Rozdział XVII. Diego

120 19 25
                                    

Villie stała przed nimi, przestępując z nogi na nogę w wyjątkowo irytujący sposób. Patrzyli na nią całą czwórką, każdy ze sceptycyzmem w oczach. Była chuda i wyglądała na niezdarną, nie potrafiła się zachować, brakło jej siły zarówno fizycznej, jak i umysłowej. Mieli się nią zająć, zrobić z niej prawdziwego perłowego maga. Sam koncept polecenia dyrektora wydawał się półelfowi absurdalny.

Zmienił zdanie dopiero, gdy zobaczył jej magię. To było... wstrząsające doświadczenie. Przez dłuższy czas nie potrafił otrząsnąć się z szoku. Światło wychodzące wprost z tych drobnych dłoni o poharatanych kłykciach i brakującym palcu. Cała czwórka trwała przez chwilę w najwyższym zdumieniu w pokoju Rivana, bowiem elfowi zabroniono wychodzić z łóżka, zatem to tutaj dyrektor nakazał im zebranie. Segoe zostawił ich samych, aby mogli się zapoznać. Diego sądził, że będzie można odmówić szkolenia tej smarkuli, w końcu wszyscy szóstoklasiści czuli na karku nadchodzący egzamin końcowy, a i bez tego nie brakowało w Kolegium zajęć, lecz decyzja została podjęta za nich. Pozostawało zatem ustalić plan działania.

Magii poławiacza bał się tylko Kati Janko, najzdolniejszy Zaklinacz w akademii, ale prędko do niej przywykł. Kati nigdy nie miał żadnych uprzedzeń do inności, sam był niemałą osobliwością, ponieważ pochodził z Chobe, kraju na wschodzie od Ruenperium. Skośne oczy oraz przeciętny wzrost może nie wyróżniały go zbytnio z tłumu, ale za to wyznawał religię Bliźniąt, praktycznie nieznaną w tym państwie.

– Musimy jakoś podzielić się treningami – oświadczył w końcu Diego, sięgając po jedną z wielu kartek zalegających bez ładu i składu na biurku Rivana.

Ustalili rozkład, pilnując, żeby zbytnio nie obciążać zarówno siebie, jak i dziewczynki. Mała poławiaczka nie mówiła ani słowa. Cały czas wpatrywała się tylko w uszy półelfa szeroko otwartymi ciemnoniebieskimi oczami. Diego wiedział, że próbowała kilkukrotnie prosić o to, by nie musiała trenować z mieszańcem. Napawało go to przedziwnym uczuciem, którego nie potrafił nawet rozszyfrować. Wiedział jedynie, że w żadnym razie nie należało ono do najprzyjemniejszych.

– Da radę wstawać w nocy na treningi Pikiet? – zastanawiała się Ash.

– Jak nie da, to ją przemocą wyciągniemy z łóżka – prychnął Rivan, jakby poławiaczki w ogóle nie było w pomieszczeniu.

Elf gwałtownym ruchem chwycił za głowę, krzywiąc się lekko. Odzyskał przytomność dopiero kilka godzin przed wylądowaniem w Kolegium, był jeszcze bardzo osłabiony. Diego nie podobało się, że dyrektor zasypał ich szokującymi informacjami, mogącymi wywołać migrenę nawet u w pełni sprawnej osoby, a cóż dopiero u kogoś, kto skorzystał z pustej perły przed zaledwie kilkoma dniami.

– Myślę, że Villie równie mocno nie podoba się sytuacja, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy. Mam przeczucie, że między innymi ze względu na moje pochodzenie. – Gdy Diego wypowiedział te słowa, Villie lekko schyliła głowę, jakby żałowała swoich uprzedzeń. Zrobiło mu się odrobinę lżej na sercu; jeśli mają współpracować, będzie musiała wyzbyć się tego lęku. – Powinniśmy jednak zaprzestać narzekań. Magia poławiaczy to nie przelewki, w dodatku w obliczu wojny, jeśli wierzyć krążącym plotkom. Wszyscy potrzebujemy, by jaskinie funkcjonowały bez zarzutu, prawda? Wobec tego trzeba nauczyć Villie czarować. Innej opcji nie widzę.

– Zazdroszczę ci tej twojej magii, młoda. Będą o tobie mówić w podręcznikach do historii – rozmarzył się Rivan. Największym pragnieniem elfa było to, by kiedyś napisano o nim epicką pieśń, która byłaby potem wykonywana we wszystkich tawernach. – To co, gotowa na pierwszy trening? – spytał i zaczął gramolić się na nogi.

– Chyba śnisz, w twoim stanie? Masz leżeć do końca tego tygodnia, złodziejaszku – nakazała Ash, całkiem nieźle naśladując nieznoszący sprzeciwu głos profesor Plamant.

DircandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz