Rozdział22

1.3K 49 0
                                    


~Ameryka ~

Potter wszedł do swojego pokoju zamykając za sobą po woli drzwi. Syknął cicho czując skutki upadku z miotły. Siadł na kanapie głęboko wzdychając po chwili się na niej położył zamykając oczy.
-Brawo Potter cóż za ryzykowne posunięcie – Harry mruknął coś niezrozumiałego machając na niego ręką – Ma dobre i złe wieści, jakie chcesz usłyszeć? – Zapytał siadając naprzeciwko niego opierając łokcie na kolanach.
-Dziś nie ma złych wieści, nic nie zepsuję mi nastroju – odparł w odpowiedzi przewracając na bok.
-Zabili około dziesięciu czarodziei napadli na balkon gdzie była Hermiona – gwałtownie otworzył oczy podnosząc się do siadu.
-Chyba sobie żartujesz- warknął.
-Malfoy ją uratował – dodał ciszej.
-To była ta dobra wieść?
-Oprócz waszej wygranej i tego, że Hermiona żyję to tak to są te dobre wieści – mruknął – Parkinson powiedziała mi o zamachu, zjawiłem się tak szybko, jak mogłem.
-Co z Parkinson?- Spytał.
-Ukrywam ją narazie –odpowiedział cicho.
-Gdzie jest teraz Hermiona?- Zapytał wstając na równe nogi. Klamka w drziwach do jego mieszkania poruszyła się a przez nie weszła sama zapłakana Ginny.
-Oh Harry – zawołała biegnąc w jego stronę wtulając się w jego ciało – Myślałam już, że coś Hermionie się stało. Tak się bałam.
-Już dobrze Ginny, już dobrze nic jej nie jest to silna dziewczyna.
-Oh biedni ludzie, tyle trupów tyle czarodziei zginęło.

Przyglądała się mu, kiedy pochylał się nad pergaminem pisząc coś na nim. Po chwili wyprostował się zawijając go w rulonik przywiązując do nogi białej sowy. Odwróciła wzrok od jego pleców wbijając go w ogień palący się w kominku. By po chwili unieść wzrok na zegar wiszący na ścianie. Znajdowali się w domu już dwanaście godzin. Czyli mecz już dawno się skończył a Potter pewnie teraz świętował swoje zwycięstwo.
-Jesteś nadzwyczaj milcząca, wyobrażałem sobie ciebie, jako gadułę – odparł odwracając się do niej przodem opierając się blat stołu stojącego w kącie pomieszczenia.
-Nie spodziewała się, że ty pracujesz dla Pottera. Myślałam, że umarłeś gdzieś w Europie – uśmiechnął się kpiąco robiąc krok w jej stronę.
-Sama pisałaś ten artykuł? – Zapytał zatrzymując się na środku pokoju.
-Jeden z moich najlepszych artykułów – mruknęła bawiąc się swoimi pacami wspominając noc, pod czas, której dostała informację o śmierci jednego z najlepszych aurorów. To była sensacja na cały magiczny świat, gazety rozeszły się, jak świeże bułeczki.
-Nie wiem, co zrobiłaś ani co mu powiedziałaś, ale jestem pod wrażeniem. Potter bardzo chciał abyś przeżyła, co jest dla mnie nadzwyczajne.
-To Potter w nim nie ma nic nadzwyczajnego.
-Wojna zmienia ludzi, misję i ministerstwo też. Nie znasz go tak, jak ja Parkinson – mruknął nalewając sobie ognistej do szklanki – Bardziej mnie ciekawi, czemu twoi przyjaciele cię nie uratowali. Dlaczego jesteś tu a oni tam. Mecz się skończył twoja misja też, a ty nadal tu jesteś Parkinson.
-Nie baw się w psychologa, bo ci to nie wyjdzie. Nie zamierzam ci się zwierzać, dzięki za pomoc sama bym sobie poradziła. Bez waszej pomocy – uśmiechnął się tajemniczo siadając obok niej na kanapie.
- Zabili ci narzeczonego, zabrali wolność wyboru, a ty nadal w tym siedzisz.
-Nic o mnie nie wiesz! Więc się nie wypowiadaj, za dużo sobie pozwalasz.
-Prześpij się będzie dobrze ci to zrobi, za nim zmierzysz się z rzeczywistością.

Harry Potter późnym wieczorem wszedł do swojego mieszkania taszcząc ze sobą zakupy. Odkąd wrócił Ameryki do Anglii wszystko wróciło do normy. Nie było już chłopaków krzyczących na cały głos po nocach, nie było Rona siedzącego do późna razem z nim i grającego w karty albo magiczne szachy. Był tylko on i Ginny i jego sowa. Minęło już dwa dni od zakończenia mistrzostw, ale wciąż żył tamtymi dniami. Reporterzy czekali na niego nie raz pod blokiem chcąc z nim przeprowadzić wywiad. Cała magiczna Anglia żyła wygraną robiąc z niego prawdziwego bohatera, ale on się tak nie czuł. Strzepał z swoich włosów krople wody zamykając za sobą drzwi ściągając buty oraz kurtkę. Noc oraz sam wieczór zapowiadał się deszczowo, co było częste w Londynie. Wszedł z reklamówką do kuchni wyciągając różdżkę z kieszeni. Machnął dwa razy różdżką, a zakupy latały w powietrzu ustawiając się odpowiednio na stole wraz z zastawą stołową. Odwrócił się w stronę okna słysząc stukanie o szybę. Za nią siedziała Hedwiga z przywiązanym listem od jego przyjaciela. Wpuścił ją do środka głaskając po główce. Odwiązał papier udając się z nim w stronę biurka. Usiadł przy nim zabierając się za czytanie.

Dramione Together IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz