4

242 12 0
                                    

Cora

Jak zwykle oceniają, a nic nie wiedzą. Oceniają to co widzą a nie to co było. Chociaż myślałam, że tu choć na chwilę zapomnę, że musiałam w taki sposób utrzymywać się, jednak nie jest mi to dane. Wypomina mi to jak bym sama to tym nie wiedziała. Siedzę skulona w kuchni po tym jak zabrał mi moje jedyne wyjście logiczne z tej sytuacji. Kucnął przy mnie próbując nakierować mój wzrok na siebie. Lecz to na nic. Dla niego jest to proste bo to nie on ma wspomnienia których nie życzę nikomu. Co on może wiedzieć. Zawsze dostawał to co chciał przynajmniej mam takie wrażenie. Ale co ja tam mogę wiedzieć, jestem niczym w większości oczach wiem, to tego nie trzeba mi mówić. Próbował mnie dotknąć, lecz od razu strącałam tego ręce. W końcu poszedł po chwili przyszedł z kocem okrył go nim i powoli po wielu próbach wziął mnie na ręce i poszedł do salonu. 

Obudziłam się na kanapie było już ciemno nie wiem ile tu jestem ani co za dzień tygodnia czy nawet która godzina. 

- Już uspokoiłaś się - powiedział tak służbowo, bez emocji.

- Tak chyba - kucnął przede mną i podał mi tabletki a w ręce trzymał szklankę z wodą. 

- To są uspokajające na bazie jakiś ziół nie otruje cię spokojnie. - spojrzałam na tabletki po czym włożyłam je w jego rękę. Po prostu mu je dałam.

- Gdzie jest toaleta - wstał myślałam, że na krzyczy czy coś, a on poprowadził mnie.

- Stoję przed dziwami nic nie kombinuj - powiedział dobitnie. Gdy już wyszłam, zobaczyłam ze naprawdę stał. Co mu za różnica czy ja czy inna będzie. W końcu każda jest taka sama. 

- Ile masz lat - po chwili ciszy wypalił.

- 22 - powiedziałam ze spuszczoną głową.

- I w takim zawodzie  - znowu nie nie nie.... Jeżeli tym razem też ma zamiar mnie poniżać to ja nie wiec co zrobię.

- Nie każdy na wszystko na mrugnięcie oka. - spojrzał ze zmarszczonymi brwiami.

- Tak typowa historia. Bieda rodzice pieniądze pomoc. - no ja nie wierze czy on nie ma choć odrobiny współczucia.

- Co ci zrobili tacy ludzie jak ja. Różnimy się tylko tym, że my wiemy co to znaczy zapracować sobie na coś. 

- Uważasz, że jesteśmy równi. - rzekł.

- Właśnie tak. A to co kto robi w życiu, nie raz życie się tak potoczy. Pamiętaj dla drugiej osoby która jest mi bliska zrobię wszystko i to zrobiłam.

- O czym ty mówisz. Zresztą widzę, że już wróciłaś do sił.

-Poniekąd widzę, że nie wiesz wszystkiego. Jesteś słabo poinformowany. - jednak mówią żebym się nie odzywała i mieli racje. Poczułam jego dłoń na mojej szyi.

- Uważaj sobie bo jak ja cię stąd wyjebie nawet najgorszy burdel cię nie weźmie. - puścił mnie po czym złapał mocno za ramię i prowadził w stronę jakiegoś pokoju. Otworzył drzwi to była jego sypialnia. Rzucił mnie na łóżko i zawisł nade mną. Zaczął mnie całować po szyi. Próbowałam się szarpać, ale na marne moje ręce powędrowały nad moją głowę. To był już mój kolejny koniec. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Tylko to byłam cicho jak myszka. Jedynie łzy płynęły. Poczułam jak łapię za moje policzki i obraca moją twarz w swoją stronę. Przyglądał się chwilę po czym usiał. ODPUŚCIŁ miałam taką nadzieję i się spełniła.

- Ugotuj coś - powiedział podając mi rękę. Nie dotknęłam jej  chciałam się sama podnieść jednak złapał mnie jak małe dziecko i postawił na ziemi. Nic nie mówiąc ani nie oglądając wyszłam z sypialni kierując się do kuchni. Ugotowałam spaghetti, zawsze moja mama to robiła w sobotę. Więc uznajmy ze dzisiaj jest sobota więc jest spaghetti. Po 30 min James siedział w kuchni zajadając się daniem. A ja ogarnęłam po obiedzie.

- Nie jesz - powiedział na co cała podskoczyłam.

- Jadałam wcześniej - skłamałam nawet na niego nie patrząc.

- Więc zjesz jeszcze raz - podszedł do mnie z talerzem. Pokiwałam przecząco głową wychodząc z kuchni.

Nie możesz wszystkiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz