Rozdział 5: Spotkanie

2 0 0
                                    

Anastazja stawiła się w parku o umówionej porze. Była ubrana tak jak obiecała w liście. Usiadła na ławce i czekała. Ptaki śpiewały, ludzie spacerowali a ona miała ręce na mocno zaokrąglonym brzuchu. Niedaleko na ławce usiadł Adam, brat dziewczyny aby ją obronić w razie, gdyby spotkało ją coś złego. Tadeusz przyszedł dopiero po chwili. Na początku wyglądał na lekko zagubionego, szukał wzrokiem swojej ukochanej, swojej drugiej połówki.  Gdy minął dziewczynę, ta pewnym tonem patrząc na niego rzekła.
- Panie Korzeniowski, czy wierzy pan w słowa?
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Wierzę lecz tylko wtedy, gdy mówi je ktoś kogo kocham. A pani, pani Pestkowicz?
Nastka wstała i podeszła do niego od tyłu, kładąc mu rękę na ramieniu
- Mam takie samo podejście jeśli chodzi o wiarę w słowa.
Dager odwrócił się w jej stronę, uprzednio ściągając jej dłoń. Jego wzrok od razu poleciał na jej brzuch.
- Zatem dlatego się ukrywałaś… - wyszeptał a ona namiętnie go pocałowała.
- Nie dlatego najdroższy. O tym dowiedziałam się tydzień po moim porwaniu, podczas zwykłego badania do pracy w kabarecie.
- No tak…ale to moje, prawda? – brunet spojrzał w niebieskie oczy swojej ukochanej. Kobieta kiwnęła twierdząco głową.
- Dzięki ciąży uciekłam od Prezesa. Nie mogłam występować w kabarecie a potem zabawiać mężczyzn, wiedząc, że noszę w sobie dziecko. To byłoby nieroztropne. Mój brat pomógł mi w tej ucieczce.
Prezes był to właściciel bardzo popularnej kawiarni, do której często przychodziło wielu Niemców. Nikt nie znał jego prawdziwego imienia i nazwiska, mówiono jednak, że jest z pochodzenia Niemcem i dlatego tak się ukrywa. W jego kawiarni niemal codziennie wieczorem występowało wielu artystów w rewii kabaretowej, którą on tworzył.
- Będę mu wdzięczny do końca życia. Ale czemu nie dawałaś znaku życia? Martwiłem się.
- Nie mogłam. Gdybym dała Ci znak, moje życie byłoby zagrożone.  Ale nie było dnia, żebym o tobie nie myślała.
- A teraz? Co z nami będzie? – Tadeusz zbliżył się do kobiety – Czy nadal zechcesz zostać moją żoną?
- Oczywiście, że tak – promienny uśmiech pojawił się na twarzy Anastazji. – A ty chciałbyś być moim mężem? Przyznaje, że życie ze mną nie jest najłatwiejsze, szczególnie w tym stanie.
- Też pytanie. – Korzeniowski uśmiechnął się i pocałował dziewczynę w czoło. – Zniosę wszystko. Byle być z tobą już do końca moich dni.

Miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz