- Amito, musimy się zatrzymać!
Od kilku godzin dwójka towarzyszy błąkała się po równinach. Amita na przedzie, Foram dwa metry za nią. Ogniste Pustkowie zasługiwało na swą nazwę. Z nieba lał się ukrop i nie było gdzie się schronić. Półelfowi zrobiło się słabo. Był blady. Strasznie kręciło mu się w głowie. Czuł, że jeśli się nie zatrzymają, to zemdleje.
- Amito, musimy się zatrzymać! – powtórzył młodzieniec, zatrzymując się i opierając głowę o kark konia. – Zaraz zemdleję!
- Masz rację – zawróciła konia. – Niebezpiecznie jest jechać w taki upale.
Foram zsiadł z wierzchowca i usiadł w cieniu pod pobliskim drzewem. Oparł się plecami o pień i przymknął oczy, ciężko dysząc. Amita tymczasem wyjęła z torby butelkę. Wydobyła z kieszeni chustkę i rozcięła ją na pół. Podeszła do chłopaka, jednocześnie maczając w wodzie obydwa kawałki tkaniny. Przykucnęła obok niego i przyłożyła okład. Foram poczuł przyjemny chłód na karku i na czole.
- Odchyl głowę do tyłu – powiedziała chłodno dziewczyna – i trzymaj te szmaty.
Chłopak wykonał polecenie. Jego twarz z powrotem przyjęła naturalny kolor, oczy nadal trzymał przymknięte. Oddech stał się lżejszy.
Nagle poczuł luz pod brodą. Rozchylił lekko powieki i spojrzał w dół.
Amita rozpinała mu koszulę. Czuł jej palce, lekko przesuwające się po jego szyi. Z powrotem przymknął oczy i cicho westchnął.
- Nie za przyjemnie ci? – zapytała poważnie dziewczyna, przerywając swoje zajęcie i podnosząc wzrok.
- Co masz na myśli? – zapytał Foram, znowu rozchylając powieki i patrząc na poważne oczy półelfki.
- Lepiej? – zachowała się, jakby nie zadała poprzedniego pytania.
- Dużo lepiej...
Półelfka bez słowa spoczęła obok Forama. Niby usiadła z własnej woli, ale zachowywała się, jakby nie miała innego miejsca, żeby usiąść.
Przez resztę dnia oboje tkwili w tych pozycjach. Milczeli. W końcu dziewczyna zaczęła rozmowę, wyjawiając półelfowi, że jej ojciec, ze względu na to, że nie miał syna, nauczył ją myśliwskiego rzemiosła. Foram natomiast opowiedział jej, jak mając dziesięć lat, bawił się z przyjacielem w domku na drzewie i przez nieuwagę wleciał w pokrzywy.
Uśmiechnął się. Do wspomnień.
- Już się ściemnia – powiedziała Amita po chwili, oglądając się na horyzont. – Musimy rozpalić ognisko.
- Pójdę po drewno – powiedział Foram, zdjąwszy już okłady i powoli się podnosząc, lecz Amita nagłym gestem przyłożyła mu dłoń do piersi i lekko popchnęła. Chłopak znów usiadł.
- Ja pójdę po drewno – rzekła poważnie, cofając rękę tak szybko, jakby jej towarzysz był rozżarzonym węglem. – Zatrzymaliśmy się, bo zasłabłeś. Nie chcesz chyba, żebyś naprawdę zemdlał i został zeżarty przez truposze?
Zerwała się i poszła zbierać chrust, nie czekając na odpowiedź. Foram jeszcze chwilę patrzył na oddalającą się półelfkę, po czym odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy.
W całym swoim życiu nasłuchał się o tym, że czasami nie wszystko jest takie jakie się wydaje. Teraz przekonał się o tym na własnej skórze. Dłonie Amity, z pozoru twarde, silne, wprawione w walce mieczem, potrafiły być delikatne. Sam nie wiedział czemu, ale wspominał jej dotyk jeszcze chwilę.
Usnął
CZYTASZ
Dziewczyna w czarnym płaszczu
FantasyMłoda wojowniczka jest w drodze z Ria-Mogen do Foia-Otaien. Zatrzymuje się na noc w nadmorskiej wsi Scoia-Thiel, gdzie trafia do burmistrza za bójkę w oberży. W trakcie wyjaśnień dowiaduje się, że miasto jest nękane przez trepy. Uznaje to za dziwne...