Na początku trzeba było przygotować sąd. To znaczy, Lafayette wymyślił sobie, że chce zrobić w domu jego przyjaciół taki sąd z krwi i kości, a że nie miał materiałów, musiał posłużyć się kanapami, fotelami, krzesłami, stołami i innymi, podobnymi rzeczami.
W końcu coś skonstruował. A raczej skonstruowali, bo pomagał mu Mulligan, Washington i Peggy. Razem sklecili coś na kształt bazy, którą większość z nas budowała w dzieciństwie.
Na miejscu sędzi, czyli na jednym z foteli, przed którym stanął stół z kuchni, zasiadł Gilbert. Wziął sobie też tłuczek do mięsa i kartki papieru, żeby wyglądać jak prawdziwy sędzia. Na lewo od niego została posadzona rada przysięgłych, w której skład wchodzili Peggy, Washington i Eacker, czyli ci, którzy mieli co jakiś czas zmieniać Lafayette'a. Usiedli na kanapie, a przed nimi stał stół z jadalni (chociaż trzeba wspomnieć, że jadalni w tym domu nie było, po prostu Alex i John jedli w salonie). Gilbert także im wcisnął kartki. Pozostali mieli znaleźć sobie coś do siedzenia i wybrać miejsce, gdzie to coś postawią. Niestety, podczas urządzania wnętrza Laurens nie pomyślał, że będą robić tu sąd, więc krzeseł i foteli nie wystarczyło dla wszystkich. Dlatego właśnie Mulligan, Maria, Burr i Lee siedzieli na poduszkach na podłodze. Wszyscy nerwowo się kręcili.
— Cisza na sali! — krzyknął Gilbert i uderzył tłuczkiem w stół.
— Kupiliśmy go tydzień temu... — jęknął John przerażony myślą, że walenie w stół powtórzy się pewnie jeszcze ponad dziesięć razy tej nocy.
— Jestem głodny... — po raz niewiadomo który mruknął Aaron.
— Dobra, dam ci pocky, tylko już tak nie jęcz — Hamilton wstał ze swojego krzesła i poszedł w kierunku kuchni. Po chwili wrócił z paczką pocky w ręce — Masz — podał Burrowi jedzenie.
Aaron bez słowa wyrwał pocky z ręki Alexandra. Nawet nie zastanowił się po co takiemu człowiekowi jak Hamilton pocky w domu.
Lafayette za to czuł się znieważony, ponieważ nie pozwolił Alexowi na opuszczenie sali. Postanowił jednak spokojnie kontynuować:
— Będę po kolei wzywać podejrzanych. Proszę, abyście się pospieszyli, gdyż nie mamy całej nocy, a nie wyjdziemy stąd dopóki sprawcą nie zostanie wskazany lub sam się nie zgłosi
— Co?! — James Reynolds gwałtownie poderwał się z miejsca. — Człowieku, wiesz ile nas tu jest? Dokładnie... — zaczął liczyć na palcach.
— Trzydzieści? — podsunął Eacker.
— Nie
— Osiem?
— Nie
— To może... Jestem pewny, że pięćdziesiąt cztery!
— Nie! Słuchaj no, mały gnojku, przestań mi przerywać, bo nigdy nie skończę. Jest nas tu... Siedemnaście!
— Dlatego prosiłem, żebyście się pospieszyli — odparł Gilbert — a ty właśnie swoim gadaniem mi przeszkadzasz. Więc, skończyłeś?
— Tak — odburknął Reynolds i usiadł.
— Pierwszym oskarżonym jest pan Alexander Hamilton! — Lafayette walnął tłuczkiem w stół.
— Czemu pan? — zapytał Alex kiedy podchodził do stanowiska sędziego.
— Jesteśmy w sądzie, panie Hamilton — odpowiedział Gilbert poważnym tonem.
— Maryśka, daj spokój, wiesz ile my się już znamy?!
CZYTASZ
Cukierek albo psikus [Hamilton]
FanfictionHalloween. Wszędzie porozwieszane straszne dekoracje, a dzieci, lub przynajmniej ci, którzy dziećmi się czują, chodzą od domu do domu aby zebrać jak najwięcej cukierków. Tak właśnie tę noc postanowił spędzić Alexander Hamilton i przy okazji wciągnąć...