6.Kocham cię

414 9 0
                                    

pov.Rosalie

Wstałam o 9:25 i przypomniałam sobie, że dzisiaj razem z Edmundem jedziemy do Miraza. Trochę się bałam, ale gdy tylko pomyślałam o tym z kim jadę od razu mi ulżyło.  Musiałam się zacząć streszczać bo mieliśmy wyjechać o 10:20,a ja byłam jeszcze w kompletnej rozsypce. Wzięłam pomarańczową suknię z rękawem do łokci i najzwyklejsze czarne buty. Włosy spięłam w wysokiego kucyka i wyjęłam kilka pasemek włosów aby mogły spokojnie opadać na moją twarz. Delikatnie się pomalowałam i wyszłam z komnaty aby zjeść szybkie śniadanie ponieważ była już 10:00. Skończyłam jeść śniadanie i natychmiast wyszłam przed kopiec gdzie czekali już na mnie wszyscy. Podeszłam najpierw do dziewczyn, które oczywiście mówiły mi żebym wróciła cała i zdrowa i pokazywały na Edmunda aby przypomnieć mi, że to z nim jadę. Następnie podeszłam do Kaspiana, który tylko mnie przytulił i powiedział abym się o nic nie martwiła. Obok mojego kuzyna stał jeszcze Piotr, ale z nim tylko uścisnęłam dłonie i odeszłam w stronę młodszego z królów. Mieliśmy jechać na dwóch różnych koniach co mnie trochę zasmuciło ale tego nie okazałam. Wsiadłam na przydzielonego mi konia co zaraz zrobił również Edmund wsiadając na swojego i odjechaliśmy do obozu Miraza. Po krótkim czasie zniknęliśmy innym z pola widzenia. Po jakoś 15 minutach drogi byliśmy na miejscu. Edmund dostał od minotaura zwój, który napisał Piotr i zaczął czytać:

-Ja Piotr. Z woli Aslana. Prawem wyboru i miecza. Wielki król Narnii. Pan na Ker-Paravelu i władca samotnych wysp, aby zapobiec dalszemu rozlewowi krwi niniejszym wyzywam najeźdźcę Miraza na pojedynek na udeptanej ziemi. Walka będzie na śmierć i życie, a jej stawką bezwarunkowa kapitulacja.-powiedział chłopak

-Powiedz książę Edmundzie...-zaczął Miraz

-Królu-wtrącił chłopak

-Że co proszę?-zapytał Miraz

-Jestem królem dla ścisłości. Ale zwykły król. Piotr to wielki król. Tak wiem trochę zagmatwane.-odpowiedział mu sprawiedliwy

-Dlaczego miałbym przystać na tę propozycję skoro nasza armia może was zgnieść do wieczora.-powiedział Miraz

-Raz już nie doceniliście naszej liczebności. Jeszcze tydzień temu narnijczycy nie istnieli.-wtrąciłam

-Przywrócę ten stan rzeczy.-powiedział patrząc na mnie tymi swoimi gałami. Spuściłam delikatnie głowę.

-Więc nie masz się czego obawiać.- powiedziałam już lekko zła

-Hahahahaha-zaśmiał się złośliwie Miraz-Obawy nie mają tu nic od rzeczy.

-Czyli to odwaga karze Ci odrzucić wyzwanie naszego młodego władcy.-stwierdził Edmund

-Dlaczego sądzisz, że je odrzucę?-zapytał Miraz

-Jego wysokość by nie odmówiła.-powiedział jeden z jego żołnierzy

-Słuchaj. Módl się by twój brat był nie gorszym szermierzem niż dyplomatą.-odpowiedział Miraz

Na te słowa lekko się przestraszyłam ale potem to minęło bo wiedziałam, że Piotr umie świetnie walczyć. Do kopca wracaliśmy szczęśliwi, że udało nam się go namówić. Miałam nadzieję, że Edek mi chociaż podziękuje za to, że z nim pojechałam i namówiłam Miraza na pojedynek, ale tak jak się mogłam spodziewać nie odezwał się ani słowem. Gdy dojechaliśmy do kopca wszyscy już na nas czekali. Tak jak by wiedzieli, że po tym czasie wrócimy. Zeszłam z konia i z nikim się nie witając poszłam się przejść. Chciałam pobyć trochę sama. Musiałam pozbierać myśli i ułożyć jakąś logiczną całość dlaczego sprawiedliwy się do mnie nie odzywa. Jednak ktoś mi przerwał moje rozmyślenia. Spodziewałam się wszystkich tylko nie tej osoby. Z rozmyślań wyrwała mnie Emily. 

Wrogowie czy najlepsi przyjaciele // Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz