Rozdział 16

1.6K 58 3
                                    

Spojrzała na swój srebrny zegarek, który wskazywał dwunastą godzinę. Rozejrzała się po ulicy szukając wzrokiem swojej przyjaciółki, z którą była umówiona jakieś piętnaście minut temu. Spóźnianie się nie było w stylu panny Granger, przez co w umyśle Ginny zaczęły napływać czarne myśli. Westchnęła przestępując z nogi na nogę wyraźnie zdenerwowana.
-Wesley, co tu robisz?- Oblizała spierzchnięte wargi, nawet nie patrząc na swojego towarzysza, cały czas uparcie wpatrując się przed siebie.
-Czekam na kogoś – odparła gniewnie, zaplatając ręce pod klatką piersiową.
-Spóźni się – oznajmił pewnym głosem przyglądając się jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Skąd ta pewność? Jesteś jej prywatną sekretarką?
-Widziałem reporterów pod ich domem, odkąd Malfoy narobił sobie kłopotów. Polują na Hermionę i na niego, chyba czytasz gazety Wesley. Stali bardzo znaną parą naszych czasów.
-Czytam – burknęła odwracając wzrok, –Ale nie wierzę w to, co tam piszą. Bzdury wyssane z palca.
-Racja miałaś niezbyt fajny start w gazecie – spiorunowała go wzrokiem, zaplatając dłonie na piersiach – Nie dąsaj się Wesley, za to żyją to ich praca. Chociaż Parkinson trzyma ich w ryzach, ale że teraz jej nie ma to robią, co chcą.
-Czego chcesz Zabini?- Zapytała podejrzliwie – Znowu chcesz wejść mi do głowy?
-Czemu zakładasz, że coś chce? I tak musimy się dogadać, będę nadzorował remont w twoim i Lawender lokalu.
-I tak Ci nie ufam.
-To już twój problem. Na razie wiewiórko – mruknął odchodząc.
-Ginny, tak bardzo przepraszam – krzyknęła Hermiona łapiąc ją za dłoń, ciągnąc w stronę budynku.
-Spóźniłaś się i czemu idziemy do Twojej pracy? Nie masz dziś wolnego ?- zapytała zdziwiona.
-Mam, ale musze ich zgubić – warknęła odwracając się do tyłu.
-Pani Malofy, proszę o rozmowę. Tylko jedną, Pani Malofy – krzyczał mężczyzna biegnąc za Hermina trzymając aparat w ręku.
-Odwal się od mnie – syknęła wbiegając z rudowłosą w budynku – Henry proszę nie wpuszczaj tutaj żadnych reporterów – poprosiła wysokiego mężczyznę stojącego przy drzwiach.
-Oczywiście pani Malofy – odpowiedział tarasując przejście.
-Możesz mi to wytłumaczyć pani Malofy?- Poprowadziła ją przez korytarz docierając do swojego biura. Otworzyła drzwi, wpuszczając ją przodem.
-Daj spokój Ginny, od samego rana czekali na mnie przed dworem, rozumiesz?.
-Malofy na to pozwolił?- Zapytała zdziwiona wchodząc za Hermioną do jej gabinetu.
-Nie ma go od trzeciego dni w dworze Ginni, nie wiem gdzie jest. Z gazety dowiaduję się, że był u Narcyzy z Astorią w szpitalu. Nie wiem czy zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje pod dworem. Na dodatek dziś jest kampania.
-Nie może tak być, owszem to jest tylko układ. Ale jesteś jego żoną do cholery to do czegoś jednak zobowiązuje – opadła na kanapę podpierając dłonią głowę.
-Nie obchodzi mnie to Ginni, nie interesuję mnie to, co robi, ale nie chce, aby za mną ciągle chodziła grupka reporterów. Ciągle ktoś patrzy mi na ręce monitoruję każdy mój krok, a to, co robi Malfoy nikogo nie obchodzi.
-A co na to jego rodzina?
-Nie wiem, ale wracam na jakiś czas do rodziców, póki sytuacja się nie uspokoi.
-Myślę, że powinnaś z nim pogadać – spojrzała na nią unosząc głowę.
-I co to zmieni? On tylko mnie wyśmieje ja się z nim nie dogaduję. On jest... Ughh nawet nie chcę go opisywać tego...
-Nic, ale przynajmniej spróbujesz. Czy to nie to ciągle powtarzasz? Musisz coś z tym zrobić.

-Było się nie odwracać od mnie plecami. A teraz będziesz tu gnił za tymi kratami, pewnie myślałeś, że Cię nie znajdę. – Krzyknął przygniatając nogą głowę mężczyzny do ziemi. W lochu panował półmrok oraz smród zgnilizny. Z ust ledwie żywego mężczyzny wydobywały się obolałe jęki, co świadczyło o tym, że jeszcze żyje.
-Draco torturujesz go od trzech dni, to nie ma już sensu. Powiedział już to, co wiedział zabijesz go, a tego nie chcemy – blondyn wywrócił oczami, z grymasem na twarzy odchodząc od ledwo żywego mężczyzny.
-Masz do mnie jakąś konkretną sprawę?- Zapytał podchodząc do stolika gdzie znajdował się czarny ręcznik z miską ciepłej wody. Podciągnął rękawy u koszuli, wkładając dłonie do wody. Umył dokładnie swoje dłonie wycierając je o przyszykowany ręcznik.
-Tak, ale chyba możemy się przenieś w przyjemniejsze miejsce niż to – skinął głową gestem ręki przywołując jednego z swoich sług.
-Skończ z nim – rozkazał zapinając rękawy u koszuli.
- Jesteś bezwzględny chłopcze –rzekł, kiedy opuścili celę.
-Mam to po Tobie, stary przyjacielu –odpowiedział zadowoleniem wchodząc po schodach.
-Co się stało, że dziś jesteś w swoim domu. Byłem u ciebie w pracy, ale Cię nie zostałem.
-Muszę wszystko przygotować na przyjazd Granger, nie może zobaczyć cel ani piwnic. Jest bardzo ciekawska nie chce, aby wsadzała nosa tam, gdzie jej nie potrzeba – wyjaśnił, gdy weszli do przestronnego salonu.
-Astoria zgodziła się wyprowadzić z posiadłości? – Zapytał, kiedy zobaczył bark ulubionego wina panny Greengrasss pośród trunków.
-Musiała to zrobić w tym nie miała nic do gadania.
-Rodzice panny Greengrass chyba nie są zadowoleni z takiego obrotu spraw. Słyszałem, że się żalili na salonach na twoją nagłą decyzję. Mówiłem chłopcze, abyś przemyślał swoje czynny.
-Ich zdanie obchodzi mnie najmniej, dobrze o tym wiesz. A teraz streszczaj się jeszcze dziś mam kampanię do przeprowadzenia.

Wiedziała, że ten ślub zrobi burzę w świecie czarodziejów, ale nie spodziewała się, że będą gnębić ten temat przez tyle dni. Czuła się mniej pewniej nawet w swojej pracy, gdzie ona zawsze stanowiła dla niej pewien rodzaj azylu. Teraz nawet to zostało jej zabrane.
-Pani Granger ?- zapytała młoda dziewczyna siedząca za biurkiem – Znaczy teraz już pani Malfoy – poprawiła się szybko lekko rumieniąc wstając z krzesła.
-Tak a pani to?
-Jestem asystentką pani męża. Nie mówił nic, że pani zamierza go odwiedzić.
-Postanowiłam zrobić mu niespodziankę czy jest u siebie?- dziewczyna skinęła niepewnie głową, ale za nim zdążyła coś powiedzieć Hermiona pewnym krokiem przekroczyła, próg jego gabinetu swój wściekły wzrok wlepiając w siedzącego na fotelu blondyna. Który zawzięcie wertował strony starej księgi, ale Hermiona nie zdążyła się jej przyjrzeć. Ponieważ, gdy tylko ją zobaczył szybko ją odłożył chowając do jednej z szuflad swojego biurka.
-Musimy pogadać – powiedziała patrząc wprost na niego, rzucając mu pod nos gazetę, –Co z tym zamierz zrobić? Nie chcę żyć na takim świeczniku, ani czytać o sobie takie bzdur jakie wypisują.
-Już napisałem do gazety o stosowne przeprosiny i wyjaśnienie sprawy – zamrugała kilka razy oczami, opadając na fotel.
-To nie załatwi sprawy Malfoy – oparł się wygodnie plecami o fotel, czekając na dalszy wywód byłej gryfonki – Napiszą sprostowanie i za raz kolejna gazeta pociągnie ten sam temat. I koło się toczy tak będzie ciągle i ciągle.
-Myślałem nad udzieleniem wywiadu.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Uspokoją się na dzień może dwa i od nowa wynajdą nowy temat.
-Udzielimy go razem Granger i nie rób takiej miny – zagroził widząc, jej twarz wykrzywioną w grymasie.
-Nie jestem przekonana do tego pomysłu – fuknęła wyraźnie zdenerwowana.
-Mam pozwolić, aby gazety nas oczerniały? Jesteś w tym razem ze mną pamiętaj o tym. Lepiej się dobrze zastanów co chcesz zrobić teraz nic nie będzie takie samo. Jesteś moją żoną a najbardziej rozchwytywanym czarodziejem teraz przez media – zacisnęła mocno pięści w myślach licząc do dziesięciu, żeby tylko przestać myśleć o tym jak zdziera z jego twarzy ten jego parszywy uśmieszek swoja pięścią. Zamknęła oczy biorąc głęboki wdech starając się zachować reszki samokontroli, aby nie wywołać nie potrzebnej kłótni.
-To nie przez ze mnie, jesteśmy w tej sytuacji. To ty sobie wymyśliłeś to wszystko więc teraz nas z tego wyplącz.
-Granger, Granger nie strzęp sobie swojego języka, który będzie Ci potrzebny, do czego innego. A tak po za tym, nie powinnaś już wracać do pracy? Wydaje mi się, że skończył się już czas lanchu.
-Jesteś takim sukinsynem– warknęłam pod nosem opuszczając jego gabinet mocno trzaskając drzwiami.

Szła wolnym krokiem przechadzając się po wspaniałych Polach Elizejskich. Rozglądała się dookoła siebie podziwiając wspaniałe zabytki, oraz budowle, z jakich słynęła cała Francja.
-To tutaj mieszka twój wnuk?- Zapytała zaciekawiona nie przestając rozglądać się zachwytem.
-Tak moje dziecko nie jestem z tego zadowolony wolałbym, aby był blisko mnie w Anglii, ale nie jest zachwycony Anglią tak, jak Francją.
-Nie dziwię się mu jest tu bardzo pięknie.
-Ale tutejsza arystokracja ma inne zwyczaje niż nasza. Są zupełnie inni co razi strasznie w oczy, nie są tak bardzo związani tradycją jak w naszej Anglii. Bez to mój wnuczek jest trochę inaczej wychowany i inny od was.
-Kiedy, go spotkam?- Zapytała zaciekawiona.
-Za nie długo moje dziecko. A teraz jestem bardzo ciekawy, jak Draco sobie radzi na spotkaniu.
-Nie martw się o to Zabinni i ja zadbaliśmy o to perfekcyjnie.

Poprawił złotą zapinkę przy rękawie wpatrując się w puste fotele przed sobą. Nie spodziewał się, że będzie sam zaskoczyło go to na samym wejściu, ale to było tylko oznaką dobrej roboty. Uśmiechnął się, kiedy w drzwiach sali zobaczył obecnego ministra magii.
-Pan Malfoy w samej osobie miło mi pana zobaczyć, a gdzie pana małżonka?-zapytał szukając jej wzrokiem.
-Nie mogła przyjść, źle się czuła więc jest w domu za nim wyszedłem udzieliła mi kilku rad.
-Niech pan z nich skorzysta ta kobieta jest prawdziwym przykładem sukcesu.
-Czyli chce pan abym wygrał?- zapytał przez śmiech chowając dłonie do kieszeni.
-Chcę mieć godnego przeciwnika, a pan nim jest jeszcze z taką kobietą u boku. Hermiona jest prawdziwym skarbem.
-To jest i Malfoy, panie ministrze – odparł starając się brzmieć dumnie, co przyszło mu z niemałym trudem.
-Wiem, wiem spokojnie zapraszam i życzę panu powodzenia.

Dramione Together IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz