"Nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania zagrożeniu wirusowemu narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy"
Przeczytana na głos policyjna instrukcja brzmiała gorzej, niż na szkoleniu. Wręcz przerażająco, a jednocześnie w Kamilu pojawiała się jakaś dziwna doza ekscytacji.
Przypomniał sobie, ile to już razy skorzystał z nowego przywileju. Wtargnięcia do domów bez potrzebnego zezwolenia. Konfiskata majątku. Raz nawet przeszło picie na służbie. Wszystko argumentował potrzebą pozyskania informacji o unikających kwarantanny zarażonych, czy osobach łamiących zasady bezpieczeństwa.
Albo teraz, gdy ewidentnie łamali prawo do prywatności przeglądając profile społecznościowe, skrzynki mailowe i konta bankowe niejakiej Anny Zalesi. Imposterka, wpadła w zasadzkę przygotowaną przez panią major. Jej dane dostali dosłownie przed chwilą i już było widać, że dziewczyna jest sprytna.
- Patrz, obrabia tyłu klientów, a zero ruchów na koncie - powiedział Kamil do Grześka, partnera z patrolu. - Zbiera tylko gotówkę i musi trzymać ją w jakiejś skarpecie.
Siedzieli teraz obaj w tajniackim aucie przed blokiem, w którym zorganizowali zasadzkę. W wynajętym mieszkaniu, udająca panią major Danutę Kąskę, czekała jak na odstrzał imposterka Anna. Nie była świadoma tego, że cała sytuacja jest udawana i że to jej ostatnia robota.
Ekran służbowego tabletu zamigotał jasnym blaskiem. Dzwoniła szefowa. Kamil dotknął urządzenia i odblokował je czytnikiem linii papilarnych.
- Dobra panowie - od razu zaczęła pani major. - Mamy już wszystko, czego potrzebujemy. Przypominam plan. Dzwonicie do celu za pomocą aplikacji wirusowej, zapowiadacie się z kontrolą. Najpierw stajecie pod oknem, normalnie, mówicie, że musicie skontrolować bliżej i żeby was wpuściła na górę. Tam dokonujecie aresztowania. Najważniejsze, żeby wszystko wyglądało naturalnie, jasne? Ona nie może się domyślić, że coś jest nie tak. Do końca ma wierzyć w to przedstawienie. Rozumiemy się?
-Tak jest! - Odpowiedział Kamil. Grzegorz nie był tak pewien.
- Pani major - zapytał niespodziewanie. - A co jeżeli podczas akcji my sami się zarazimy? Co wtedy?
- Nie popełnia przestępstwa kto w celu przeciwdziałania zagrożeniu wirusowemu narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy - zacytowała kobieta. - Co oznacza, że dopóki wykonujecie dobrze swoją robotę i łapiecie bandytów, wydział wewnętrzny nie siada wam na głowie w żadnej, żadnej sprawie i możecie normalnie chodzić po ulicy.
- Ale pani major - wtrącił Grzesiek - skoro się zarazimy, to chodząc po ulicach to my będziemy roznosić wirusa...
- Grzegorz, czy ja ci mam tłumaczyć jak działają przepisy? - ucięła dowódczyni. - Nie zastanawiaj się nad nie wiadomo czym, tylko rób zadanie. Dostaniesz za to dodatek za pracę w zagrożeniu wirusowym i będziesz zadowolony.
- Tak jest... - mruknął zmieszany policjant i zakończył rozmowę.Wyszli z auta i zadzwonili na fałszywe konto w rządowej aplikacji do monitorowania osób na kwarantannie. Na ekranie pojawiła się imposterka. Wyglądała wypisz wymaluj jak pani major.
Standardowa rozmowa. Musi pani stanąć w oknie, musimy panią zobaczyć. A potem, że wymagana jest dodatkowa weryfikacja, proszę nas wpuścić. Potem tylko domofon. Numer mieszkania... Nie odbiera. Trzeba dzwonić jeszcze raz... Dalej nic.
- Kamil, dzwoń do niej na apkę jeszcze raz!
- A myślisz, że co robię? Cholera, Grzechu, a co jeśli się połapała?Musieli szybko wejść do środka. Jak najszybciej. Drzwi na klatkę schodową dało się otworzyć wytrychem, ale żaden z nich nie był w tym na tyle dobry, żeby zrobić to szybko. Można było zhakować zamek, ale nie mieli do tego sprzętu. Najlepiej byłoby drzwi wywarzyć, ale tarana też nie mieli, a czekać na jednostkę specjalną nie wchodziło w grę.
Mieli przesrane. Z każdą minutą coraz bardziej.
Kamil chciał przestrzelić zamek. W końcu nie poniósłby za to konsekwencji.
- Czekaj! - powstrzymał go Grzesiek. - Ktoś tam chyba idzie z drugiej strony.
Starsza kobieta nieudolnie schodziła o kulach po ostatnich schodkach klatki. Jeszcze przez drzwi zaczęli ją poganiać, by otworzyła wejście, bo to ważna sprawa policyjna. Wymamrotała coś przez chustę, która służyła jej za maseczkę i w końcu, z niechęcią, wpuściła ich.
Gdy dostali się do środka Kamil pobiegł na górę schodami, a Grzesiek złapał windę. Pierwszy dotarł na siódme.
Wynajęte, podstawione mieszkanie, było otwarte. W środku sporo porozrzucanych ubrań, zostawiony zestaw do make upu, jakieś peruki. Po ściganej imposterce nie było śladu.
- Chrzanić to! - zasyczał Grzesiek. - Chrzanić tę robotę, chrzanić tę całą major i chrzanić ten wydział wewnętrzny!
Kamil nic nie odpowiedział. Zastanawiał się, czy w tej sytuacji też ochronią ich zapisy w instrukcji dla policjantów.