1. Początek

207 9 4
                                    

- I pamiętajcie aby przeczytać rozdział drugi w podręczniku! - powiedziała Pani Clark czyli moja nauczycielka matematyki

- Jezu, pierwszy dzień szkoły i już mamy w chuj dużo nauki - powiedziała Anne

- A ta stara prukwa Clark się na mnie uwzięła! - dopowiedziała Mitchelle wymachując rękami w te i wewte

Anne i Mitchelle to moje przyjaciółki, znamy się od dziecka ponieważ nasze mamy są przyjaciółkami. Anne to blondynka o pięknych morskich oczach i malinowych ustach, a Mitchelle to rudowłosa dziewczyna z piwnymi oczami i nieskazitelną cerą. Są trochę przeciwieństwami: Anne to miła dziewczyna która ma normalną figurę (nie jest chuda ale nie jest tez gruba) a Mitchelle to typowa "suka" która jest chuda jak patyk i w przeciwieństwie do Anne jej typ chłopaków to przystojny, sławny i bogaty dupek co prawdopodobnie zdradza ją na boku, jednak myślę że stanowimy wspaniałą trójce i się uzupełniamy. One są jedynymi osobami na tym świecie którym mogę w 100% zaufać i być przy nich sobą. Widziały mnie chyba w wszystkich wydaniach: kiedy miałam okres, kiedy się budziłam, kiedy płakałam ze śmiechu, kiedy płakałam ze smutku, kiedy płakałam i śmiałam się w tym samym momencie, kiedy byłam mega wkurzona, kiedy się zatrułam i rzygałam całą noc itp. Przeżyłyśmy razem wiele wspaniałych chwil i przygód, wspierałyśmy się w trudnych chwilach i myślę że to przez to nasza przyjaźń tak długo wytrzymała. Pamiętam jak nasza klasa w podstawówce nazywała nas atomówkami, ekipa Pottera albo odlotowymi agentkami ze względu na nasz kolor włosów.

- O kurde - mówi nagle rudowłosa - Alan tu idzie

- O nie - mówię pod nosem

Alan to po prostu tępy, arogancki i narcystyczny chuj który myśli tylko o sobie. Należy do szkolnej elity co znaczy że jest bogaty, przystojny, wysportowany, większość dziewczyn (oprócz mnie i Anne) ma mokro na jego widok i również woli przygody na jedną noc niż stały związek. Alan to dupek z czarnymi, zakręconymi na końcach włosami, zielonymi oczami i tatuażami. Jest znany ze swojego "mrocznego" i "niebezpiecznego" ubioru czyli czarnego albo białego t-shirta, czarnych obcisłych spodni z przetarciami na kolanach, klasycznych vansów i swojej czarnej, nieśmiertelnej skórzanej kurtki. Uwziął się na mnie już w pierwszej klasie (on był wtedy w drugiej). Zawszę wyzywał mnie za to jak wyglądam, jak się zachowuję czy jak się ubieram. Od tego czasu go nie nawidzę. Pamiętam każdą przepłakaną noc i ten czas gdy przez niego miałam anoreksję. Nienawidzę go z całego serca.

- Serio musiałaś jego wybrać na swój obiekt westchnień? - zapytałam

- No tak - odpowiedziała Mitchelle - no patrz: przystojny, bogaty, bad boy, sławny...- zaczęła wymieniać wszystkie jego "zalety" - no i czy już mówiłam bogaty?

- No z dwa razy - odparła Anne

- O MÓJ BOŻE IDZIE TU! - pisnęła mi prosto do ucha

- Zaraz ogłuchnę - powiedziałam - najpierw Marcel teraz ty, no błagam!

- Witaj Wazelinko, dawno się nie widzieliśmy - powiedział tym swoim denerwującym głosem z tym swoim aroganckim uśmieszkiem który bym najchętniej zerwała z jego twarzy.

- Odwal się - powiedziałam

- Ej, ej, ej co tak niegrzecznie w tym roku?

- A co cię to do kurwy nędzy obchodzi?!

- Czyży nasza kochana Evans miała okres? - powiedział naśladując głos małego dziecka

- Ha ha ha bardzo śmieszne - odpowiedziałam sarkastycznie -żarty o okresie nie są śmieszne.

- A jak my żartujemy z Tony' ego "tamponu" Lopeza to jest śmieszne - powiedziała Mitchell

- Zamknij twarz ruda - powiedziałam dalej utrzymując kontakt wzrokowy z Alanem

- To my może pójdziemy - stwierdziła Anne ciągnąc rudą za rękę w stronę wyjścia ze szkoły

- A więc, - zaczęłam - co niemiłego mi chcesz dzisiaj powiedzieć hm?

- Czemu od razu coś niemiłego? - spytał

- Bo ty zawszę jesteś niemiły - stwierdziłam

- Oj bez przesady, może kilka razy się zdarzyło ale nie przesadzaj.

- Kilka razy masz na myśli 3 lata?

- Zmieniłaś się - powiedział lustrując mnie wzrokiem

- Aha?

- No co? - spytał - stwierdzam fakty.

- Odwal się ode mnie Edwardson - powiedziałam i postawiłam krok z w stronę wyjścia jednak poczułam czyjeś duże ręce na mojej talii ciągnące mnie ku sobie.

- Uwierz mi Evans - zaczął - już się tak łatwo ode mnie nie uwolnisz - szepnął mi do ucha tak że mnie przeszły ciarki.

Po chwili otrząsnęłam się z transu i wyrwałam się z jego uścisku

Szłam przez korytarz ze spuszczoną głową ponieważ wiedziałam że patrzy na mnie kilkadziesiąt par oczu. Zawsze byłam typem osoby śmiało-nieśmiałej. Mam na myśli to że kogoś znam albo go widzę na co dzień to jestem mega nieśmiała i się łatwo upokarzam a gdy kogoś nie znam to mogę do niego podejść zagadać czy coś. Po prostu kiedy kogoś nie znam to nie czuję takiej presji jaką czuje gdy kogoś znam.

- O Jezu - usłyszałam głos Anne - wszystko okej? Nawet nie wiesz jak się martwiłam. Nic ci nie zrobił?

- An uspokój się już - starłam się ją uspokoić - widzisz? Nic mi nie jest. - powiedziałam jej pokazując moje ręce z bliznami.

- To dobrze, bo gdyby ci coś zrobił to bym go... - zaczęła ale nie dałam jej skończyć

- To byś go zabiła, tak wiem - dokończyłam - gdzie Ginger?

- Ma foszka bo ją oddaliłam od Alana - odpowiedziała - masz szczęście że nie ma Marcela bo by z tego była niezła bójka. - stwierdziła

- Ta, tak wiem - przewróciłam oczami - a teraz możemy iść do auta bo wszyscy ludzie się na mnie patrzą a tego nie lubię.

- Pewnie - powiedziała - ale następnym razem kiedy urządzisz taką szopkę z Alanem to się przygotuj na ich spojrzenia.

- Mówisz jak moja matka - powiedziałam i zaczęłyśmy się śmiać idąc w stronę auta...

.........................................


I Did Something BadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz