Pomimo pewnych trudności napotkanych tuż na samym początku, jak dotąd, plan sprawdzał się doskonale. Chaos i panika wywołana owym zajściem siała ogromne spusztoszenie pośród ludzi przebywających w murach zatakowanego budynku, co oczywiście działało jedynie na korzyść atakujących.
Rozpaczliwe krzyki tych wszystkich przerażonych, bezbronnych ludzi rozbrzmiewały głośno, odbijając się bezgranicznym echem od grubych ścian banku. Nie mieli dokąd uciekać, dlatego kwestią czasu było zebranie ich wszystkich w jednym punkcie. Niepewnym wzrokiem podążali za każdym jednym ruchem czy też gestem mężczyzny, który zdążył się im już przedstawić jako Palermo, a zarazem jako dowódca napadu. Po krótkim, ale za to jakże dogłębnie poruszającym wstępie, w towarzystwie przybyłej Sztokholm, rzucili się na pomoc dziewczynom, które znalazły się w nieciekawej sytuacji w towarzystwie ochroniarzy prezesa.
I w tym właśnie momencie, wizja tego z pozoru idealnego planu, pękła niczym bańka mydlana natrafiając na pierwszą przeszkodę, bo przecież nikt nie przewidywał takiego zakończenia. Wszystko działo się zbyt szybko, aby zdążyć zarejestrować całą tą sytuację. I kiedy przerażliwy krzyk mężczyzny wywołany przez nieopisywalnie ogromny ból zawisł w powietrzu, dopiero wtedy zrozumieli, że zawalili po całości. Ten jeden błąd pociągnął za sobą lawinę problemów.
W pośpiechu unieszkodliwili wszystkich ochroniarzy, w tym takżę najgroźniejszego z nich – Césara Gandíę. Na tym się jednak nie zakończyło. Chwilę wcześniej kawałki rozbitego przez strzał szkła rozbryzgnęły się na milion drobnych kawałeczków wbijając się przy tym w twarz szatyna, który niefortunnie znajdował się najbliżej trafionej gabloty. Rannego mężczyźnę w ekspresowym tempie przetransportowano w bezpieczne miejsce, aby udzielić mu pomocy. Andrés w tym czasie zajmował się zakładnikami, więc nie miał pojęcia o owym zajściu.
Serce biło mu mocniej, kiedy wyręczony przez Helsinki zmierzał w stronę pomieszczenia, w którym znajdował się jego ukochany. Pewnym ruchem wtargnął do środka, tym samym zwracając na siebie uwagę. Zamarł widząc twarz młodszego całą we krwi z utkwionymi gdzieniegdzie kawałkami szkła.
– Kto przyszedł? – tym pytaniem mężczyzna sprawił, że brunet przestraszył się jeszcze bardziej niż w momencie, w którym dostał informację o rannym Martínie.
– Nic nie widzisz? – zapytał niepewnie starając się ukryć wszelkie oznaki troski. Szatyn słysząc tak dobrze znajomy mu głos przybrał nieznacznie łagodniejszy wyraz twarzy, tak jakby obecność mężczyzny działała kojąco na jego palący ból, co po części było prawdą.
– Muszę wyjąć kawałki szkła z prawego oka, żeby ten palant całkowicie nie stracił wzroku, ale nie pozwala mi się dotknąć. Może chociaż tobie uda się go przekonać. – wtrąciła Tokio wbijając błagalny wzrok w towarzysza. Andrés spojrzał na nią dając jej znać, aby zostawili ich samych i tak też uczynili.
Upewniwszy się wcześniej, że zostali sami w pomieszczeniu, złapał młodszego za rękę.
– Tak bardzo się o ciebie bałem Martín. Przepraszam, że nie było mnie wtedy przy tobie, aby ci pomóc. Taka sytuacja nie powinna mieć nigdy miejsca... Może to był zły pomysł? Ten plan miał tyle niedociągnięć, a ja nigdy nie chciałbym, żebyś przypłacił życiem za jedno z nich. – szatyn z pokorą słuchał słów starszego mężczyzny.
![](https://img.wattpad.com/cover/221791793-288-k98045.jpg)
CZYTASZ
ι wanna ғeel yoυ; palerмo х вerlιn
FanfictionA co gdyby tak trochę zmienić bieg wydarzeń? Czy wtedy losy tytułowych bohaterów znacznie by się zmieniły czy wręcz przeciwnie? Czy los połączy ich czy już na zawsze podzieli? Przekonajcie się sami... WARNING: 》może z...