Rozdział 1

418 1 0
                                    

Johny właśnie dojeżdżał do biura . Była sobota , więc mógł pojawić się tam później. Pijąc kawę w papierowym kubku, słuchał radia, które nadawało The Doors .

Come on baby, Light my fire ... - nucił pod nosem .

Uwielbiał swojego Astona Martina. Czuł się w nim świetnie, samochód poprawiał mu humor. Po przybyciu na miejsce przyłożył kartę magnetyczną do czytnika przed szlabanem, który ustawiony był przed wjazdem do podziemnego garażu  biurowca.

Zielona lampka sygnalizowała , wszystko ok , zapraszam na miejsce . Pod ziemią pomruk silnika V 8 przyprawiał go o dreszcze .

Johny zaparkował auto. Wysiadł dopijając kawę.

Drzwi do windy, Znowu karta .

- Bip - zielona lampka .

Wjechał na 11 piętro, gdzie znajdował się jego gabinet . Poczuł przyjemny chłód klimatyzacji otwierając drzwi biura . Podszedł do okna i opuścił żaluzje . Słońce schowało się za zasłoną , a na jego biurko padł przyjemny cień . Włączył komputer, aby sprawdzić pocztę .

Ktoś zapukał do drzwi .

- Proszę - powiedział .

-Dzień dobry Prezesie - to była Sylwia, sekretarka Johnego. Dziewczyna o długich brązowych włosach, jeszcze dłuższych nogach i czarnych oczach . Ubrana w przepisową spódnicę kończącą się przed kolanami i granatową bluzeczkę , wyglądała jak najpiękniejsza stewardessa z linii Fly Emirates, którymi Johny podróżował często . Zawsze w Business Class .

- Dzień dobry słoneczko - przywitał się uprzejmie.

- Panie Prezesie - dziewczyna uśmiechnęła się czerwieniąc.

- Przypominam, że o godzinie jedenastej ma pan spotkanie w sprawie budżetu na przyszły rok.

- Pamiętam doskonale - odrzekł.

- Sylwio, czy mógłbym prosić kawę i zestawienie finansowe za zeszły rok ? Uśmiechnął się uroczo do sekretarki.

- Oczywiście - odparła.

Odwróciła się w stronę drzwi, po czym ruszyła w ich kierunku kołysząc biodrami. Jestem szczęściarzem. Przez chwilę spoglądał jak dostojnie się oddala, po czym zabrał się do przeglądania internetu. Na biurku dosłownie po chwili odezwał się telefon.

- Halo, tu Johny Hendrix - rzucił do słuchawki.

- Cześć, tu Sebastian - głos po drugiej stronie był podekscytowany.

- Posłuchaj, potrzebuję cię w tej chwili na lotnisku, wysłałem już chłopaków po ciebie.

- Mam spotkanie w sprawie budżetu za godzinę - żachnął się Johny.

- Odwołaj.

Sebastian odpowiedział krótko i stanowczo. Johny odłożył słuchawkę. Drzwi od gabinetu otworzyły się, pojawiła się w nich Sylwia z kubkiem kawy oraz dokumentami o które prosił. Spojrzał na nią badawczym wzrokiem.

- Odwołaj spotkanie.

- Ale szefie, budżet.

- Odwołaj - burknął najwyraźniej poddenerowany.

- Tak jest - przytaknęła z ponurą miną.

Wstał zza biurka, przechodząc obok sekretarki zabrał z jej dłoni kubek z kawą. Wyszedł szybkim krokiem. Przed budynkiem czekał zaparkowany czarny Lincoln. W środku trzech mężczyzn. Johny podszedł do samochodu, usiadł na tylnej kanapie. SUV ruszył z piskiem opon. Mężczyźni jechali w kompletnej ciszy. Na lotnisku pojawili się jakieś dwadzieścia minut później. Wjechali na płytę lotniska.

Rozpoznał Sebastiana z daleka, ten był na tyle charakterystyczną postacią , że Johny poznał by jego sylwetkę nawet po ciemku.

195cm wzrostu, siwe włosy, okulary na czole, kwadratowa szczęka. Ubrany w czarną koszulę, jeansy i eleganckie buty. Za jego plecami stał mały odrzutowiec. Schody do samolotu były rozłożone, a w drzwiach stała stewardessa rozglądając się dookoła. Sebastian otworzył drzwi samochodu.

- Cześć Johny - wyciągnął rękę w geście powitania.

- Witaj - Johny najwyraźniej nie był zadowolony ze spotkania.

- Przepraszam, że przeszkodziłem ci dzisiaj, ale to sprawa nie cierpiąca zwłoki - Sebastian uśmiechnął się delikatnie.

- Lecisz do Polski.

- Gdzie? Na twarzy Johnego malował się grymas niezadowolenia.

- Podpiszesz umowę i wracasz z powrotem. Zajmie ci to parę dni. Z resztą przygotowałem wszystkie instrukcje, poczytasz sobie w trakcie lotu.

- Powodzenia.

Sebastian klepnął Johnego w ramię i pchnął delikatnie w stronę maszyny. Ten ruszył w kierunku stewardessy, która uśmiechała się w drzwiach wejściowych. Wszedł na pokład i zajął miejsce w fotelu. Piękna dziewczyna podeszła do niego i zapytała.

- Czego się pan napije, panie Hendrix ?

- Wódkę z sokiem - odpowiedział.

- Za 10 minut startujemy, proszę się zrelaksować - uśmiechnęła się zalotnie, po czym poszła przygotować drinka.

Wypił duszkiem, po czym zagłębił się w lekturze instrukcji, którą przygotował Sebastian.

- Postarał się - pomyślał Johny patrząc na teczkę, na której widniał napis ''Dream Rose''.

Silniki zawyły, a w głośnikach zabrzmiał głos kapitana.

- Witamy na pokładzie, proszę zapiąć pasy, kołujemy na pas startowy. Życzę miłego lotu.

Johny spojrzał przez okno samolotu. W myślach powiedział do siebie - jak ja nie lubię opuszczać San Francisco.

Chirurg z klubu Hell & Heaven .Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz