*2018*
Nie da się zaprzeczyć temu, że zacząłem być szczęśliwy, nie przyszło to do mnie ot tak i z dnia na dzień. Był to długi i cholernie bolesny proces. Zapomnienie o człowieku, który miał być u twojego boku do końca waszych dni jest trudne, trudne jest także pozbierać swoje kawałki do kupy, kiedy twoje zaufanie zostało zrujnowane i zwyczajnie skopane. Kiedy kogoś kochasz, stawiasz wszystko na jedną kartę, musisz oddać siebie, kochać kogoś całym sercem i się temu poddać całkowicie. Inaczej, musisz zaufać, że nie zostaniesz zraniony, bo jeśli myślisz, że możesz kochać i podejść do tego z dystansem to nigdy nie będziecie szczęśliwi. Ja ufałem, wszedłem w to all in i niestety zostałem zraniony, ale mimo wszystko przez moment byłem szczęśliwy. Pamiętaj, że nigdy nie myślisz źle o człowieku, który dał ci tyle dobrych wspomnień, nie żałujesz wspólnego czasu, bo ten czas był wszystkim. Pewnego dnia się obudziłem i byłem uśmiechnięty, ból był wciąż, ale nie pchał się na pierwszy plan, było inaczej. Udało mi się stłumić swoje uczucia i naprawdę po części zapomniałem. Pisałem kolejną płytę, pojawiałem się w wielu różnych miejscach i otaczałem się ludźmi, którzy byli coś warci. Oczywiście nie myślcie sobie, że zapomniałem o tym chłopaku, bo mimo wszystko często zdarzało mi się obserwować to jak sobie radzi, co robi, z kim jest i najważniejsze czy jest szczęśliwy.
Podczas jednego z takich moich małych szpiegostw dowiedziałem się, że dołączył do obsady jurorów, widziałem, że radził sobie tam niesamowicie i byłem z niego taki dumny, uwierało mnie tylko to, że nie mogłem mu tego powiedzieć lub nie wiedziałem czy to miało dla niego jakiekolwiek znaczenie. Układało mu się w związku, czułem, że ta dziewczyna pomogła mu odżyć, uśmiechał się trochę częściej i zaczął korzystać z życia. Widziałem także, że to nie było to samo co kiedyś, ale ważne, że czuł się lepiej. Nie martwiłem się dłużej o niego widząc, że Liam przy nim jest i go wspiera, pojawił się w jego życiu wtedy kiedy tego potrzebował i cieszyłem się. Cieszyłem się, bo się uwolniłem i mogłem zająć się sobą. Stałem się, ugh... otwarty? Wydaje mi się, że jest to dość odpowiednie słowo. Postanowiłem, że nie będę się określał, że pozwolę zdecydować życiu co będzie dalej. Życie było za krótkie żeby ktoś miał decydować za mnie.
Był to okres w naszych życiach, o którym chciałbym wspomnieć, dlatego, że wielu myślało, że moje małżeństwo z Tomlinson'em będzie zawsze. Byli pewni, że po rozłące znajdziemy drogę do siebie. Jednak ja czułem w tym okresie, że i ja i on zaczęliśmy nowe etap. Byliśmy w toksycznym związku, kłóciliśmy się, godziliśmy się, ukrywaliśmy, pokazywaliśmy się z innymi, to nas zniszczyło. Zrozumiałem to po trzech latach życia bez niego, nie zamierzałem go przestać kochać, jednak postąpiliśmy dobrze i zdrowo. Każdy z nas poszedł po prostu w inne strony i starał się odnaleźć siebie, swoją drogę, którą chcieliśmy podążać, byliśmy zbyt młodzi, żeby wkraczać w tak głębokie uczucie. Może byliśmy odpowiednimi osobami dla siebie, ale na pewno w nieodpowiednim czasie.
- Harry idziesz? - zapytał James - mamy nagrywać w drodze, pamiętasz?
- Tak, trochę odpłynąłem - myślami byłem daleko stąd i trochę się stresowałem.
- Widzę, pamiętaj, że to twoja rodzina - pokiwałem głową, zgadzając się z nim.Ze względu na to, że mieliśmy stworzyć odcinek do programu Corden'a w drodze, czas podróży minął w mgnieniu oka. Stanąłem przed znaną mi galerią, przełknąłem gule w gardle, zacisnąłem powieki po czym poczułem moje paznokcie wbijające się w wewnętrzna stronę dłoni i ruszyłem do środka, byłem wypełniony stresem. Wiedziałem, że już na mnie czeka, była bardzo punktualna w odróżnieniu od niego. Kiedy tylko zbliżyłem się do miejsca spotkania, poczułem jak drobne ciało wpada we mnie i oplątuje mnie ramionami, automatycznie oddałem uścisk, zaciągając się znajomym zapachem, zapachem domu.
- Harry - westchnęła - tak dawno cię nie widziałam, zapomniałeś o nas? - zapytała jakby miała to na myśli.
- Nigdy w życiu Lots - odparłem i reszta potoczyła się sama.Louis Tomlinson był moim mężem i był to niezaprzeczalny fakt, ale dał mi coś w życiu za co ciężko mu się w jakikolwiek sposób odwdzięczyć. Dał mi drugą, kochającą rodzinę, dla której poświęciłem zbyt mało czasu. Przyjechałem tamtego dnia do nich, bo po prostu tęskniłem i wiedziałem, że dziewczynki też tęsknią, nieważne co miało wydarzyć się między mną a szatynem, nie chciałem stracić reszty, po prostu nie mogłem ich odpuścić, nie po takim czasie. Mimo, że ja nie byłem osobą, która zamierzała mu opowiadać o schadzkach z jego siostrami to wiedziałem, że nie powiedziałby ani słowa, że nigdy nie miałby nic przeciwko.
Zdaję sobie sprawę z tego, że naprawdę wielu myślało, że to wszystko przetrwaliśmy i jedynie dobrze nam szło ukrywanie się. Jednak był moment w naszym życiu kiedy się rozstaliśmy i to był ten czas, mieliśmy zupełnie różne życia, a on miał kobietę, z którą chciał spędzić resztę życia. W tamtym czasie oboje się z tym po prostu pogodziliśmy. Byliśmy tylko ludźmi, lekko zagubionymi, ale ludźmi.
CZYTASZ
Falling
Fanfiction„Szukam cie wzrokiem na każdym występie z nadzieją, że wrócisz, ale nigdy cię tam nie ma. I kiedy sześć lat później na Madison Square Garden z głośników rozbrzmiewają pierwsze nuty Falling, unoszę wzrok ku sektorowi VIP i w końcu cię dostrzegam, a j...