Akt IV

42 6 1
                                    

Park obok domu Hopperów

Mężczyzna w czarnym garniturze i okularach o tym samym kolorze stoi na rozwidleniu piaskowej ścieżki. Zaczyna się powoli niecierpliwić, pomimo, że jego partner do rozmowy ma jeszcze pięć minut czasu. Spogląda na swój czarny szwajcarski zegarek.

Cztery minuty.

Franz Hopper widzi ubraną na elegancko tajemniczą osobę. Przeszywa go dreszcz, mimo słonecznej pogody. Jest pewien, że to autor tego listu, który otrzymał w Instytucie. Nie może zrozumieć, dlaczego taka osoba pilnie potrzebowała spotkania w parku właśnie z nim.

Trzy minuty.

Dasz radę. Musisz. Dla dobra najważniejszych kobiet w twoim życiu.

Profesor poprawia swoje okulary i zmierza w kierunku rosłego mężczyzny. Przy nim wygląda jak krasnal, chociaż w swojej rodzinie uchodzi za wysokiego. Nie ma jak go zmierzyć wzrokiem, ponieważ też nosi okulary.

– Pan Hopper?

– Zgadza się.

– Myślałem, że stchórzysz – mówi z pogardą nieznajomy, uśmiechając się złośliwie.

– Czemu miałbym to zrobić? – pyta lekko zdezorientowany.

– Przecież boisz się o swoje dobre imię.

Waldo przygląda się dłoniom mężczyzny. Ciągle coś w nich obraca. Wygląda, jak rulon wykonany ze zwykłej kartki. Strasznie ciekawi go, co może skrywać ten kawałek papieru. Próbuje przyjrzeć się dyskretnie, jednak mężczyzna świadomie dba, żeby nie zobaczył nawet skrawka ukrytej wiadomości.

– Jesteś bardzo ciekawski, wiesz o tym?

– Pytanie wyrywa profesora z myślenia o relaksującym dla nieznanego agenta rulonie. Automatycznie poprawia swoją postawę, okulary i próbuje zapiąć wszystkie guziki. Nieskutecznie, nadal środkowy zostaje luźny.

– Kim jesteś, tajniaku?

Po tym pytaniu mężczyzna wybucha ironicznym śmiechem. Przyjął dobrą strategiczną pozycję, traktując Hoppera z góry jako kogoś słabego, miernego. Profesor próbuje zebrać informacje o swoim rozmówcy.

Nic o nim nie wiem. Za to on o mnie wszystko.

– Słyszałem, że masz pewien problem ze swoim niezwykle ważnym projekcikiem... - zaczyna swój wywód mężczyzna, dodatkowo przy tym gestykulując, jakby był aktorem mówiącym monolog.

– To nie jest zwykły projekcik. Ma skalę europejską – poprawia go Waldo.

Nieznajomy macha ręką na jego słowa. Hopper przełyka ślinę. Czuje, że żarty się skończyły.

– Szkoda, że doszło do wielu przekrętów oraz zaniedbania praw człowieka.

Na te słowa staje jak słup. Jakie zaniedbanie? Nikomu nie zrobiłem krzywdy!

– Nagle twoje prześmieszne zwierzaczki zaczynają się dziwnie zachowywać...

– To twoja sprawka! – krzyczy zdenerwowany profesor. Po chwili jednak milknie. Nie może teraz zbyt wiele mówić. Każde wypowiedziane słowo może zostać przeciwko niemu użyte w bardzo krótkim czasie.

– Niekoniecznie. Mam swoich informatorów – wyjaśnia spokojnie mężczyzna z diabelskim uśmiechem na twarzy. Następnie krąży wokół Walda, jakby go w ten sposób oznaczał.

– Czego potrzebujesz?

– Twojej żony.

– Słucham?! – krzyczy zszokowany Hopper, słysząc żądanie mężczyzny.

– Taka piękna i kochana kobieta nie zasługuje na ciebie.

Masz rację, byłem wobec niej ostatnio bardzo oschły i bezduszny.

– Powinna być z kimś innym. Jak ją oddasz, to projekt nie upadnie.

– Ty bydlaku!

Waldo bez opamiętania rzuca się na nieznajomego rozmówcę. Próbuje go zaatakować, jednak mężczyzna przewiduje to i od razu odpycha go na trawę.

– Tknij moją żonę, to ciebie zabiję. ZABIJĘ! Rozumiesz?

Nieznajomy kolejny raz śmieje się ironicznie. Następnie rzuca mu niedbale rulon i opuszcza go. Profesor od razu otwiera zmiętoloną kartkę. Na niej były tylko dziwne opisane cztery litery.

X.A.N.A...

Z izolatki upada jeden rząd gołębi. Każdy z nich ma dziwny znak na skrzydle i próbuje się wzbić do góry. Jak na razie ruszają skrzydłami, by nie spaść i nie uruchomić alarmu. 

Projekt: Gołębie || Code LyokoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz