2. Perfekcja

158 8 0
                                    

Idę po 24 do domu przez ciemną alejkę. Jest cisza, spokój i nikogo oprócz mnie tu nie ma. Słyszę huk. Jakby strzał z pistoletu.

- Co?! - mówię cicho do siebie

Nagle widzę jakąś wysoką, ubraną na czarno postać biegnącą do mnie. Zaczynam biec. Postać chwyta mnie za nadgarstek i przytyka moje usta dłonią.

- Pomocy! - próbuję się wyrwać i staram się krzyczeć

- Cicho - mówi ta postać. Po głosie poznaję że to mężczyzna, jednak skądś znam ten głos...

- Puść mnie! - krzyczę - puść mnie proszę! Błagam - zaczynam płakać z bezsilności

- Już uspokój się - mówi porywacz i zdejmuję maskę...

- Marceline - słyszę głos mojej mamy - wszystko okej?

- Co się stało - mówię tak jakby zdyszana - jestem w domu?

- O mój boże dziecko wszystko okej, martwię się o ciebie. - mówi mama z troską

- Tak, tak po prostu miałam zły sen. - odparłam

- Chyba koszmarny - odzywa się mój tata którego dopiero teraz zauważyłam - krzyczałaś coś w stylu "pomocy" albo "ratunku".

- Ale już jest okej? - pyta mama

- Tak już jest okej, czy możecie już sobie pójść? - pytam

- Tak -mówi moja mama - tylko jak coś to wołaj.

- Tak, pewnie.

Mama wyszła z mojego pokoju i zrobiło się tu trochę pusto. Chodź mam 17 lat to nadal jestem mega przywiązana do mamy. Nie wiem jak bym sobie bez niej poradziła. Chciałam iść spać, jednak nie mogłam. Patrzę na zegarek - 5:00. Lekcje zaczynam na 9:00 więc mam 4 godziny. Mam dwa wyjścia z tej sytuacji: pierwsze to siedzenie na telefonie a drugie to próbuję spać. Zdecydowanie wybieram to pierwsze.

Pierwsza godzina - przeglądam instagrama i twittera

Druga godzina - oglądam romanse 13+ na netflixie

Stoczyłam się już tak bardzo że zaczęłam przeglądać tik toka.

Wybija godzina 8:00 i dzwoni mój budzik.

- Witaj kolejny dniu do dupy - powiedziałam do siebie wstając z łóżka

Wybrałam jakiś sweter i zwykłe dżinsy. Schyliłam się po szczotkę do włosów i kurwa... Moje dżinsy się właśnie rozerwały. Tak się dzieje gdy masz grubsze uda niż Mitchell. Wróciłam po inne spodnie i ubrałam moje ukochane wide legi. Poszłam do łazienki umyć zęby i nie robić jakiś głupich porannych rutyn bo ich nie nawidzę. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i wyglądałam okropnie. Podkrążone oczy i suche, popękane usta. Do tego te pryszcze i zaskórniki. Chyba czas umierać.

Umyłam zęby i twarz po czym wzięłam się za makijaż. Dzisiaj musiałam zrobić znacznie mocniejszy, a to wszystko przez te pieprzone wory pod oczami. Usta posmarowałam moją ukochaną wazelinką której używam od niepamiętnych czasów. Pewnie zastanawialiście się czemu ten debil Alan mnie nazywa wazelinką. Są dwa powody: pierwszy to to że zawsze używam wazeliny, a drugi to że (niby) podlizuje się nauczycielom. Nie moja wina że mam taki zajebisty urok osobisty że prawie wszyscy mnie lubią.

Szybko zbiegłam do kuchni i zaparzyłam sobie wielką kawę. Po prostu potrzebowałam kofeiny.

- Pa! - krzyknęłam wychodząc z domu i biegnąc na autobus

- Fuck Fuck Fuck - powiedziałam kiedy zobaczyłam że mój autobus właśnie odjechał. Normalnie ręce opadają. Czas na spacerek w deszczowy dzień do szkoły!

Szłam sobie wolnym tempem do szkoły nucąc sobie jakieś piosenki. Do szkoły weszłam spóźniona 20 minut. Na korytarzach nikogo nie było. Była tylko cisza i spokój. Żadne zdziczałe zwierzęta (czyt. uczniowie) nie biegały i nie krzyczały na korytarzu. Po prostu było cicho. Podeszłam do mojej szafki i wyciągnęłam z niej potrzebne książki.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie! - powiedziałam wchodząc do klasy spóźniona - przepraszam ale co tu robi...

- Dzień dobry panno Evans - przerwała mi Pani White czyli moja nauczycielka angielskiego - jak pewnie już widzisz, dzisiaj wasza klasa ma lekcje z klasą twojego brata

- Taaaak dobrze - odpowiedziałam i zaczęłam się rozglądać za wolnym miejscem. Na moje nieszczęście jedyne miejsce które było wolne to była ławka przed Edwardsonem. Z grymasem na twarzy podeszłam do ławki rozpakowując swoje rzeczy.

- Czy nasza wzorowa uczennica się właśnie spóźniła? - spytał Alan udając szok - no normalnie szok i niedowierzanie!

- Zamknij twarz, proszę cię - powiedziałam starając zachowując spokój - nie mam ochoty cię dziś słuchać.

- A myślisz że ja ciebie chcę? - prychnął

- To po co rozpocząłeś tą konwersację hmm?

- Po prostu lubię cię denerwować - odparł

Znowu rozejrzałam się po sali czy aby napewno nie ma innego miejsca. Jeśli mam być szczera to wolała bym usiąść z Grubą Bertą niż przed nim. Niestety miejsca nie było.

- A więc... - zaczęła Pani White

................

Reszta lekcji minęłam w spokoju. Ja siedziałam daleko od Alana a on ode mnie. Normalnie Per-fe-kcja. Na chyba każdej przerwie myślałam o moim śnie. Kto był moim porywaczem? Co ode mnie chciał? Jakie miał intencje? Coś czuję że na te pytania nie znajdę już odpowiedzi.

- Ej Mar - z moich myśli wyrwał mnie głos An - kontaktujesz? - spytała wymachując mi ręką przed twarzą.

- Tak, tak sorki zapatrzyłam się - powiedziałam

- Okej więc co z tą imprezą? - spytała Mitchell

- Jaką imprezą?

- Czyli jednak nie kontaktowała. - powiedziała An - David urządza jutro imprezę dla 3 i 4 klas idziesz?

- Nooooo za bardzo mi się nie chcę - powiedziałam

- A co będziesz robić - spytała rudowłosa - znowu żreć te twoje tanie żelki, słuchać one direction i oglądać Pamiętnik?

- Zgadłaś brawo - powiedziałam

- Nie, - powiedziała An - idziesz z nami.

- Nie idę

- Idziesz, - powiedziała Mitchell - nie ma odmowy.

- Pójdę jeśli obiecacie mi że to będzie moja pierwsza i ostatnia impreza w tym roku

- Dobra - powiedziały chórem - a ja ci zrobię metamorfozę i będziesz wreszcie piękna - dopowiedziała Mitchell

- To ostatni raz kiedy się na to zgadzam.

- Okej to jutro o 17:00 u Maceline - powiedziała Anne

.....................

Hej!

Wracam z kolejnym rozdziałem

swoje opinie i pomysły piszcie w kom

xoxo, Zuzia



I Did Something BadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz