jeszcze raz mnie pocałował.
-Wilkołaki nie chorują -zasmiałem się.
-Ale Chimery już tak, chodź -powiedział chłopak na co się jeszcze bardziej zaśmiałem.
A niech teraz ktoś spróbuje, zniszczyć to co mam teraz to zabiję.
____________
Więc tak, wiem że trochę to ff zjebałm, jak epilog. Ale w mojej głowie to był fajny pomysł. No nic następnym razem wyjdzie lepiej.Wesołych mikołajek które są jeszcze przez minutę xd
CZYTASZ
Do you remember me? | Thiam
WerewolfPo najeździe Jeźdźców Widmo, coś nie pasuje Liamowi, czegoś mu brakuje. Albo raczej kogoś. ________________ W opowiadaniu mogą występywać wylgaryzmy, homoseksualizm oraz nie wszystko może się zgadzać z serialem, częściowy spojler sezonu 6A❗ ❗❗ Jeśl...