William
Następnego dnia wstaję jak ranny ptaszek. Czuję się tak lekko. Muszę przyznać ,że to za sprawą Mayi. Jest taka inna od wszystkich kobiet jakie spotkałem na swojej drodze. Jest nieśmiała a jednak zabawna, gdy już trochę się rozluźni. Z prawdziwym zaciekawieniem słuchała o mojej pracy i ani razu nie poczułem, że jest zainteresowana stanem mojego konta. Cóż za odmiana. Może to dla mnie nowy początek. Biorę prysznic i łapię się na tym, że sobie podśpiewuję. Kim jest ten nowy facet? Kończę i owijam się ręcznikiem wokół pasa. Wchodzę do sypialni i widzę Katrinę leżącą na moim łóżku. Mój dobry nastrój przygasa.
-czego znowu chcesz Katrino?
-tego co zawsze
-nie mam czasu na twoje gierki, muszę jechać do pracy- podchodzę do szafy i wyciągam rzeczy by się ubrać
-co u mojego chłopca?- pyta i uśmiecha się kokieterynie
-wszystko po staremu i przestań mnie tak nazywać, nie jestem twoim chłopcem!
-oczywiście , że jesteś. Zawsze nim będziesz kochanie.
-przestań!!!! Mam tego dosyć, odejdź!!!
-William ja nigdy nie odejdę i dobrze o tym wiesz, zawsze będę przy tobie- jej ironiczny głos i ta nutka pewności siebie doprowadzają mnie do szału...
-to nie musi być prawda, poznałem kogoś i staje się dla mnie ważna
-ta mała dziewica? Chyba sobie żartujesz- zaczyna się szyderczo śmiać
-zabraniam ci o niej tak mówić!!! Słyszysz mnie dziwko?- krzyczę i widzę jak Katrina ma na twarzy krzywy uśmieszek. Nic sobie nie robi z moich słów.
-William...William...William...mój niegrzeczny chłopiec. Narazie dam ci spokój, ale przysięgam ci, że jeszcze mnie zobaczysz . Nie uwolnisz się ode mnie, tak jak ja nie uwolnię się od ciebie...żadna kobieta tego nie zmieni, byłam Twoją pierwszą...
--------------------------------------
Maya
Mój drugi dzień na "chorobowym" jest znacznie lepszy. Odważyłam się wyjść do sklepu i zrobić zakupy. Po powrocie posprzątałam mieszkanie a potem miałam czas, by w końcu dokończyć czytanie książki. To romas z samcem alfą w roli głównej. Zakochuje się w pięknej dziewczynie i poświęca jej swoją całą uwagę. Jest jednocześnie opiekuńczy i zaborczy, ale w seksowny sposób. Nie powinnam tego robić, ale zaczynam myśleć o moim rycerzu w białej zbroi. William Brown. Kto by pomyślał. Jest w nim coś tak przyciągającego, ma charyzmę i wdzięk. Obronił mnie przed moim napastnikiem. Jedyne co mnie przeraziło to fakt jak strasznie go pobił. Wyglądał na opętanego. Nigdy nie widziałam takiej furii. Nie powinnam go jednak źle oceniać, pomógł mi i był dla mnie bardzo delikatny. Nie powinnam żałować tego bandyty.
Chwilę po 18.00 ktoś puka do moich drzwi.
-hej William
-hej mała, mogę wejść?- pyta z uśmiechem na twarzy i oczywiście, że go wpuszczam
-pomyślałem, że może wyjdziemy na miasto i coś zjemy...
-aaa może zostaniemy tutaj? Mogę zamówic pizzę...jadasz pizzę prawda?
-hahaha a kto nie jada pizzy? Pewnie zamówmy, to lepszy pomysł- zadowolony ściąga plaszcz i rozsiada się na kanapie. Dzwonię do pobliskiej pizzeri i zamawiam dużą z pepperoni i dodatkowym serem. Trochę będzie mnie to kosztować ale co tam, wezmę w następnym tygodniu nadgodziny. Po pół godzinie dostwca już jest z pizzą. Widzę jak William sięga po portfel ale szybko go zatrzymuję...
-ja stawiam - oznajmiam stanowczo
-to ja chciałem zabrać cię na kolację, zapłacę
-ale to ja zaprosiłąm cię na pizze w domu, więc ja płacę i koniec kropka- patrzy na mnie zaskoczony po czym mówi
-chyba pierwszy raz kobieta za mnie płaci
-więc ciesz się tym- wybucha śmiechem. Płacę i kładę nasze jedzonko na stoliku kawowym, podaję chusteczki i siadam na dywanie na przeciwko niego. William zabawnie na mnie patrzy , więc pytam...
-co tak patrzysz?
-zawsze jak jadłem u kogoś pizze to przy stole w jadalni i każdy wyciągał talerze i sztućce. Przez to też tak robiłem u siebie.
-o kurczę , przepraszam, zaraz podam ci wszystko...- chcę już wstać ale zatrzymuje mnie ręką, znowu siadam na podłodzę i obserwuję jak William również to robi.
-twój sposób jest fajniejszy, podoba mi się to, prosto i nieskomplikowanie- bierze kawałek pizzy i wgryza się wielkim kęsem.
-raczej nie znajdziesz tu wyrafinowania- mówię trochę przygaszona, musi mnie mieć za prostaczkę...
-mówisz o posiłku czy o sobie ?- kiedy słyszę jego słowa szybko podnoszę na niego wzrok i widzę, że jest zły.
-chyba w obu przypadkach...-mówię niepewnie
-nigdy więcej tak nie mów, nie chcę tego słyszeć rozumiesz mnie Maya?- jego głos jest tak poważny, że mogę jedynie kiwnąć głową na zgodę. Zabieram się do jedzenia i próbuję przezwyciężyć swoje zażenowanie. Nagle kawałek pizzy zostaje wyrwany z mojej ręki i wrzucony z powrotem do pudełka. William łapie mnie za kark i mocno całuje. Wsuwa mi język do ust i nie mogę się powstrzymać. Odwzajemniam pocałunek z całą pasją jaką mam w sobie. Umyka mi mały jęk i William w odpowiedzi warczy w moje usta. To było tak seksowne, tak wspaniałe. Kiedy odsuwa się ode mnie, na zakończenie przesuwa swoim kciukiem wzdłuż mojej dolnej wargi.
-masz piękne usta...a jakie smaczne - jego słowa sprawiają, że przez całe moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz.
-nikt nigdy tak do mnie nie mówił- szepczę
-bardzo mnie to cieszy, chcę być pierwszym...
CZYTASZ
Kill Me Tonight - Zawieszone
Mystery / ThrillerJej szeroko otwarte oczy są wciąż skierowane w moją stronę. Jeszcze dziesięć minut temu były całe roziskrzone...teraz są już tylko martwe...kolejne martwe oczy.... Maya nie ma pojęcia kim jest William. Nie wie z jakim szaleństwem przyjdzie jej się z...