~ Bezsilność ~
5. W połowie maja Hamer z poważną miną zarządził zebranie. Siedząc w gabinecie razem z innymi łowcami z uwagą słuchałam jego słów. Jak zwykle kłopoty z wolnymi wampirami. Do wytropienia i zlikwidowania, mieliśmy ośmiu osobników. Na każdą parę łowców przypadało dwóch.
Już od tygodnia śledziliśmy z Dominickiem naszą dwójkę delikwentów.
-W ten sposób nigdy się do nich nie dobierzemy!.- mruknęłam z niechęcią patrząc na nasze cele. Nigdy nie zostawali sami, zawsze obracali się w większym towarzystwie.
Dominic wykazywał się o wiele większym opanowaniem.
-Spokojnie.- powiedział, nie spuszczając ich z oka.- Więcej cierpliwości.
Popatrzyłam na niego krzywo. Łatwo mu tak mówić! Ja z niecierpliwości aż cała płonęłam. Denerwowała mnie taka bezczynność.
-W takim razie co robimy?- zapytałam.
-Idziemy się zabawić.
Z niedowierzaniem popatrzyłam na męża. Zabawić?!
-Może uda nam się nawiązać z nimi rozmowę...
Ustaliliśmy, że będziemy się podawać za przyjaciół. Na żartobliwe stwierdzenie Dominica, że może któryś skusi się na moje wdzięki, aż warknęłam!
Chociaż pomysł nie był taki zły...
Nie mieliśmy większego trudu z dostaniem się do grupy która nas interesowała tym bardziej, że jeden z naszych celów obrzucił mnie dość aprobującym spojrzeniem. Korzystając z sytuacji, przykleiłam się do niego. Muszę przyznać, że bardzo dużo samokontroli kosztowało mnie wytrzymanie jego „obślizgłych łap”. Był tak nachalny, że nawet bałam się spojrzeć w stronę Dominica. Nie chciałam widzieć wyrazu jego twarzy.
-Słuchaj mała.- głos wampira był obleśny.- Może porozmawialibyśmy na osobności?
I zanim jeszcze zdążyłam mu odpowiedzieć, bezceremonialnie złapał mnie i posadził sobie na kolanach. Z obrzydzeniem poczułam o jaki rodzaj rozmowy mu chodzi! Przelotne spojrzenie w oczy męża przeraziło mnie. Jeszcze chwila, a Dominic zwyczajnie straci nad sobą kontrolę! W jego oczach odbijała się żądza mordu!
-Więc chodź ogierze!- mruknęłam, zwinnie wyślizgując się z jego objęć.- Pokaż co potrafisz!
Nie trzeba było go dwa razy prosić. Był tak podniecony, że szedł za mną niczym lunatyk. Gdy tylko weszliśmy na schody, poczułam na biodrach jego wstrętne łapska. Zdusiłam w sobie wściekłość i przyspieszyłam kroku.
-Coś taki niecierpliwy?- sapnęłam.- Jeszcze zdążysz mi pokazać co masz w spodniach!
Spodobała mu się moja uwaga, bo zaśmiał się lubieżnie.
-Uwierz mi mała, że nigdy tego nie zapomnisz.- wysapał, oblizując się na mój widok.- Drugie drzwi na prawo.
Popatrzyłam na niego przeciągle i ruszyłam przez korytarz.
Zaskoczenie to było coś, co zaraz za drzwiami we mnie uderzyło. Nie spodziewałam się takiego przywitania. Zanim zdążyłam wykonać obrót, poczułam mocne szarpniecie za włosy i twardo wylądowałam na deskach.
Byłam łowcą, byłam świetnie wyszkolona, ale mój przeciwnik i tak bez najmniejszego trudu unieruchomił mnie.
Jedno wiedziałam na pewno. Wpadłam w pułapkę.
CZYTASZ
Więzy 7.
VampireI znów gościmy w wampirzym gnieździe Nest :) Karina... niepozorna kobieta która chciała tylko odnaleźć swoją rodzinę, a odnalazła... no właśnie ;) Nie dość, że odnalazła, to jeszcze wprowadziła niezłe zamieszanie!