#4. Grób.

78 7 0
                                    

Marek

Wybraliśmy się wczesnym rankiem pod namioty chłopaków.
Olejnik chciał iść na grzyby, więc wszyscy szli razem z nim, ja jako „lord" musiałem siedzieć w domku.

Nie miałem na nic siły, nie wyspałem się tej nocy kompletnie. Miałem krwawy koszmar do którego nie będę wracał. Dlatego korzystając z chwili położyłem się na niewygodnej kanapie. Tym razem mój sen trwał i trwał. Obudziłem się dopiero na czas obiadu. Nikt nie raczył mnie obudzić, a co gorsza przesiadywał koło mnie Łukasz.

Zabiłbym tych idiotów, że go tu wpuścili. On tylko uśmiechnął się, wstał i wyszedł. Poniekąd zrozumiał co może się zaraz wydarzyć. Nie powinienem tak na niego najeżdżać. Dalej nie rozumiem czemu przed nim udaję kogoś innego. Nie chciałem kreować takiej postaci. Wszystko jest wymysłem rodziców, tak mnie wychowali.

A Oskar został przeze mnie poproszony o podglądanie chłopaków w namiocie. W sensie chodziło mi bardziej o zachowanie Łukasza, gdy mnie nie ma poblisko.

Spisał się na medal, że tak to ujmę. Poproszę Olejnika aby z nim pogadał. Wiem, że jestem straszną świnią iż do takich rzeczy posługuje się przyjaciółmi.

- Marson - wyrwał mnie z rozmyślań Oskar.

Rozejrzałem się, czy aby na pewno Łukasz sobie poszedł. Na szczęście nie odnalazłem wzrokiem tego właśnie typa.

- Tak? - odpowiedziałem po króciutkiej pauzie.

Chłopak uśmiechnął się szczerze i zaczął opowiadać co działo się na grzybach.
Jako iż on zawsze wysłuchuje moich historii, także musiałem dać mu coś opowiedzieć.

Drugi dzień skończył się tym, że Hubert i Łukasz pojechali na miasto. Nałóg chłopaka dalej funkcjonował, potrzebował tytoniu.
Nie przyznałem się, że w tamtym momencie spoczywały w mojej kieszeni piękne papieroski. Rozmyślałem, czy oni nie chcą od nas zwiać.

Na szczęście wrócili, zaskoczyłem się pozytywnie bo również dostałem paczkę papierosów. Nie byle jakich bo były to "Marlboro". Skorzystałem z chwili, gdy nikt nie patrzył i wybiegłem gdzieś daleko w las. Nie pomyślałem co robię głupiego. Było już po osiemnastej godzinie. O takiej porze, w lesie nie jest kolorowo, nawet latem.

Zapaliłem papierosa i szedłem z komórką w ręku. Nie patrzyłem na dróżkę, ani ile papierosów wypaliłem. Poczułem dopiero jak spadam w dół. Nie miałem pojęcia ile tam leżałem, chwilę po tym incydencie padła mi komórka. Byłem bardzo przerażony, dziura wyglądem przypominała grób. Wcale nie taki mały. Marzyłem teraz o ratunku. Przestałem myśleć o tym jak bardzo chciałem się zabić.

ŁUKASZ

Razem z chłopakami rozpaliliśmy ognisko i oczekiwaliśmy Marka. Jak na złość chłopak nie przychodził już dobre pół godziny.

- A wiecie może gdzie on się podziewa? - zapytałem.

Każdy zaprzeczył, no tak przecież nikt z nim się oprócz mnie nie widział.
Zmierzyłem w stronę chatki, tam widziałem go po raz ostatni.

- Marek? - odpowiedziała mi głucha cisza.

Dałem im znać, że Kruszela nie ma na tej posesji.
Zdecydowałem się działać na własną rękę.

- Łukasz czekaj! - zatrzymał mnie Oskar.

Odwróciłem się w jego stronę i popędziłem aby mówił dalej.

- Idę szukać go razem z tobą, jest dla mnie dość bardzo ważny. Myślę, że twój przyjaciel też nie chce zostawać sam w tym towarzystwie.

Faktycznie, Hubert nie zbyt był zadowolony z atmosfery panującej tam.

Pociągnąłem Wezke za rękaw i ruszyliśmy trójką w głąb lasu.

- Marek! - krzyczeliśmy na przemian.

Nic z tego. Pomimo iż było lato dało się wyczuć ten chłód, na dodatek doskwierała nam uciążliwa mgła.

Szukaliśmy go już ponad półtorej godziny. Chcieliśmy się poddać, byliśmy bardzo bliscy tej decyzji. Powstrzymał nas od tego głośny szloch.
Zastanawialiśmy się, czy to nie jest jakieś zwierzę - w końcu to las.

- Marek? - zapytał cicho i niepewnie Oskar.

Z odpowiedzi możnaby wywnioskować "Mhmmmm".
Podbiegłem do dziury i zerknąłem do wnętrza. Musiałem zaświecić latarkę w telefonie, bo przez te drzewa nie przebijał się księżyc.

- Marek!!! - zawołałem radośnie.

Nastolatek wyglądał na szczęśliwego, gdy nas zobaczył. Był w tragicznym stanie. Leżał na brudnej ziemii - przypomniała grób. Telefon i pusta paczka fajek tkwiły daleko od niego.

- Hubert pobiegniesz proszę po jakąś linę? - wybłagałem.

Był najbardziej orientalny w terenie. Poza tym Oskar mi się przyda. Wezka zgodził się i w przeciągu minuty już nie pozostał żaden ślad po nim.

- Oskar słuchaj. Ja zejdę tam na dół do niego, a ty stój gdzie stoisz i wypatruj Huberta - rozkazałem.

Nie chciałem zeskakiwać tak prosto w dół bo od razu bym się połamał. Schodziłem skośnymi bokami. Zejść to pikuś, ale potem nimi wejść to już jest wielki wyczyn.

Schowałem rzeczy z ziemii do kieszeni i pomknąłem do Kruszela.

- Nic ci nie jest? - przykucnąłem na przeciwko.

- Nie wstanę - wymamrotał.

Nie miał nawet siły zgrywać tej swojej pojebanej roli. Gdyby mogło tak zostać na wieki to chyba bym oszalał.

Zamiast tej liny to nawet może udać się w inny sposób. Podniosłem blondyna z podłogi i otrzepałem z marasu. Niespodziewanie chłopak zachwiał się i prawie zemdlał, w porę go złapałem. Był odwodniony z tego co zrozumiałem od Oskara.
Po kilku minutach dołączył do nas zdyszany dredziarz. Przyniósł nam jakieś pudła, kamienie i linę. Hubson pomyślał o stanie młodego i zabrał mu czyjąś pierwszą lepszą wodę, rzucił mi ją. Dzieciak na szczęście się ocknął i wypił całą dużą butelkę na raz.

Spełnił moje polecenia i razem z górną częścią załogi wyszliśmy z tego cało.

- Jestem ci tak niezmiernie wdzięczny, Łukasz i wam też- dodał - Co mogę dla ciebie zrobić w zamian? Gdyby nie ty i reszta już by mnie tu nie było.

Namyslilem się chwilę, odpowiedz była wiadoma.

- Masz przy mnie nie udawać tego całego aktorstwa. Chciałbym wiedzieć tego Marka, który jest normalnym człowiekiem. Nie próbuj nawet zaprzeczać! Błażej mi wszystko opowiedział.

Przystał na moją prośbę i dołączył się do Oskara. Chciał mu przedstawić sytuację, w której się znalazł.
Natomiast mi na plecy wskoczył Hubert. On naprawdę zachowuję się jak taka baba w związku. Przestawało mi się to pomału podobać, ale to mój stary kumpel do którego mam dystans i takie zabawy toleruje jak najbardziej.

- Znalazł się - poinformowałem resztę.

Przeszukałem kieszenie. Znalazłem jedynie rzeczy Marka. Podałem mu je i odpaliłem swojego papierosa.

W dalszym ciągu siedzieliśmy przy ognisku, było też cholernie zimno. Blondyn zdecydował się usiąść obok mnie.

Olejnik tak z dupy wyciągnął gitarę i zaczął na niej grać. To był dla nas wielki szok. Tomek gra na gitarze? Wtf?

Marek spojrzał w moją stronę i oparł się o moje ramię. Dostrzegłem w jego oczach łzy, dlatego objąłem go ramieniem by dodać mu otuchy.
Nikt nie zwracał na nas uwagi poza tym co by sobie pomyśleli?

Nie zapomnij o mnie! | KxK Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz