~3

488 30 21
                                    



-Jestem!- Zawołał starszy- przebieraj się, bo to co masz na sobie już nie nadaje się do noszenia.

Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem. Że tutaj? Pokręcił głową- nie.

-Co "nie"?- Zapytał głupio Malfoy.- Harry nie jestem tu od wyśmiewania się z ciebie,
co chyba zauważyłeś. Zdejmuj tą koszulkę i nie marudź.

-Nie, nie zauważyłem- szarpną głową w górę, wlepiając spojrzenie w wyższego od siebie chłopaka.- Potrzebuje cholernego spokoju, nie początkującego pedofila!

Stanowczy wzrok ślizgona wbity w chłopca onieśmielił czarnowłosego, który z każdą nową sekundą czuł się coraz bardziej niepewnie. Draco starał się nie spieprzyć zadania od Dumbeldore'a i Snape'a, więc po rozkazaniu Harry'emu się przebrać, wyszedł aby się uspokoić.
To nie było na jego nerwy, zapomniał jak bardzo gryfon jest irytujący i bezczelny. Jednak wrócił do salonu, w którym zielonooki siedział już przebrany. Draco w duchu ucieszył się, że chłopak już się nie stawiał. Odetchną.

-Do kąta Harry- mruknął starszy, a brunet wzdrygnął się na nagły dźwięk.

-Co?

-Do kąta,- powtórzył- złamałeś zasady.

-To żart?

-Nie Harry, to nie żart, a teraz wstawaj, bo zmienię zdanie co do twojej kary i będzie gorsza.

I chłopak ruszył. Stanął twarzą w ścianę w rogu salonu, a Draco cieszył się widokiem uległego Pottera. Jakkolwiek to brzmi.
Popatrzył na zegarek i w myślach postanowił, że za 15 minut młodszy będzie mógł wyjść. Nawet gdyby chciał więcej, wiedział, że Harry nie dałby rady wytrzymać dłużej.
Od jutra musiał się wziąć za jego posiłki, bo długo chłopak tak nie pociągnie. Idiota. I to on ma ocalić świat magii.

Tak rozmyślając zapomniał, że czas jaki ustalił już miną, a przypomniał mu o tym gryfon, który zaczął pociągać nosem z łzami w oczach.
Słysząc to Draco odrazu kazał niższemu do niego podejść, co szybko zrobił.

-Co się stało?- nie sądził, żeby zwykłe stanie w kącie go do tego doprowadziło. W końcu to tylko 20 minut na stojąco.

-Nic- odmruknął zielonooki- mogę iść do pokoju?

-Aż tak bardzo nie lubisz spędzać ze mną czasu?- Delikatnie się zaśmiał, jednak pozwolił, co chłopak wykorzystał i z nową siłą uciekł do swojej sypialni. Zdziwił się jak zauważył jasny pokój z pluszakami na półkach i dziecięcymi ozdobami. Ale już nie wnikał zmęczony praktycznie od razu zasypiając w jasno niebieskiej pościeli w małe sowy.

***

Następnego dnia będzie lepiej!- Powiedziałby każdy niepoprawny optymista.

Harry obudził się z nową siłą do kłótni, prowokując blondyna co chwile. Starszy zaczął się zastanawiać czy Dumbeldore na pewno nie ma żadnych urojeń, bo nie widzi żeby gryfonowi cokolwiek dolegało.

Poranna rutyna poszła całkiem łatwo, do czasu śniadania, kiedy ich skrzat- Lucek- przyniósł dla nich jajecznicę na prośbę ślizgona. Usiedli przy stole, nabierając na talerze po porcji. Cóż.. Przynajmniej zrobił to młody arystokrata, czyszcząc talerz do czysta podczas gdy czarnowłosy bawił się różdżką, lewitując kawałek jajka przed sobą.

Gdy Draco wstał, za nim od razu ruszył młodszy. Jednak nie spodziewał się, że blondyn usiądzie na jego miejscu, ciągnąc go na swoje kolana.

-To co Harry, teraz zjesz ładnie śniadanko?- Zapytał platynowłosy, wyginając usta w lekko kpiącym uśmieszku.

Brunet pokiwał głową, dusząc całą irytację w sobie, bez względu na fakt, że właśnie szczegółowo planował jak odgryźć mu te długie kończyny, by nie wyszło, że to on. Wiedział, że nie wygra na tym polu walki.

Zanim całkowicie się zsuną z nóg wyższego, ten już go posadził na krześle, podsuwając mu pod nos talerz pełny jajecznicy. Przynajmniej zdaniem Harry'ego. W rzeczywistości talerz był zapełniony do połowy. Jakikolwiek starszy by nie był, zdawał sobie sprawę, że żołądek młodszego, nie jest jeszcze przyzwyczajonych do większej ilości jedzenia.

Sam za to ruszył do salonu, zajmując się książkami na magiczne przedmioty. W końcu wciąż jest uczniem Hogwartu.
Z fotela miał idealny widok na bruneta, który szturchał te jajko jakby sprawdzał czy jeszcze sapie.

-Pomóc ci w czymś, Harry?- Zapytał się Draco, widząc zasypiającego gryfona na stole.

Zdezorientowany chłopak zaczął szybciej mrugać szukająć źródła głosu po czym, gdy je znalazł, odmruknął ciche "nie".

-Masz 15 minut na skończenie śniadania, inaczej ja ci pomogę. Ile można się litować nad tym cholernym jajkiem...

Czas mijał, a Harry coraz bardziej się stresował. On naprawdę nie dał rady tego przełknąć. Patrzył się z cierpieniem na talerz, nie wyłapując momentu kiedy starszy odsunął krzesło, siadając koło niego.

Kiedy blada ręka podsunęła mu widelec do ust zorientował się, że właśnie ktoś, a dokładniej znienawidzony przez niego ślizgon zamierza go karmić.

Złość i stres jaki odczuwał przez cały wczorajszy wieczór zmusiły go do gwałtownej reakcji, działał z automatu. Wyciągną różdżkę i rzucił najodpowiedniejsze zaklęcie, jakie uważał na ten moment. Incendio.

Iskry prysły, a po paru sekundach zamieniły się w ogniste płomienie.
Przeraził się tego.

Przestraszony skulił się na podłodze i zaczął płakać. Mógł komuś zrobić krzywdę. Nie zarejestrował faktu, że zanim ogień zdążył się rozwinąć, Draco go ugasił.

Gdy poczuł owijające się ramiona wokół niego, wtulił się w nie. Tego potrzebował, nie ważne jak bardzo się tego wypierał, to było coś o czym marzył.

Poczuł jak się unosi w ramionach starszego, więc wtulił się bardziej- żeby nie spaść- oczywiście.

-W piromana się nie bawimy, Potter.- Szepną, poprawiając go sobie w ramionach.

***

Doll  II DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz