2

84 8 0
                                    

Louis P.O.V.

Pieniądze od Harry'ego starczyły mi na kilka dni. Wczoraj udało mi się znaleźć ciepłe miejsce do spania w przytułku. Dostałem nawet ciepłą kolację, za co byłem im niesamowicie wdzięczny. Wstałem dość późno, mimo bólu w kręgosłupie wywołanego przez twarde łóżko. Do tego jestem już przyzwyczajony, lepsze takie łóżko, niż żadne. Trzeba być wdzięcznym za małe rzeczy. 

Ubrałem bluzę, a na nią zarzuciłem kurtkę, którą kupiłem za pieniądze od chłopaka. Starczyło mi na ciepłe buty i szalik, oraz przytulny koc. Nie wydałem za wiele za to, wszystkie rzeczy kupiłem w second handzie, przez co większą pulę mogłem przeznaczyć na wyżywienie. 

Ruszyłem w stronę parku, mając przy sobie ostatnią butelkę wody. Westchnąłem cicho i poprawiłem czapkę, zastanawiając się skąd wziąć więcej pieniędzy. Nie mam co sprzedać, nie przyjmą mnie do pracy, bo nie jestem pełnoletni. Nie skończyłem szkoły, więc nie będę miał dobrej pracy w przyszłości. Do mojej pełnoletności zostało jeszcze dużo czasu, co nie sprawia, że to wszystko wydaje się łatwiejsze. 

Zawsze kochałem moich rodziców, ale odkąd mama zmarła tata zmienił się nie do poznania. Nie był już tym czułym, kochanym tatą. Nie dla mnie. Od zawsze lepiej traktował dziewczynki, co akurat mnie cieszyło. Byłem zadowolony, że to nie one tak skończyły. Dwa dni temu widziałem się z Lottie, podszedłem do jej szkoły i wymieniliśmy kilka słów. 

Próbowała mnie przekonać do powrotu do domu, powiedzenia tacie tego co chce usłyszeć, żebym nie musiał spać na ulicy. Ale ja tak nie mogłem, po prostu to nie ma sensu, skoro chciał się mnie wyrzec, nie będę mu więcej przeszkadzać. Uśmiechnąłem się na wspomnienie dziewczyny, nie zauważając, że wchodziłem już do parku. Rozejrzałem się za wolnym miejscem, do którego po chwili ruszyłem i usiadłem na jednej z ławek. 

Nie nacieszyłem się zbytnio samotnością, bo po chwili podeszła do mnie dziewczyna. Zmarszczyłem brew i uniosłem głowę. 

- To ty byłeś z Harrym w restauracji, prawda? W sieci są wasze zdjęcia. 

- Oh, um, tak. 

- Możesz mu przekazać mojego twittera? Albo instagrama?! 

- Nie mam z nim kontaktu, nie jesteśmy przyjaciółmi... 

- Ale zabrał cię na obiad. 

Westchnąłem głośno, kręcąc głową.

- Tak, z litości. Nie znam go. 

Widziałem jak przewraca oczami i odchodzi, krzywiąc się. Czy jego życie tak ciągle wygląda? Nie znają mnie przecież, nie rozumiem dlaczego traktują go tak przedmiotowo. Tak, wiem, że jest gwiazdą. Jest popularny. Ale czy to daje im prawo do nie szanowania go? 

Zmarszczyłem nos czując jak ktoś obok mnie usiadł, więc obróciłem głowę i od razu uniosłem brew. 

- Hej.

- Harry. Co ty tu..

- Nie stalkowałem cię, przysięgam! - uśmiecha się unosząc dłonie do góry - jak sobie radzisz? 

- Jak widać. - wzruszam ramionami wzdychając - więc, co tu robisz?

- Przechodziłem, miło, że dziś jesteś bardziej rozmowny! Cieszę się, że kupiłeś sobie coś cieplejszego do ubrania.

- Uh, tak, dziękuję za to. Wciąż mam twoją czapkę. 

- Zostaw ją, wyglądasz w niej uroczo. 

Zagryzłem wargę, czując jak się czerwienię. Spuściłem wzrok na swoje dłonie, czując lekkie zakłopotanie. On uważał, że jestem uroczy. Pokręciłem lekko głową, spoglądając w końcu na niego. Przyglądał mi się. 

homeless || larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz