(Nie) Miłość w powietrzu

585 53 8
                                    

Powietrze w pokoju zdawało się gęstnieć wokół wszystkich, oprócz Hermiony. Nadal była zagubiona tym, gdzie zakończyła się rozmowa. Wszystkie oczy były na nią zwrócone, gdy poprawiała koszulę i przerzucała brązowe loki na ramię.

- Dlaczego on jest na podłodze? Syriuszu, wszystko w porządku? - Hermiona zapytała, okrążając stół. - Czy nikt mu nie pomoże?

Kiedy Syriusz zobaczył ją zbliżającą się do niego, wyciągającą ręce, natychmiast zaczął się podnosić z podłogi, potykając się i unikając jakiegokolwiek fizycznego kontaktu z dziewczyną. Wyobraził sobie, że jego los zostanie przypieczętowany, tylko przez jej dotyk. Udało mu się wstać, balansując na drżących nogach i otrzepał się:

- Nie, nic mi nie jest! Nic mi nie jest. - Syriusz rzucił okiem na Snape'a, wiedząc, że ma coś wspólnego z niestabilnymi nogami jego stuletniego, rodzinnego krzesła, nie mógł po prostu tak się przewrócić.

Kiepskie aktorstwo Snape'a nie kryło cichego chichotu, który uciekł z jego gardła. Uniósł ręce w sarkastycznej kapitulacji, aby udowodnić, że nie ma nic w rękawie, co pomogłoby mu wykonać tak wspaniałą sztuczkę. Syriusz podniósł obite krzesło, stawiając je mocno na twardej kamiennej podłodze jak nadąsane dziecko i ostrożnie usiadł z powrotem na nim.

- Cóż, przepraszam za to. - odpowiedziała, a potem natychmiast wróciła na swoje miejsce, aby wrócić do rozmów. - Remus, gdzie skończyliśmy? co mnie ominęło?

Młoda brunetka podniosła podbródek w kierunku Remusa, swojego byłego profesora, niecierpliwie pragnąc usłyszeć o dotychczasowych sprawach. Wszyscy milczeli, kiedy pierwszy raz wpadła do pokoju, więc założyła, że cokolwiek to była za dyskusja, musiała być dobra. Stała tam cierpliwie, czekając, aż ktoś zacznie mówić. Jej ręce znalazły zajęcie w papierach, które leżały przed nią na stole, gdy zaczęła być trochę skrępowana wszystkimi oczami na niej.

Remus rozejrzał się po twarzach kilku innych członków zakonu, zbierając myśli, od czego zacząć. Westchnął, zajął swoje miejsce i powiedział Hermionie, by zrobiła to samo. Wszyscy siedzący przy stole postanowili albo odświeżyć swoje herbaty, albo wziąć ciasteczko. Syriusz jednak pozostał na miejscu, wpatrując się w swoje złożone dłonie, jakby coś w nich miałoby go uratować przed tym domniemanym uwięzieniem.

Gdy Remus dotarł do końca historii, w momencie, w którym Syriusz spadł z krzesła, ostrożnie zwolnił tempo swoich słowa, jakby wyjaśniał je dziecku. Syriusz powoli uwolnił ręce i rozłożył je na stole, by chwycić końce. Dając mu trochę poczucia większej stabilności w miarę, gdy nowe informacje docierały do niego i upewniając się, że jego krzesło pod nim nie zapadnie się.

W pokoju znów zapadła cisza, gdy Remus skończył opowiadać.

Hermiona przyswajała nowo uchwalone prawo, wyłapując każdą pojedynczą sylabę, którą wyjaśniał Remus. Potem... zrzucił bombę.

Pokój był cichy jak tykająca bomba zegarowa. Kran w zlewie wypuścił kropelkę wody, która brzmiała jak bęben. Sowy na parapecie zatrzepotały skrzydłami, z niecierpliwością oczekując na dostarczenie wiadomości. Jakby cała planeta przestała się obracać, czekali na jej reakcję.

Aby pozostać bezpieczną, jej życie miało się zmienić, jak obiecano ją teraz sławnemu Syriuszowi Blackowi, uciekinierowi z Azkabanu.

Nie miotała się po pokoju, krzycząc i robiąc scenę. Po prostu siedziała tam, złożyła ręce na zeszycie, a następnie odchyliła się do tyłu na krześle, wpatrując się w przestrzeń za innymi.

- Hermiono? - przemówił głos.

Tylko zamrugała, jej twarz pozostawała zamyślona.

- Hermiono, moja droga, wszystko w porządku? - profesor McGonagall zapytała, ostrożnie kładąc rękę na ramieniu, jej byłej uczennicy.

Niezbędna dla Zakonu | SyrmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz