Był wczesny wieczór, kiedy pojawiła się przed swoim dawnym domem. W nim już od godziny ucztowali jej bliscy znajomi. Z uśmiechem na ustach przekroczyła próg domu, gdzie powitał ją Harry razem z Simonem wręczając jej szklankę z ognistą. Camila stała pomiędzy kuchnią a salonem trzymając w rękach butelkę wina. Ginny grała w jakąś grę razem z Lavender wykrzykując przy tym przekleństwa, kiedy ta ją zbijała.
-Są wszyscy – szepnęła Hermiona z zachwytem upijający spory łyk ognistej.
-Szykuj się Hermiono na nie zapomniany wieczór, taki trochę spóźniony wieczór panieński czy jakoś tak – Hermiona zaśmiała się serdecznie, siadając na swojej dawnej kanapie.
-Co dla nas przyszykowałaś?- zapytała Ginny odwracając się przodem do Camili.
-Idziemy na imprezę razem z Granger pokażemy wam, co to znaczy prawdziwa impreza.Impreza rozkręcała się bardzo szybko zgodnie postanowili udać się do jednego z klubów, kiedy za dawnych jeszcze lat byli stałymi bywalcami. Kolorowe alkohole lały się litrami pomagając im zapomnieć o szarej rzeczywistości. W pewnym momencie Harry odłączył się od reszty, co nie uszło uwadze Hermiony, która od razu poszła za nim.
-Tak zawsze jest – bąknęła Ginny widząc, że nie ma z nimi owej dwójki. Simon skinął głową wypijając do dna swojego drinka.
-A jak jest z tobą zapytała?- zaskakując go.
-Nie wiem o czym mówisz – odparł patrząc na nią ciekawskim wzrokiem.
-Dobrze wiesz o czym mówię. Nie tęsknisz za mną? – westchnął cicho nie bardzo chcąc rozmawiać z pijaną Ginny na ten temat.
-Tęsknię cały czas- odpowiedział to, co chciała najbardziej usłyszeć. Zadowolona z siebie przysunęła się bliżej niego pod jego czujnym wzrokiem. Jej dłoń wolno sunęła po jego ramieniu w górę w dół a jej zamglony wzrok skupiał się na jego dłoniach zaciśniętych w pięści leżących na jego udach.
-Ja za tobą też nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłam – wyznała cichutko zbliżając swoje ust do jego, ale nie robiąc nic więcej. Czas dla nich się zatrzymał nic nie liczyło się tylko oni wpatrzeni w siebie. Kiedy owa dwójka siedziała w klubie na zewnątrz Hermiona rozmawiała razem z Harrym o jego związku. Który ostatnio przeżywał poważny kryzys.
-Harry... ja nie wiem co mam ci powiedzieć – rzekła dotykając jego ramienia – Ja z Ronem nie mieliśmy takich problemów, ale ja się jej nie dziwę Harry. Zostawiłeś ją na dwa lata, teraz też często nie ma cię w kraju ona tęskni i czuję się samotna. To bardzo zdolna czarownica oraz bardzo inteligenta dziewczyna. Nie jest głupia i wie że coś się dzieje, ale twoje natarczywe chęci jej bronienia sprawiają, że ona czuję się jak idiotka. Wiedza jest kluczem do samoobrony Harry, musisz się pogodzić z faktem, że ją też możesz utracić.
-Jeśli już jej nie utraciłem – szepnął spuszczając wzrok na swoje dłonie.
-Nie myśli teraz o tym Harry nasza historia nie zaczyna się zbyt dobrze, ale to tylko początek Harry. Od nas zależy, jak ona się zakończy – zielone oczy odszukały jej szukając w nich nadziei na lepsze jutro. Uśmiechnął się lekko odnajdując coś w rodzaju siły, która pozwalała mu uwierzyć, że będzie lepiej. Pod czas gdy Ginny razem z Simonem dali się ponieść swoim emocjom.Teleportował się z samego rana z sypialni Astorii prosto do swojej. Przed odejściem ostatni raz spojrzała na śpiącą dziewczynę pośród białej pościeli. Swoje spojrzenie zatrzymał dłużej na wyciągniętej gładkiej nodze leżącej na pościeli. Uśmiechnął się leniwie przypominając sobie jak mocno oplatała jego biodra tymi długimi nogami by czuć go jeszcze mocniej. Jej oddech był powolny i równomierny, co oznaczało, że nadal spała po burzliwej nocy. Zapiął ostatni guzik koszuli odwracając się tyłem do swojego łóżka. Zadowoleniem założył na siebie czarna marynarkę leżąca na jego krześle w sypialni. Spojrzał ostatni raz w lustro poprawiają swoje włosy po namiętnej nocy z panną Graangrees. Ciekawie, co robiła Granger? Może uzupełniała dokumenty do rana? A może czytała te swoje romansidła o wspaniałej miłość? Co raz bardziej żył w przekonaniu, że dobrze postąpił wybierając Granger na swoją żonę. Była grzeczna ułożona, mądra i jej posada wręcz idealna dla jego planu. Tylko ten jej charakter, ale jak by jej pozbawić mowy oraz nauczyć manier. Przecież wszystko jest do wyuczenia, można zatrudnić kogoś, kto ją wszystkiego nauczy. Z tą myślą udał się na dół, gdzie Rose szykowała już śniadanie. Spojrzał na ogromny zegar na ścianie, który wskazywał dziesiątą rano.
-Była już moja żona na śniadaniu?- Zapytał zajmując swoje miejsce przy stole.
-Nie panie – odpowiedziała kładąc ostatni talerz na stole.
-Dziwne, jest już późno Granger jest nadzwyczaj punktualna – mruknął nalewając sobie kawy do filiżanki.
-Mam iść po nią panie?- Spytała szybko.
-Nie, nie trzeba sam po nią pójdę. Senior już jadł?
-Jest w ogrodzie, podziwia nowe porządki, jakie poczyniła pani Malofy –oznajmiła.
-Podaj już wszystko na stół, za raz przyjdę – rozkazał wstając od stołu. Pokonał szybko schody kierując się na prawo korytarzem. W mgnieniu oka znalazł się przed białymi drzwiami sypialni Hermiony. Zapukał dwa razy, ale odpowiedziała mu głucha cisza.
-Granger wiem, że tam jesteś otwórz te drzwi – powiedział spokojnie opierają się ramieniem o framugę drzwi – Granger – ponowił pukanie, ale znów odpowiedziała mu denerwująca cisza. Nacisnął klamkę drzwi spodziewając się, że będzie zamknięte, ale klamka uległa pod jego ręką. Wszedł do środka rozglądając się po sypialni, ale nigdzie nie było Hermiony. Łóżko było nietknięte, co oznaczało, że nie spała w nim tej nocy.
-Granger za chciało ci się bawić w chowanego – warknął wkraczając do środka szukając wzrokiem chodź jednego śladu obecności brązowowłosej. Jego wzrok spoczął na biurku, Hermiony które był nadzwyczaj posprzątane. Ruszył w stronę drzwi gdzie znajdowała się łazienka, ale i tam nie było żadnego śladu po byłej gryfonce.
-Gdzie ty do cholery jesteś Granger – syknął przeczesując dłonią włosy. Szybkim krokiem wyszedł z jej sypialni, ruszając na dół – Pewnie jest w bibliotece, albo jeździ konno- mruczał sam do siebie. Jedną osobą, która mogła wiedzieć gdzie jest Hermiona mógł być senior lub Edward. Ruszył w stronę ogrodu, gdzie miał być senior tego rana. W tedy ją zobaczył stała w krótkiej czarnej sukience oraz czarnych szpilkach na schodach obok seniora. Mężczyzna coś pokazywał roześmianej kobiecie, która trzymała go pod ramieniem. Powoli odwróciła się do tyłu czując na sobie czyjeś spojrzenie jej twarz od razu stężała a uśmiech od raz zszedł z twarzy. Gdy zdała sobie sprawę z wściekłej miny blondyna.
-Granger – powiedział chłodno idąc w ich kierunku. Hermiona odsunęła się od staruszka, zaplatając dłonie na klatce piersiowej, przygotowując się na kolejną kłótnię.
-Draco dobrze, że jesteś właśnie podziwialiśmy zmiany w ogrodzie. Czyż nie piękny widok- zapytał entuzjastycznie nie przestając się szeroko uśmiechać – Ah uwielbiam takie widoki ależ, ten poranny spacer mnie zmęczył. Mam nadzieje, że dołączycie do mnie na śniadaniu?
-Tak, tylko porozmawiam ze swoją żoną.
-Oh rozumiem, zostawiam was samych.
-Gdzie byłaś?- Syknął łapiąc ją za ramię ciągnąc na ubocze – Mów gdzie byłaś Granger.
-Nie musze ci się spowiadać z życia osobistego. Ja się nie pytam ciebie, gdzie spędzasz noce.
-Dlaczego nie było cię w domu Granger do cholery!
-Mówiłam ci, że nie będę ci się spowiadać. Miałam sprawy do załatwienia.
-Byłem w twojej sypialni nie spałaś w łóżku tej nocy, gdzie byłaś.
-Jakim prawem tam byłeś.
-Jestem twoim mężem mam prawo zaglądać do swojej żony.
-Ty cholerny dupku, ja cię nie pytam gdzie bywasz w nocy i co robisz i z kim. Nie interesuje mnie Twoje życie, więc z łaski swojej nie interesuj się moim. Nie jestem małym dzieckiem.
-A powinno Cię interesować moje życie, przypominam cię, że jesteśmy małżeństwem.
-Nie rozumiem, o co masz do mnie teraz pretensje. Ja nie mam do ciebie pretensji, jak spędzasz noce po za domem, albo jak Astoria łasi się do ciebie niczym pies – syknęła wściekle nieświadomie robiąc krok w jego stronę. Draco od razu poczuł od niej woń alkoholu, co tylko pobudziło jego narastającą wściekłość.
-Piłaś?- Syknął mocniej zaciskając palce na jej ramieniu –Odpowiedz, bo nie ręczę za siebie.
-Uderzysz mnie? A proszę bardzo i tak jest mi wszystko jedno. I tak gorzej nie możesz mnie upokorzyć.
-Nie drażnij mnie Granger, mówię bardzo poważnie. Zadam Ci ostatni raz te pytanie. Piłaś?
-Tak piłam, byłam na imprezie zadowolony – krzyknęła szarpiąc się próbując wyrwać się z jego silnych ramion.
-Przesadziłaś Granger, przesadziłaś teraz pójdziesz grzecznie do swojej sypialni i tam zostaniesz aż do Ciebie przyjdę. Zrozumiałaś?!
-Jestem dorosłą kobietą nie rozkazuj mi.
-Nie udawaj takiej odważnej Granger, to ja mam Cię w szachu pamiętaj o tym – rzekł puszczając jej ramiona – Zawsze będę górą, nie prowokuj mnie, bo źle się to dla Ciebie skończy.
![](https://img.wattpad.com/cover/75654468-288-k512717.jpg)
CZYTASZ
Dramione Together I
FanficJeden podpis zmienia jej życie na zawsze. Czy podoła temu co jej los przyszykował? Zapraszam do mnie kochani. (W TRAKCIE KOREKTY !!!!)