Harry P.O.V.
Siedzieliśmy razem z Louisem na lotnisku w komfortowej ciszy. Był środek nocy, więc nie było jeszcze ogromnego tłoku co bardzo mi odpowiadało. Chłopak siedział oparty o moje ramię, co jakiś czas przysypiając w co wcale się nie dziwiłem. Sam najchętniej bym się przespał, a czekało nas jakieś dziesięć godzin lotu. Westchnąłem, krzywiąc się lekko. Miałem nadzieję, że ten czas będzie mniej intensywny, zaplanowałem sobie wiele innych rzeczy, które miałem zamiar zrobić.
Wiedziałem jednak, że nie mogę wymigiwać się z pracy codziennie, w końcu musiało się to stać, a im szybciej wszystko zrobimy, tym szybciej będę miał wolne aż do momentu rozpoczęcia trasy. I ta myśl sprawiała, że naprawdę się cieszyłem, bo wtedy miało być moje upragnione wolne.
Uśmiechnąłem się, widząc jak chłopak się rozbudza.
- Hej, śpiochu, chcesz kawy? Albo nie, kawy nie, prześpisz się w samolocie, może herbaty? Albo kakao? Kupie coś, hm?
Pokiwał lekko głową ziewając, na co się zaśmiałem. Był uroczy.
- Okay, poczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę.
Wstałem, oddalając się od niego w stronę kawiarni. Do odprawy zostało jeszcze jakieś półgodziny, więc spokojnie mogliśmy zjeść coś i wypić. Zamówiłem kawę oraz kakao dla chłopaka, oraz po rogaliku z czekoladą.
Kiedy czekałem na zamówienie, poczułem jak ktoś szarpie mnie za skrawek koszul, więc odwróciłem się marszcząc brew. Uśmiechnąłem się widząc małą dziewczynkę, miała może kilka latek i bawiła się swoimi paluszkami, będąc zestresowana.
- Czy mogłabym zrobić sobie z panem zdjęcie? - spytała niepewnie, na co przytaknąłem kucając i pytając o jej imię, kiedy jej tata lub brat, zrobił nam zdjęcie.
- Do zobaczenia, Katie, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
Posłała mi szeroki uśmiech i objęła swoimi dłońmi moją szyję na co tylko ją przytuliłem, a ona ponaglana przez mężczyznę oderwała się ode mnie i podając mu rękę, zniknęła z pola widzenia. To były właśnie te momenty, które kochałem w tej pracy. Nie zawsze, ponieważ ludzie często przesadzali i mimo prośby o nieudostępnianie jakiegoś zdjęcia i tak to robili. Nie zawsze szanowali mnie, ale ja robiłem to zawsze.
Kiedy jakieś chłopak zawołał moje zamówienie, odebrałem je i ruszyłem w stronę chłopaka. Zmarszczyłem brwi widząc go, skulonego na krześle wokół ludzi, którzy nie dawali mu przestrzeni. Przyspieszyłem kroku widząc, jak bardzo spięty i zdenerwowany jest. Po chwili kiedy oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę, usłyszałem piski i krzyki. Przekląłem pod nosem, posyłając im sztuczny uśmiech.
- Przepraszam, ale odsuńcie się od niego. Nie powinniście go tak osaczać, proszę was.
Wciąż słyszałem krzyki z pytaniami o zdjęcie, autograf i wiele innych rzeczy. Przepchnąłem się między nimi, co było trudne i złapałem chłopaka za ramię aby wstał, zabierając nasze rzeczy i idąc w stronę odprawy, mając nadzieję, że chociaż tam nam pomogą.
I miałem rację, ponieważ mimo tego, że zostało jeszcze około piętnastu minut, zostaliśmy przepuszczeni szybciej. Wiedziałem, że robili zdjęcia i nagrywali całą sytuację, więc zacisnąłem powieki odchodząc jak najdalej od miejsca zbiorowiska. Tu nikt ich nie wpuści, a z tego co usłyszałem od pracownika, zawiadomili już ochronę.
Spojrzałem na roztrzęsionego chłopaka, gładząc go po plecach aby dodać mu trochę otuchy, podając mu ciepły napój. Skrzywiłem się, zauważając, że moja kawa została na naszych poprzednich miejscach. Zamknąłem oczy licząc do dziesięciu, to będzie bardzo długa podróż.
CZYTASZ
homeless || larry
Fanfictioncześć! witam cię w moim świecie fanfiction, cała historia jest zmyślona a jakiekolwiek podobieństwo do innych opowiadań całkowicie przypadkowe. książka została stworzona na oderwanie przeze mnie myśli, kiedy jest naprawdę źle. historia basicowa, fi...