Światło.
Malusieńka kropeczka nadziei dająca wiarę. Nie trzeba się o nią starać bo to ona cię szuka aby wziąć cię w swoje ramiona i nie puszczać dopóki twoje marzenie się nie ziści. Każdy kto choć odrobinę uwierzył w własne możliwości, pragnienie nadziei i miłości wzrosło wielokrotnie, a kropka, która na początku wydawała się tak mała, iż nie weszłoby w nią nawet ziarenko piasku, poszerza się, a wraz z nią nasza wiara w lepsze jutro.
Bo to właśnie nadzieja w samego siebie to prawdziwe światło które prowadzi nas przez życie.
Całe moje ciało pulsowało niewyobrażalnym bólem, chciałem krzyczeć, ale z moich ust nie wydostawał się żaden dźwięk. Słyszałem kroki i szepty, wiele razy zostało także wypowiedziane imię jakimś nieznanym mi głosem. Wiele razy chciałem otworzyć oczy, lecz moje powieki wydawały się za ciężkie abym jakkolwiek mógł nimi poruszyć. Nie wiem ile minęło czasu w takiej bezczynności, chciałem już po prostu wstać.
Po wielu dniach i nocach piasek pod powiekami przeszkadzał mi na tyle, że nie mogłem normalnie funkcjonować, musiałem chociażby mrugnąć aby pozbyć się tego nie przyjemnego uczucia, gdy wreszcie zebrałem w sobie siłę, otworzyłem powoli powieki, ale za sekundę je zamknąłem przez oślepiające mnie jasne światło. Nie wiedziałem gdzie się znajduje.
Próbowałem poszukać jakichkolwiek informacji o miejscu w którym właśnie się jestem, ale w mojej głowa była wszechogarniająca pustka. Nic nie mogłem sobie przypomnieć, nawet własnego imienia co wiązało się z moim aktualnym przerażeniem. Z moich oczu zaczęły wylewać się łzy, których nie potrafiłem powstrzymać. Przeszedł mnie dreszcz strachu gdy usłyszałem kroki za drzwiami, które z każdą chwilą stawały się coraz głośniejsze. Kiedy tylko spostrzegłem że klamka się poruszyła z moich oczu wylało się jeszcze więcej łez. Mężczyzna, który właśnie wszedł do pomieszczenia z miską w dłoniach, miał na sobie granatową szatę, białą kamizelkę i tego samego koloru spodnie. Na czole miał coś w stylu opaski aby ciemne kosmyki włosów nie wpadały mu do oczu. Chciałem się odsunąć jak najdalej tego człowieka, ale moje ciało odmawiało posłuszeństwa, w żaden sposób nie mogłem się ruszyć. Mój oddech momentalnie przyśpieszył, a gdy mężczyzna to usłyszał, spojrzał na mnie z ulgą w oczach. Szybko odstawił miskę na stół i podszedł do mnie.
- Jimin, jak dobrze że już się obudziłeś, napędziłeś nam wszystkim strachu. - powiedział, jak przysiadł na brzegu łóżka.
- Kim j-jesteś? - wychrypiałem z wielką trudnością, moje gardło wydawało się wyschnięte na wiór.
Mężczyzna spojrzał na mnie, lecz od razu podał mi wodę jak usłyszał mój głos. Przyjąłem ją niepewnie, chciałem się już podnosić, lecz nawet moja szyja odmawiała mi posłuszeństwa. Chłopak jak tylko zauważył że nie mogę się podnieść, od razu pomógł mi swoją ręką. Napiłem się parę łyków wody, dzięki czemu nie czułem już takiej suchości co wcześniej. Odłożył szklankę na stolik i spojrzał na mnie zmartwiony.
CZYTASZ
The Death Of The King
Novela Juvenil『𝒚𝒐𝒐𝒏𝒎𝒊𝒏』 |w trakcie| Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy. Wczoraj, kiedy twoje imię ktoś wymówił przy mnie głośno, tak mi było jakby róża przez otwarte wpad...