Łukasz
Cieszę się z tego fest udanego wyjazdu. Moje życie obróciło się o 360 stopni. Marek stał się bardzo wrażliwy, przychodzi do mnie z prawie każdym możliwym problemem.
Zachowuje się dokładnie tak jak Błażej opowiadał.
Za cztery dni zaczyna nowy rok szkolny. Nie wierzę, że te wakacje tak szybko minęły. Mamy jeszcze pojechać do Huberta na noc, w sensie ja miałem jechać lecz szkoda mi zostawiać Marka samego.
- Oglądamy coś? - zawołał z dołu.
Wyszedłem za drzwi mojego pokoju i zbiegłem po schodach.
- To zależy co - położyłem się obok niego.
Blondyn wzruszył ramionami i podał mi pilot. Nie chcąc spędzać połowy dnia na szukaniu czegoś, włączyłem pierwszy lepszy tytuł.
Okazał się to być bardzo fajny hiszpański serial. Co prawda nie skończyliśmy w jeden dzień. Nie miałem sił na sprzątanie mojego pokoju i udałem, że zasnąłem. Chłopakowi też nie chciało się nigdzie ruszać. Jedyne co zrobił to wziął koce z garderoby na dole.
Obudziło nas głośne walenie w drzwi. Nikt z nas nie spodziewał się gości także sytuacja była dla nas podejrzana.
- Marek...? - spojrzałem na niego.
Chłopak tylko przełknął ślinę i rozejrzał się wyraźne wystraszony.
Do mnie tak naprawdę należało pójście tam i otworzenie tych drzwi. Nie miałem bladego pojęcia, co tam czycha.- Idę, nie wiem czy to przeżyje - ruszyłem powoli do drzwi.
Przekręciłem klucz i szarpnąłem za klamkę. Na zewnątrz stali uzbrojeni policjanci. Zbladłem natychmiastowo.
- NA ZIEMIĘ! - krzyknął jeden z nich.
Posłusznie wykonałem jego polecenie.
- MAREK KRUSZEL TO TY?! - mówił dalej podniosłym tonem.
Pokiwałem głową przecząc.
Funkcjonariusze wprosili się do środka. Bałem się co Marek mógł zrobić, skoro przyjechali tak wyposażeni.Skuli go i wynieśli bez żadnego słowa. Ominęli mnie jakbym był niewidzialny. Chciałem się dowiedzieć o co chodzi.
Wykonałem bardzo szybki telefon do Błażeja. Musiałem dowiedzieć się coś czego nie byłem świadomy. Na moją nie korzyść miał wyłączony smartfon.
Chciałem coś z tym zrobić lecz na próżno. Przecież nie miałem pojęcia o co chodzi. Marek nawet się nie sprzeciwiał.
Nie przespałem nocy próbując jakoś to sobie poukładać.Około godziny siódmej na ekranie telefonu wyświetlił mi się numer Duszyńskiego. Tego się nie spodziewałem.
- Łukasz spokojnie. Wiem co chcesz mi powiedzieć, nie martw się. Sprawa jest zamknięta, wszystko jest w normie. Marek siedzi koło mnie i ma się dobrze - wyjaśnił.
- Możecie mi to wytłumaczyć?! - krzyknąłem pod wpływem emocji.
Chłopak ze spokojem w głosie oznajmił abym przygotował się na ich wizytę.
Mój stan psychiczny był nie do zniesienia. Kiedyś stwierdzili u mnie jeszcze nerwicę. Dużo razy objawiały się jej skutki. Nie umiałem się opanować, jedyną rzeczą która by to załagodziła byłaby obecność osoby, która mnie uspokoi. Jeszcze bardziej pomagały zioła. Odkąd pamiętam ten sposób pokazała mi mama.
Wnet usłyszałem nacisk na klamkę i szybko znalazłem się pod drzwiami. Cały dygotałem, byłem wkurwiony na maksa.
- Co tu kurwa było?! - krzyknąłem widząc Marka.
Ten tylko ukrył się za Oskarem. Za ostro go potraktowałem, zauważyłem to po minie Oskara.
Idioto możesz stąd nawet wylecieć.
- Łukasz uspokój się! - spojrzał mi głęboko w oczy Błażej stojący koło blondyna.
Szczepański wiedział o mojej chorobie psychicznej. Skoro on mi opowiedział o swoich sprawach to ja jemu także.
Zamknąłem oczy i zatraciłem się w chwili. Nie chciałem aby ona mijała. Mało kto się do mnie tuli.
Chyba, że jest to konieczność przez nerwicę. Dziwię się, że jeszcze nikogo nie zabiłem.Nie patrząc na nich poszedłem do stołu i gestem ręki kazałem iść za mną. Spojrzałem na nich wzrokiem domagającym się wyjaśnień.
- Byli tu przez mojego ojca - spuścił głowę - To nie pierwszy raz. Robi nielegalne rzeczy i zawsze zwala winę na mnie. Mogłem powiedzieć ci to wcześniej, ale...
Blondyn urwał swoją wypowiedź i dostrzegłem łzy w jego oczach.
- Oj Maruś - rozłożyłem ręce by przyszedł się przytulić.
Naprawdę bardzo mu współczułem. Jeśli pomyślałby że go przez to zostawię to się mylił. Zamierzam z nim tutaj zostać i chronić z całych sił. Mimo iż na początku nie wyszło nam najlepiej.
***
- Pakuj się! - krzyknąłem do Marka.To był ten dzień, nocowanie u Huberta. Marek średnio przepadał za tego typu wypadami lecz nie chciał zostać sam w domu.
- Kiedy wracamy? - zwlekł się z góry.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem.
- Nawet nie wyjechaliśmy. Raczej jutro, ale jeśli ci się spodoba możemy tam zostać na dłużej.
Znów zaczął prawić swoje zdanie na temat, że pewnie chcemy go zgwałcić.
- Pierdol, pierdol ja posłucham - podsunąłem mu gotowe tosty.
W międzyczasie gdy on pochłaniał to co było na talerzu, ja spakowałem nasze rzeczy do samochodu.
- To jedna noc - przejął inicjatywę - Nie okradną nas chyba.
Wzruszyłem ramionami.
Hubert został poinformowany już wcześniej. Z moich obliczeń wynika, że nakupił dużo alkoholu.
My także nie jechaliśmy o pustych rękach.Do dredziastego dojechaliśmy w szybkim tempie. Może dlatego, że Marek mnie poganiał od samego wyjścia z domu.
- Mam nadzieję iż nie jest już napruty - westchnąłem znając jego pociąg do trunków.
Blondyn zapukał do drzwi.
Zanim ktokolwiek nam otworzył minęło dobre piętnaście minut.- Kurwa, nie dało się szybciej? - podniosłem ton.
Pokręcił głową i zaprosił nas do środka.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy - dużo alkoholu.- Zamierzacie pić, tak? - zapytał Marek.
Razem z Hubertem pokiwaliśmy głowami. Maruś też niekiedy lubił sobie popić.
***
- Seszzz esce? - pytał napity Hubert.
Podstawiłem mu kieliszek pod flaszkę. Jedyną osobą trzeźwą był Kruszel, który przybrał wkurwioną twarz. Miało to znaczyć abym już przystopował. Wolałem posłuchać, nie chciałem go zniechęcić do wyjazdów ze mną.
- Jednak dzięki - w porę zabrałem koniakówkę przez co młodszy rozlał zawartość butelki.
Spojrzał na mnie ze złością w oczach, mimo jego stanu coś tam jeszcze ogarniał.
Podniósł głos zaczynając niepotrzebną dramę.
CZYTASZ
Nie zapomnij o mnie! | KxK
Fiksi PenggemarK❌K Z początku ich znajomość się nie kleiła, jednak po jakimś czasie chłopcy znaleźli wspólny język.