Rozdział 2

2K 79 49
                                    

 
 
Rachel
 
 


Siedziałam i obserwowałam zabieganych ludzi z okna swojego gabinetu. Wyraźnie widać było, że każdy się spieszy i za czymś goni, a przecież maj nie był najbardziej napiętym okresem. Czas świąteczno-noworoczny to dopiero istne szaleństwo. Ludzie się przepychają i prawie przewracają wzajemnie.

Czasami patrząc na nich, zastanawiałam się czym się od nich różnię. I już wiedziałam, że niczym. Ale czy mi było z tym źle? Zupełnie nie. Może nie byłam milionerką i zupełnie jak oni goniłam życie, które uciekało mi przez palce, ale było mi z tym dobrze. Miałam dobrą pracę -w której się realizowałam, kochających rodziców, fantastyczną siostrę, genialną przyjaciółkę, własny kąt i fajnego faceta.

Czegóż można było chcieć więcej, skoro miało się właściwie wszystko?

Czy było coś takiego?
Czy istniało cokolwiek, czego mi brakowało?
Chyba nie, bo czego mogłabym więcej chcieć?

- Spotkamy się dzisiaj?

Odwróciłam się w stronę usłyszanego głosu i nie mogłam się nie uśmiechnąć.

- Jasne Ash - moja odpowiedź nie mogłaby być inna. - Wiesz przecież, że z tobą zawsze i wszędzie.

Ashley była moją najlepszą przyjaciółką. Znała mnie jak nikt inny, a poznałyśmy się całkiem niedawno, gdy obie zjawiłyśmy się na stażu w firmie, w której obecnie obie pracowałyśmy. To była wręcz miłość od pierwszego wejrzenia. Nasza znajomość może trwała dopiero cztery lata, ale nigdy nikt nie wiedział o mnie tak wiele. A wiedza ta była obustronna. Ja również znałam ją na wylot.

- No ja myślę - odpowiedziała udając powagę i nie zamierzając zaprzestać swojej wypowiedzi: - Po pracy pojedziemy do galerii na szybciutki shopping, a skoro jutro piątek..?, to wieczorem wyskoczymy w czwórkę na jakieś disco!

- Dobrze wiesz, że Matt będzie marudził - wyjęczałam, bo miałam ochotę na taki plan, a musiałam z niego zrezygnować.

Cóż, mój facet był kochany, czuły i zawsze był dla mnie wsparciem, a do tego lubił wszelkiego rodzaju wypady. Ale kluby i wszystkie miejsca gdzie można było potańczyć, były tego wyjątkiem. Wręcz nienawidził dyskotek. Czasami przełamywał się, gdy widział, że bardzo mi zależało. Jednak robił to na siłę, a ja zdając sobie z tego sprawę, sama wtedy nie bawiłam się dobrze. Ash oczywiście doskonale o tym wiedziała.

- To może zróbmy sobie babski wieczór? Wyskoczymy gdzieś same? Tylko we dwie? Będziemy tańczyć na rurze, albo chociaż na jakimś stole. Jejku! Mam tyle pomysłów!!!

I ta propozycja spodobała mi się jeszcze bardziej.

- Masz racje. Dawno nie wychodziłyśmy same. Pogadam z Mattem.

- Całe szczęście, że nie stwarzałaś oporu, bo musiałabym użyć przemocy, a w ostateczności nawet swoich cennych mocy, które oszczędzamy na opór Anthonyego - powiedziała bardzo poważnym tonem, jakby naprawdę w to wierzyła, po czym piskliwym głosem dodała: - dobra Rachel, spadam. Spotkamy się o szesnastej w holu i od razu idziemy atakować sklepy!

Nie czekając na moje potwierdzenie, Ash zniknęła mi z oczu.

Cała ona. Ale jak tu jej nie kochać? Szalona wariatka zarażająca wszystkich pozytywną energią.

Nie zwlekając niepotrzebnie, szybko wyjęłam telefon i napisałam do Matta:

„Chciałyśmy z Ash dziś wyskoczyć na zakupy, a jutro zrobić sobie babski wieczór. Nie masz nic przeciwko?"

PRZYPADEK czy PRZEZNACZENIE? [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz