Koniki są fajne, a Eacker nie umie liczyć

43 7 1
                                    

   Pół godziny temu zaczęły się zawody na zbieranie słodyczy. Hamilsquad odwiedził już dziesięć domów. Cóż, może obok Bakłażanów, którzy byli w dwudziestu, wydaje się to małą liczbą, ale jak na inteligencję i ciągłe krzyki Alexandra to i tak dużo. Jeśli chodzi o krzyki to wyglądały one tak:

   — Jefferson, wygram z tobą!

   — Wampiry najlepsze!

   — Hamilsquad najlepszy!

   A nawet:

   — Jestem najlepszy!

   Nie było to zbyt mądre, ale nikt się przynajmniej nie nudził.

   Przyszła pora na jedenasty dom. Wyglądał bardzo normalnie. Nie miał żadnych dekoracji. Może oprócz jednej pajęczyny na ścianie, ale ona akurat była prawdziwa; tak samo jak chodzący po niej pająk.

   — Ja tam nie idę — powiedział Mulligan wskazując na dom. — Tam jest pająk!

   — Oj, przestań. Nic ci przecież nie zrobi! — odparł Lafayette. — No chodź!

   — Nie! — skrzyżował ręce. — Co jeśli on mnie zje?! Pomyślałeś chociaż o tym?!

   — Eeeee... Nie?

   — Jak zwykle! Myślisz tylko o sobie!

   — Cicho bądźcie, bo zaraz będzie północ i niczego nie zbierzemy! — zniecierpliwił się Alexander.

   — Nie nic — poprawił go Laurens. — Oprócz siedmiu domów, w których powiedzieli, że z nas są stare konie i nie dadzą nam cukierków, wszędzie dali nam po garści na łebka

   — I ty myślisz, że to dużo?!

   — Nie, ale mogło być gorzej

   — Chodźmy już, no. Zaczynam się niecierpliwić

   Trójka przyjaciół podeszła do drzwi. Trójka, bo Hercules stwierdził, że pająk naprawdę jest w stanie go zjeść, więc podszedł do innego domu.

   — Kto puka? — zapytał Lafayette.

   — Może ty? — zaproponował John.

   Gilbert pokiwał głową i zapukał. Przez chwilę nic się nie działo, więc zapukał drugi raz. W końcu otworzyła im jakaś starsza kobieta.

   — Eeeeee... Cukierek albo psikus? — niepewnie i cicho powiedział Gilbert.

   — Mogę wam dać ewentualnie dwa pierogi — powiedziała staruszka i trzasnęła drzwiami.

   — Jakie pierogi? — zdziwił się Laurens. — Ona chce nas zabić?

   — Debilu, nie znasz się na kuchni — powiedział Lafayette.

   — Wygląda na to, że ja też się nie znam — stwierdził Hamilton.

   — Naprawdę nigdy nie jedliście pierogów? — zdziwił się Gilbert. — Przecież one są pyszne!

   — Skoro tak mówisz to może kiedyś spróbuję — postanowił John.

   — Możemy przestać gadać o pierogach i zobaczyć jak poszło naszemu konikowi? — zapytał Alexander.

   — Oczywiście, mon ami

   Zeszli po małych schodkach i poszli w kierunku Herculesa. Mężczyzna płakał.

   — Herc, co się stało? — Lafayette błyskawicznie znalazł się blisko Mulligana.

   — Bo... bo... —Hercules nie mógł niczego z siebie wydusić.

Cukierek albo psikus [Hamilton]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz