RachelDwa dni po kolacji pożegnalnej, Alex wyjechał. Wiedziałam, że to nastąpi więc oczekiwałam, że to nic nie zmieni. Moje życie miało być takie samo, jak przed pojawieniem się jego. Jednak takie nie było.
Każdego dnia za nim tęskniłam i myślałam o nim.
Nawet Matt nie był w stanie utrzymać mnie myślami przy sobie. Wyczuwał, że zaczynamy oddalać się od siebie i mimo, iż wiedział o wyjeździe Olo, to nie poprawiło to jego pewności siebie.
Zaczął robić się bardzo zaborczy. Oczekiwał ode mnie spowiedzi z każdej minuty mojego dnia. Codziennie odbierał mnie z pracy a rano do niej zawoził, mimo, że nadal mieszkaliśmy osobno. Wieczorami do mnie wydzwaniał, żeby się upewnić czy nigdzie nie wyszłam i czy nie jestem z kimś innym.
Czasami nacinałam się na tym, że gdy wychodziłam z mieszkania choćby do pobliskiego sklepu, miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje i chodzi za mną. Nie wiedziałam na ile popadałam w paranoję, a na ile rzeczywiście tak było, ale bardzo mnie to męczyło.
Matt znowu zaczął naciskać na wspólne mieszkanie. Czasami przy rozmowie na ten temat tracił panowanie i zaczynał być agresywny. Oczywiście ani razu mnie nie uderzył, ale zaczynałam się go bać. Wcześniej myślałam, że wiem o nim wszystko, ale teraz już sama nie wiedziałam, czego mogłabym się po nim spodziewać.
Po kilku kolejnych dniach zaczynałam widywać go w pobliżu mojego mieszkania.
Gdy z nim o tym rozmawiałam, twierdził, że to dla mojego bezpieczeństwa, bo wcześniej wspominałam mu, że czułam się obserwowana, a on jako mój mężczyzna, chciał to sprawdzić. Nie mogłam dłużej tego znieść, bo sytuacja zamiast się poprawiać, to się pogarszała.
Po dwóch tygodniach jego zachowania, zerwałam z nim. Dla bezpieczeństwa zrobiłam to w miejscu publicznym, bo tak jak przypuszczałam, nie przyjął tego dobrze. Na szczęście otoczenie, w którym byliśmy hamowało jego agresję.
Później bałam się na tyle, że nie jeździłam sama do pracy. Codziennie przyjeżdżała po mnie Ash i codziennie odwoziła do domu. Wymieniłam nawet zamki do drzwi mimo, iż nigdy nie dałam mu kluczy. Chciałam mieć pewność, że się do niego nie dostanie.
Niestety stalkowanie z upływem dni nie ustało. Po kilku kolejnych, Matt zmienił taktykę. Zaczął wysyłać mi kwiaty z przeprosinami i prośbą kolejnej szansy, ale nadal mnie prześladując.
Postanowiłam się z nim spotkać i wszystko wyjaśnić, zakańczając to na dobre. Ash nie była zadowolona z mojej decyzji, ale zaakceptowała ją. Jednak nie byłaby całkiem sobą, gdyby nie dodała czegoś od siebie, więc ona razem z Thonym mieli być w pobliżu, by w razie potrzeby interweniować.
- Jesteś tego pewna, Rach?
Nie miałam pojęcia czy byłam pewna swojej decyzji, ale byłam pewna, że nie maiłam innego wyjścia. Musiałam więc zaryzykować.
- Tak, jestem pewna. Nie ma innego wyjścia. Jeśli to nie poskutkuje, będę musiała to zgłosić, ale wolałabym tego uniknąć.
Naprawdę chciałam zaryzykować i zrobić, żeby uniknąć policji. Nie dlatego, że nie chciałam o tym wszystkim opowiadać, choć oczywiście nie miałam na to ochoty. Jednak bardziej chodziło o to, że Matt nie był złym facetem. Był świetnym mężczyzną, na którego nie chciałam nasyłać glin, a oni tak by go potraktowali. Nie zasługiwał na to. Chciałam by był szczęśliwy, ale z kimś kto byłby w stanie odwzajemnić jego uczucia i docenić jego. Ja nie byłam. Nie chciałam nawet z nim mieszkać, nie mówiąc już o jakichkolwiek innych deklaracjach typu ślub, dzieci czy choćby klasyczne „na zawsze razem".
- Dobra. Pamiętaj my siedzimy tam – pokazała ławkę niedaleko. – Jakby się coś działo, to tylko daj znak. My będziemy was obserwować.
- Wiem. Dziękuję. – Skinęłam głową i usiadłam na wybranym miejscu.
Brookfield Place Shopping Center wydawał mi się bezpieczną opcją. Było dużo ludzi, ale o tej godzinie dało się na spokojnie porozmawiać na zewnątrz.
O umówionym czasie zjawił się mój stalker.
- Witaj kochanie, ogromnie cieszę się, że cię widzę.
Matt przywitał się jak gdyby nigdy nic i zadowolony usiadł obok mnie na ławce.
- Cześć. – Odchrząknęłam. – Posłuchaj Matt. Nie będę owijać w bawełnę, bo nie mam na to ani siły, ani ochoty. To musi się skończyć. Nie wrócę do ciebie. – Chciałam to z siebie jak najszybciej wyrzucić i zakończyć ten rozdział.
- Chodzi o niego? – zapytał zirytowany.
- Chryste, Matt. Niby kogo? – Nie rozumiejąc kogo miał na myśli, dopytałam.
- Nie udawaj. Zostawiłaś mnie dla jej brata? – Jego irytacja zamieniała się w jawna złość.
Rozejrzałam się upewniając, że przyjaciele są w pobliżu i uspokojona odpowiedziałam:
- Proszę cię, nie rób z siebie idioty. Dobrze wiesz, że Alex wrócił do Australii. Poza tym nic nas nie łączyło i nie łączy. Więc daruj sobie. – Odetchnęłam głęboko i wyszeptałam: – Proszę cię, Matt. Zostaw mnie w spokoju, bo ja już nie mam na to siły.
Poprosiłam, łudząc się, że to coś pomoże.
- Skoro nie masz siły to nie lepiej, żebyśmy do siebie wrócili? Te wspólne lata nic dla ciebie nie znaczą? Było nam razem dobrze, nie zaprzeczysz.
Wyciągnął w moim kierunku rękę, z zamiarem złapania mnie za moją. Jednak ja wyczuwając co chciał zrobić, szybko schowałam dłonie do kieszeni spodni.
- Nie, nie zaprzeczę – odpowiedziałam. – Jednak ten czas się skończył. Przykro mi, ale nie wrócę do ciebie. A już tym bardziej po tym wszystkim.
- Dlaczego? – zapytał spokojnie.
- Bo się ciebie boję! Rozumiesz?! Boję się jak nigdy wcześniej i nie wyobrażam sobie tak żyć.
Krzyczałam pełna emocji, a mój drżący głos co chwilę urywał.
- Naprawdę tego chcesz? Chcesz żebym odszedł na zawsze?
Łzy popłynęły mi po policzkach, bo to było dla mnie bardzo trudne emocjonalnie. Nie mogłam i nie chciałam już z nim być, a w obecnej sytuacji, nawet niewinny przyjacielski kontakt nie wchodził w grę.
- Tak, Matt. Chcę żebyś dał mi spokój. Nie chcę się już więcej bać i martwić się czy czaisz się za rogiem, albo czy zrobisz mi krzywdę.
Zesztywniał na moje słowa, bo najwyraźniej go tym zaskoczyłam.
- Chryste, Rachel. Przecież przenigdy nie zrobiłbym ci krzywdy!
Zaprzeczyłam głową i się krzywo uśmiechnęłam.
- Przykro mi, ale już w to nie wierzę.
Matthew zamknął oczy i zacisnął mocno pięści. Po chwili się uspokoił i spojrzał na mnie oczami pełnymi bólu i zranienia.
- Kocham cię. Nie chciałem tego, nie chciałem byś się mnie bała. To ja tak bardzo bałem się, że cię stracę, że ostatecznie sam przyczyniłem się do rozpadu naszego związku. Chciałem żebyś była szczęśliwa -ze mną. – Spuścił wzrok na dłonie, ale nie przerywał wypowiedzi. – Niestety nie wyszło tak jak chciałem. Przepraszam za to wszystko.
Wstał i spojrzał na mnie ostatni raz, po czym odszedł.
W pewnym stopniu poczułam ukłucie w sercu, widząc oddalającą się postać Matta. Ten facet przez długi czas był dla mnie jedną z ważniejszych osób w życiu, a ja poprosiłam go właśnie, żeby z niego zniknął. Jakaś cząstka mnie pewnie zawsze będzie należała do niego.
Wiedziałam jednak, że tak musiało być i to było najlepsze rozwiązanie dla nas obojga.
*Drugi rozdział maratonu. ❤️
CZYTASZ
PRZYPADEK czy PRZEZNACZENIE? [ZAKOŃCZONE]
RomanceJedni mówią, że naszym życiem kieruje przypadek, inni są przekonani, że to przeznaczenie. Ja nie wiem po jakiej stronie stanąć. Jednak niezależnie od tego, co by kierowało naszym życiem, cieszę się, że tak się dzieje. Życie dało mi osobę moich ma...