/Wiktoria/
Od kąt mój brat pytał co wymyśliłam minęły dwa dni. Dziś jest piątek. Od razu po szkole przyszłam do szpitala starając się by brat mnie nie nakrył. Następnie poszłam do szatni. Ubrałam się w strój wolontariuszki. Związałam włosy w kucyk i poszłam do gabinetu Górskiej by się zameldować. Po krótkiej rozmowie z ordynatorką szpitala poszłam z nią by dowiedzieć się co mam robić.
-Słuchaj. Zostaniesz pod SORem. Gdyby przyjechał ktoś powiedzmy z wypadku, a z tą osobą było by dziecko zajmiesz się nim i zabierzesz na odział gdzie są dzieci chore na białaczkę.- Powiedziała, a ja skinęłam głową. Zaczęłam czekać. Dopiero o 16 przejechał zespół doktor Anny. Przywieźli mężczyznę z wypadku i 4-letnią dziewczynką. Gabryś i doktor Anna zabrali mężczyznę na SOR. Podeszła do mnie Martyna z lekko roztrzęsioną dziewczynką na rękach.
-Małej nic nie jest. Na szczęście. Jest tylko wystraszona.- Powiedziała kiedy wzięłam małą na ręce. Usiadłam na krześle trzymając dziewczynkę
-Spokojnie twój tatuś jest w dobrych rękach.- Powiedziałam głaszcząc jej plecy przez co dziewczynka się we mnie wtuliła trzymając mocno pluszowego misia i mając kciuka w budzi. Zaczęłam się delikatnie kołysać by uspokoić maleńką. Kiedy zauważyłam doktor Annę od razu do mnie podeszła.- Wiadomo co z mamą dziewczynki?- Zapytałam się z nadzieją, że będzie coś wiadomo.
-Zabrała ją druga karetka. Może weź małą do pokoju socjalnego? Widać że jest zmęczona.- Mówiła kobieta.
-Wiem zabiorę ją. A powiedziałabyś Górskiej, że tam jestem? Nie chce małej zostawiać samej.- Spytałam się patrząc na już lekko spokojną małą.
-Powiem nie martw się.- Powiedziała kiedy powoli wstałam Poszłam do pokoju socjalnego. Położyłam dziewczynkę na kanapie kładąc jej główkę na poduszczę. Przysłoniłam lekko rolety by mała mogła zasnąć. Okryłam ją kocem.
-Cio z moim tiatą?- Spytała się roztrzęsionym głosem dziewczynka.
-Ciii spokojnie. Twój tata jest badaniach. Spróbuj zasnąć, dobrze?- Powiedziałam głaszcząc dziewczynkę po głowie. Kiwnęła na odpowiedź główką pociągając noskiem. Po około 10 minutach zasnęła. Po godzinie dziewczynka dalej spała ale ja wyszłam na chwilę bo zauważyłam Górską.
-Miałaś zabrać...- Nie dałam dokończyć ordynatorce.
-Wiem pani doktor. Ale niech pani pomyśli co ta mała dziewczynka mogła przeżyć. Musiałam ją tu zabrać by odpoczęła.- Powiedziałam patrząc co jakiś czas na dziewczynkę przez szparę w drzwiach.
-Nie zostaniesz ukarana bo zrobiłaś to co uważałaś za słuszne.- Powiedziała Górska kiedy przyszedł mój brat. Lekarka poszła, a ja spojrzałam na brata.
-Czemu mi nie powiedziałaś?- Spytał się krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-To miała być niespodzianka.- Powiedziałam kiedy mój brat podał mi reklamówkę.
-Pogadamy o tym w domu. W reklamówce masz soki w kartonikach i słodycze i dwa jabłka dla tej malutkiej.- Powiedział Gabryś kiedy chciał już pójść. Złapałam go za nadgarstek zatrzymując go.
-Czekaj.- Powiedziałam, a Gabriel na mnie spojrzał.- Wiadomo co z rodzicami małej?- Spytałam się patrząc na niego.
-Mama dziewczynki umarłą w drodze. Zaś jej tatę operują. Miejmy nadzieję, że przeżyje. Siostra kobiety już tu jedzie. Powinna być za kilka minut.- Powiedział, a ja skinęłam głową. Wróciłam do dziewczynki. Kiedy ta się obudziła dałam jej sok i bułeczkę. Dziewczynka jadła powoli. Kiedy przyjechała siostra zmarłej matki dziewczynki zostawiłam ją i małą same. Spojrzałam na pielęgniarkę która przyprowadziła kobietę.
-Zapewnijcie im opiekę psychologa.- Powiedziałam szeptem i poszłam na SOR powiedzieć o wszystkim Górskiej.
CZYTASZ
Życie toczy się dalej.
Storie breviKontynuacja książki pod tytułem ,,Rodzinna tajemnica". Koniecznie musicie przeczytać. Kończą się słoneczne i ciepłe wakacje. Ratownicy medyczni ze szpitala w Leśnej Górze znowu mają ręce pełne roboty. Zaczynają się kolejne chwile łez, walk o ludzkie...