To moja wina

30 8 0
                                    

Camila pov.

Siedzę w szpitalu już kilkanaście godzin, spać mi się chce. Ale nie zmrużę oka, dopóki nie dowiem się co z Lauren. Gdyby nie ja, nic by jej się nie stało. Jak zobaczyłam Edwards, kręcącą się koło dziewczyny, myślałam że umrę. Chciałam tylko wzbudzić zazdrość w Lauren, żeby zobaczyła ja ten gość ze mną tańczy. Gdy zaczął mnie dotykać tam gdzie nie powinien... próbowałam go odepchnąć ale chwycił mnie mocniej, później uderzył. To moja wina. Zawsze wszystko psuje, nawet Lauren powiedziała mi to w twarz. Może lepiej byłoby beze mnie.

Po chwili dostrzegam wychodzącego lekarza z sali Lauren. Podchodzę do niego i widzę w jego twarzy smutek.

- Co z Lauren, wyjdzie z tego? - pytam przerażona

- Niestety nie mogę udzielić Pani takiej informacji po... - przerywam mu

- Jestem jej przyjaciółka - mówię błagalnie

- Przykro mi, jeżeli zjawią się jej rodzice, dowie się Pani wszystkiego od nich. A teraz przepraszam, spieszę się. - minął mnie i szybkim krokiem się oddalił

Podchodzę do przeszklonych drzwi i patrzę na dziewczynę.

- Wszystko będzie dobrze - słyszę za plecami głos którego usłyszeć nie chciałam - mocno oberwała

- Co tu robisz ? - pytam z wyczuwalną odrazą w głosie - aż tak interesuje Cię uczennica? - prycham na kobietę przede mną

- Nie przypominam sobie abyśmy przeszły na ty Panno Cabello i proszę panować nad słowami - mówi poważnie - odpowiadając na twoje pytanie. Chyba mam prawo martwić się o swoich podopiecznych. Swoją drogą wyglądasz jak zombie, powinnaś iść się przespać. - czuje w jej głosie, troskę?

- Dziękuję za Pani opinie na mój temat - wyraźnie podkreślam słowo Pani - zostanę tu tak długo, jak będzie to konieczne - mam ochotę tak jej przyjebać, po prostu za to że tu jest

- Cóż pójdę zapytać lekarza co z nią - informuje mnie i odchodzi

Minęła kolejna godzina, Edwards się nie pojawiła, może i to lepiej. Chwilę później widzę idącego w moją stronę ojca Lauren.

- Gdzie ona jest? Wszystko z nią w pożądku? - pyta szybko

- Gdyby Pan pojawił się wcześniej, na pewno bym się czegoś dowiedziała - odpowiadam nie patrząc na niego

- Przepraszam, nie mogłem szybciej przyjechać. Chodźmy do niej - mówi i idzie w stronę jednej z pielęgniarek

Stoję koło drzwi i czekam na Michela, który już po chwili wraca i wchodzimy do sali. Podchodzę do jej łóżka. O  Boże. Lauren ma całą poobijaną twarz, rozcietą wargę i brew. Łapie dziewczynę za rękę, ma sine kostki. Czekam aż ojciec dziewczyny skończy rozmawiać z pielęgniarką. Samotna łza spływa po moim policzku, gdy uświadamiam sobie że to przeze mnie. Czuje na swoich barkach dłonie mężczyzny.

- Spokojnie, wszystko będzie z nią dobrze, niedługo powinna się obudzić - mówi smutno

- Niedługo to znaczy kiedy - pytam i próbuje powstrzymać łzy które cisną mi się do oczu

- Może nawet i dzisiaj. Ma wstrząśnienie mózgu, kilka zadrapań i siniaków. Widzę że coś Cię trapi, powiedz mi o co chodzi - stawia obok łóżka dwa krzesła, na których siadamy

- To przeze mnie Lauren tu jest, gdyby nie ja i moja zazdrość nic by się nie stało. Ale ja jak zwykle wiem lepiej, po prostu... - zaczynam szlochać, przez co Mike obejmuje mnie ramieniem

- Ale teraz tu jesteś, mimo wszystko to już coś. Wiem że sporo się kłóciłyście ale może właśnie przez to, wasza relacja zyska więcej, będzie silniejsza. Czuje że dotrwacie razem do takiego momentu, że już nic was nie rozłączy. Będziecie mogły się obrażać, ale zawsze jedna będzie chciała wrócić. - mówi kojąco- a teraz idź do domu, prześpij sie, odpocznij. Ja skoczę tylko po wodę.

Skinełam głową, dając mu znak że rozumiem. Mężczyzna wstał i wyszedł a ja jeszcze chwilę patrzyłam na kobietę, w której jestem okropnie zakochana. Nachyliłam się nad jej głową i pocałowałam w czoło. Kocham Cię, szepnęłam przez łzy.

Gdy miałam już wychodzić usłyszałam za sobą cichy, zachrypnięty szept. ,, A ja kocham Ciebie, Camz". Serce mi stanęło na chwilę gdy to usłyszałam. Odwróciłam się powoli i widzę delikatnie uśmiechniętą w moją stronę czarnowłosą. Rozłożyła ramiona a ja rozpłakując się do końca szybkim krokiem podeszłam i wtulilam się w jej ciało. Na tyle delikatnie aby nic jej nie zrobić.

- Tak się bałam. Przepraszam to... - dziewczyna złapała mnie za policzki i przybliżyła to swojej twarzy

- Kocham Cię - powiedziała bardzo pewnie

- Kocham Cię - szepnęłam, dziewczyna podniosła się lekko do góry, dzięki czemu nasze usta się spotkały.

Nie mogę uwierzyć w to, co się teraz dzieje. Po prostu czuje się wspaniale, pomijając moje dalsze poczucie winy. Po chwili dziewczyna odsuwa się od mnie i opiera nasze czoła o siebie.

- Ja też Ci jestem winna wyjaśnienia. Siadaj - mówi odsuwając się na bok łóżka i delikatnie syczy z bólu.

- O mój Boże kochany, Lauren - mówi Mike wchodząc do sali , szybko podchodzi do dziewczyny i ją obejmuje - Wszystko dobrze? Jak się czujesz? - pyta szybko

- Byłoby lepiej gdybyś mnie nie dusił - mówi spięta

- Przepraszam, wybacz - siada obok na krześle

- Więc - zaczyna siadając

- Hej, nie powinnaś wstawać - mówię kładąc dłoń na jej ramieniu

- Jest dobrze - mówi - zanim tu weszliscie już nie spałam. - uśmiecha się - widziałam Camile podchodzącą co chwilę do drzwi. Powiedziałam pielęgniarce żeby nic nie mówiła, chodzi mi o to, że niby się nie obudziłam. Czuje się na tyle dobrze, aby wyjść chociażby dzisiaj. - na dowód tego wstała by wziąć od ojca wodę

- Jak się czujesz? Boli brzuch? - mówi lekarz znajdujący się obok

- Nic nie boli - odpowiada - kiedy wyjdę?

- Aż tak Ci się śpieszy? - zaśmiał się - myślę że jutro już będziesz mogła wyjść

- No i to rozumiem - powiedziała biorąc łyk wody

- To nie będę wam przerywał. Do widzenia - pożegnał się i odszedł

- Cami - odwróciła się w moim kierunku - jedź do domu, jutro pogadamy w normalnych warunkach - Tak? - podchodzi do mnie tak że stykamy się barkami - Mike, idź jeszcze na pięcio minutowy spacer. Proszę - mówi do mężczyzny

Ten tylko się śmieje ale ostatecznie wstaje i wychodzi. Lauren łapie mnie za koszulkę i przyciąga do siebie. Kładę dłoń na jej karku i delikatnie ją całuje. Dziewczyna przegryza moją wargę, przez co odchylam głowę w tył aby nie mogła mnie sięgnąć.

- Do jutra Lo - mówię i ostatni raz, daje jej szybkiego buziaka

- Do jutra Camz - uśmiecha się - jutro ci wszystko opowiem - dodaje

Wychodząc z sali, dostrzegam w poczekalni tą blond szmatę. Niech tylko coś zrobi Lo, ona jest moja. Rzucam jej tylko mordercze spojrzenie i opuszczam budynek.

Może w końcu się nam ułoży. Oby.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 19, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

FEAR || Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz