2.Tajemniczy chłopak

818 19 1
                                    

Wstałam o świcie. Zapytałam sama siebie:
-Gdzie ja je... A już wiem.
Wstałam z ziemi, podeszłam do jednego okna na wieży. Mimo że nie miałam nic lepszego do roboty. Postanowiłam popatrzeć na widoki za oknem.. Po jakiś paru godzinach, żołnierze Miraza, weszli do wieży.

-Lord Miraz, mówi że masz zejść na posiłek - powiedział jeden z nich i siłą zaciągną mnie na posiłek.

Na początku zaczęłam się wyrywać jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że to i tak nic nie da, a prędzej zaszkodzi więc się poddałam. Po chwili dotarłam do sali gdzie czekał już na mnie Miraz. Żołnierz mnie puścił i mogłam o resztce sił dojść do stołu. Jak się mogłam domyślić nie było to tylko zaproszenie na posiłek lecz też siła wyciągnięcia ode mnie wiadomości gdzie jest Kaspian. Oczywiście Miraz jak to on nie uwierzył mi, że nie wiem gdzie w tej chwili podziewa się mój kuzyn, a ja nie kłamałam. Sama nie wiedziałam gdzie on się teraz znajduje. W myślach powiedziałam: ~Nie tylko ty chciał byś wiedzieć gdzie on teraz jest~. Gdy skończyliśmy naszą "bardzo ważną" rozmowę przed wyjściem z sali czekał już na mnie żołnierz. Nie zwracałam żadnego sprzeciwu i zaprowadził mnie do najwyższej wierzy na zamku, która była moim tymczasowym "pokojem". 

TIME SKIP

Jest wieczór. Minęły dwa dni od mojej ostatniej rozmowy z Mirazem. Od tego czasu nie działo się nic ciekawego. Jak co wieczór siedzę w wieży bo gdzie indziej bym mogła być. 

Siedzę sobie na ziemi i patrzę przez kraty na niebo gdy nagle ktoś znikąd spada na dach wierzy. Ja lekko wystraszona od razu staję na nogi i czekam aż dowiem się kto o tak późnej porze skacze mi na dach. Widzę żołnierza, i jakiegoś chłopaka walczącego z nim. Na początku to ten starszy wygrywa ale kończy się wygraną nie znanego mi chłopaka. Gdy zauważam że podchodzi do barierki zaczynam krzyczeć żeby mnie wypuścił. Po chwili odwraca się w moją stronę i otwiera kratę.

pov.Edmund

Jestem przed kopcem. Ja, Piotr, Zuza i Kaspian z wojskiem zamierzamy zaatakować zamek Miraza. Jako, że to właśnie mnie wyznaczyli na tego, który daje sygnał lecę jako pierwszy. 

Gdy dolatuję nad zamek ląduje na dachu najwyższej wierzy. Zauważam jednego z żołnierzy Miraza i szybko chowam się z tyłu dachu. Po chwili zeskakuję i toczę krótką walkę z przeciwnikiem. Po pokonaniu go podchodzę do barierki aby dać innym sygnał żeby ruszali, ale słyszę czyjś głos błagający o pomoc. Odwracam się i zauważam dziewczynę zamkniętą. Otwieram kratę i zastanawiam kogo przyszło mi spotkać.

pov.Rozalia

Stoimy chwilę patrząc się na siebie, ale po chwili przerywam ciszę:

-Eeee...Hej.- mówię niepewnie

-Cześć.-odpowiadam i podaję mojej nowej towarzyszce dłoń- Pozwól, że się przedstawię. Edmund Pevensie.

-Miło poznać. Rozalie VII.- również podaję mu dłoń

-Mi również miło poznać.

Puszczamy swoje dłonie i obydwoje podchodzimy do barierki. Na początku zastanawiam się skąd on się tutaj wziął, ale po chwili przypominają mi się słowa Kaspiana-"Wrócę po ciebie"- ach ten mój kuzyn. Jak zawsze dotrzymuje słowa. Zastanawiając się nawet nie zdążyłam zobaczyć jak mój towarzysz zapala i wyłącza latarkę dając tym samym innym znak, że mogą ruszać. W oddali widzę trzy gryfy trzymające w szponach jakieś osoby. Po bliższym przyjrzeniu się zauważam wśród nich Kaspiana. Nie wiedząc dlaczego łzy zaczynają mi spływać po policzkach. Oczywiście były to łzy szczęścia. Mając nadzieję, że Edmund tego nie zobaczy pozwoliłam moim włosom zakryć twarz. Jednak mimo moich usilnych starań zauważył to bo od razu padło pytanie:

-Dlaczego płaczesz?-zapytał z troską w głosie

-A to dlatego, że...-tu nastała chwilowa cisza

-Że?

-Że Kaspian tak jak obiecał wrócił po mnie i to nie sam.-tutaj spojrzałam na chłopaka

-Jesteś jego kuzynką czyż nie?-zapytał

-Tak.-odpowiedziałam krótko- Eeee...Edmund nie powinniśmy im pomóc?

-Oj ty nie moja droga.-odpowiedział-Kaspian by mnie zabił gdyby coś ci się stało

Ja nie słuchając go poszłam do zejścia i otworzyłam drzwi czekając aż do mnie dołączy. Gdy schodziliśmy on poszedł tam gdzie stali łucznicy z kuszami. Ja oczywiście poszłam za nim. Wdrapaliśmy się na dach i Edmund zrobił nie odpowiedni krok. Zjechał po dachu strącając jednego z łuczników. Ja uczyniłam to samo i w tym momencie wszyscy odwrócili się w naszą stronę. Poczułam jak Edmund łapie mnie za rękę i wchodzi do pomieszczenia zamykając drzwi nogą. Oboje lądujemy na ziemi. Wstajemy i zauważając to, że dalej trzymaliśmy się za ręce puściłam jego dłoń. 

Po pokonaniu wielu żołnierzy udało nam się dojść na sam dziedziniec zamku. Pobiegłam szybko po miecz i zaczęłam walczyć. Dobrze widziałam, że przegrywaliśmy. Gdy minęła dłuższa chwila usłyszałam czyjś głos krzyczący-WYCOFUJEMY SIĘ!!!-. Nie był to jednak głos Kaspiana. Wielki minotaur stanął przy bramie i podtrzymywał ją puki starczyło mu sił. Większości z nas udało się uciec lecz mi i pozostałym nie. Zauważyłam gryfa z kimś na grzbiecie podlatującego do mnie. W osobie siedzącej na gryfie rozpoznałam Edmunda. Złapał mnie za rękę i pociągnął na grzbiet zwierzęcia. Ja zaś złapałam się go i polecieliśmy tam skąd wszyscy przybyli.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, ze tak długo nie było rozdziałów ale nie miałam weny. Postaram się teraz dodawać w miarę na bieżąco, ale nie zawsze szkoła i ilość nauki może mi na to pozwolić. Mam nadzieję, że drugi rozdział się spodobał. Jakby były jakieś uwagi lub coś innego to śmiało możecie pisać w komentarzach.


Wrogowie czy najlepsi przyjaciele // Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz