Przy ulubionym czerwonym winie i starej dobrej muzyce żywo dyskutowali o taktyce ich dalszego działania. Musieli ustalić kilka całkiem istotnych szczegółów za nim przystąpią do jakiejkolwiek akcji. Najgorszym tematem, który musieli poruszyć, okazało się miejsce, w którym mieli przygotowywać się do napadu. Oczywiście miał to być klasztor, do którego szatyn obiecał sobie już nigdy więcej nie wracać. Jednak w obecnej sytuacji nie mógł nic na to poradzić. Nie mieli innego równie dobrego miejsca, a to było wręcz idealne. Wyglądało niepozornie i nie rzucało się zbytnio w oczy, ponieważ mieszkali w nim mnisi. Kto wpadłby na pomysł, że to właśnie tutaj znajdowała się kryjówka jednych z najbardziej poszukiwanych złodziei w całej Hiszpanii?
W przeciągu kilku dni udało im się skontaktować i zebrać całą potrzebną ekipę. Wśród niej pojawiło się kilka nowych twarzy. Wszyscy byli mniej lub bardziej zorientowani w sytuacji w jakiej się znajdowali. Jednego byli pewni. Okoliczności były poważne, dlatego przygotowania do napadu musieli zacząć jak najszybciej, aby zdążyć uratować przyjaciela.
Martín wraz z okularnikiem i jego uroczą, niewiele młodszą od niego partnerką, jechali czarnym Land Roverem za resztą terenówek. Kiedy udało im się dotrzeć na miejsce, każdy z wielkim zainteresowaniem rozglądał się dookoła, podziwiając widoki rozciągające się przed nimi. Klasztor znajdował się wysoko na klifie i sam w sobie był naprawdę pokaźnych rozmiarów. Do tego krajobraz, na tle którego był umiejscowiony, wywierał na jego widzu ogromne wrażenie. Za klasztorem znajdował się piękny, duży ogród z przeogromną ilością przeróżnych roślin, krzewów i drzew. Trochę dalej za nim, rozprzestrzeniał się widok na ogromne zazielenione pola. A wszystko to dopełniała niewielka dolina oraz jezioro, które otaczało klasztor z obu jego stron. Jedynie szatyn w lekko za dużym czarnym, skórzanym płaszczu nie miał ochoty się niczemu przyglądać. Znał to miejsce, aż za dobrze. Nie czekając na resztę ruszył przed siebie, wymieniając znaczące spojrzenie z Profesorem. Potrzebował chwili dla siebie, aby na nowo oswoić się z tym miejscem. Nie miał za wiele czasu, ponieważ zaraz miała dołączyć do niego reszta drużyny. Musieli czym prędzej zacząć wdrażać plan w życie.
Niewiele się tutaj zmieniło od ostatniego czasu. Wszystko było na swoim miejscu. Nawet krzewy i inne tym podobne rośliny były tak samo starannie przycięte i wypielęgnowane jak wtedy, gdy opuszczał to miejsce. W środku było zimno i ciemno, ale taki już był urok budowli wykonanych z kamienia. Korytarze były długie i ciągnęły się w nieskończoność. Martín przemierzał właśnie kolejny z nich. Chciał dostać się do swojego dawnego pokoju i przy okazji pokoju planowania. Mimo, że mieli do tego inne osobne pomieszczenie, nie wszystko mieściło się w nim, więc zawsze miał trochę planów u siebie. Pamiętał, że zostawił w nim niemały błagan, więc czekało go sporo sprzątania. Przynajmniej to na jakiś czas zatrzymałoby natłok wszystkich nieprzyjemnych myśli, które jak szalone pojawiały się w głowie szatyna i zaraz zostawały zastępowane nowymi.
Obawiał się jednak, że nie będzie w stanie nic zrobić, gdy tylko wejdzie do środka. Zobaczy i przypomni sobie o tych wszystkich najbardziej raniących chwilach, przez co na nowo będzie musiał przechodzić przez to samo. Tyle, że tym razem ból będzie nie do zniesienia.
CZYTASZ
ι wanna ғeel yoυ; palerмo х вerlιn
FanfictionA co gdyby tak trochę zmienić bieg wydarzeń? Czy wtedy losy tytułowych bohaterów znacznie by się zmieniły czy wręcz przeciwnie? Czy los połączy ich czy już na zawsze podzieli? Przekonajcie się sami... WARNING: 》może z...