1.

27 1 0
                                    


Nie znosił Granger. Owszem, odkąd skończyła szóstą klasę, jej sylwetka zaczęła przypominać kobiecą. Była zgrabna, choć nie brakowało jej ciała. Być może pociągała go nieco fizycznie, ale też okrutnie odrzucała go jej pewność siebie i wieczne pokazywanie swojej wiedzy, choć opierała się ona głównie na cytowaniu szkolnych podręczników. Severus cenił pracę własną. Myślenie, dochodzenie do wniosków. Nie tylko wiedzę, ale i robienie z niej użytku i przekładanie jej na swój własny język. Gryfonce tego brakowało. Towarzyszyła jej buta, uważała się za wybitną uczennicę, jednak dla niego była tylko zadufaną w sobie gówniarą, której brakowało piątej klepki.

Spojrzał na kobietę siedzącą w gabinecie Dumbledore'a. Miała krótkie, rude włosy, pełne usta, oczy czarne jak smoła. Nie umiała ważyć eliksirów, nie znała zaklęć. Znała się za to na sztuce, myślała logicznie. I miała coś w sobie. Oprócz ładnej buzi i całkiem niezłych piersi, zachowywała spokój ducha, niczym buddyjski mnich.

- Dzień dobry, profesorze Snape. Dropsika? – z zamyślenia wyrwał go Dumbledore, jak zwykle powstrzymujący się od powagi.

- Albusie, mamy ważniejsze sprawy na głowie. Przejdźmy do rzeczy.

Westchnął, po czym wskazał na dziewczynę. Pojawiła się znikąd, uratowała mu życie, po czym zniknęła i teraz znów jest tutaj. Uratowała mu życie w sposób, którego nie znał ani on – Mistrz Eliksirów, ani - jeśli wierzyć temu staremu głupcowi - sam dyrektor, będący ponoć jednym z największych czarodziejów w dzisiejszych czasach. Wiedziała o nim więcej niż inni. Czy mogli jej ufać? Coś w głębi duszy mówiło mu, że tak, ale – dla dobra całego magicznego świata – nie mógł przecież poddać się własnym przeczuciom. Jego oklumencja na nią nie działała.

- Jest godna zaufania. – powiedział, jakby od niechcenia, Dumbledore, po czym raz jeszcze posunął pod nos nietoperza pojemniczek z mugolskimi cukierkami.

- Wiem – mruknął ze złością. - Pytanie – co z nią zrobić?

Skrzywił się nieco, uprzytamniając sobie, że mówi o niej w trzeciej osobie, choć jest obecna wśród nich. Ona jednak uśmiechała się miło i zdawała się nie przejmować takim doborem słownictwa.

- Będzie naszą tajną bronią.

- Słucham? Czy ty do reszty postradałeś zmysły? Co ma niby zrobić? Wystawimy ją na środek podczas walki i będziemy udawali, że jest Potterem? A może ukryjemy ją w zamku i każemy wyskoczyć z ukrycia, kiedy Czarny Pan postanowi urwać głowę któremuś z członków zakonu ?

- Poniekąd. Będziemy ukrywać, na co naprawdę ją stać, a ona – dobrowolnie – wyskoczy z ukrycia kiedy ktoś, kto NIE MOŻE paść ofiarą w tej wojnie, będzie pod różdżką Voldemorta, Severusie. – Ze spokojem powiedział Dumbledore, a kobieta spuściła wzrok, jakby spodziewała się wybuchu nowego przyjaciela.

- Nie zgadzam się. Nie ma mowy. Ile żyć chcesz poświęcić?

Wymachiwał dłońmi i chodził w tę i we w tę po pomieszczeniu, nerwowo zagryzając wąskie wargi. Wiedział, że kiedy Dumbledore coś postanowi, on nie może skutecznie się sprzeciwić. Wiedział, że pierwsza kobieta, którą polubił, a która nie była Lily, dostała właśnie wyrok śmierci od tego siwego głupca.

- Będę ją uczył. Obrony. Koniec z dodatkowymi lekcjami dla tych matołów. – odparł po chwili namysłu.

- Bez obaw, Severusie. Sam zaproponowałem jej naukę obrony. Już poinformowałem Remusa. Był nieco zaskoczony, ale zgodził się nam pomóc bez wtajemniczania go w historię naszej nowej koleżanki.

Usłyszawszy to, Snape się zapowietrzył. TEN STARY GŁUPIEC POWIEDZIAŁ O NIEJ LUPINOWI! Z furii wyrwał go dotyk małej dłoni na swoim ramieniu.

- Severusie, Dumbledore ma rację. Skoro już tu jestem, chcę wierzyć, że jest ku temu powód. Chcę pomóc. Wiem, jak skończy się ta historia, jeśli nie wezmę w niej udziału. Albus również to wie. I dlatego właśnie pozwolił mi działać. To nasza jedyna szansa, Severusie. Wasza jedyna szansa. - Słowa wypływały z jej ust tak, jakby opowiadała właśnie niezbyt rozgarniętemu, małemu dziecku, dlaczego nie powinno się biegać z nożyczkami w dłoni.

- Co ma do tego Lupin? Inni członkowie zakonu też o tym wiedzą? Potter?

- Nie, Harry jest zbyt młody, by dokładać mu zmartwień. Poinformowałem Remusa i Minerwę. Ufam im tak, jak ufam Tobie, mój drogi. Będziemy informować tych, którzy będą niezbędni w zrealizowaniu naszego planu.  Dobrze wiesz, Severusie, że oprócz szpiega, jesteś też nauczycielem, który nie może zaniedbać nauczania przed egzaminami.

Gdyby nie dłoń, która wciąż wpijała się w jego bark, rozniósłby całą tę komnatę w proch, a Dumbledora załatwił Avada Kevadrą. Zrezygnowany, wyszedł z pomieszczenia, trzaskając za sobą drzwiami. 

Severus Snape w wyobraźni zbyt dorosłej już czytelniczki.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz